Niedziela, 22 czerwca 202522/06/2025
690 680 960
690 680 960

Telefon od lekarza weterynarii wzburzył mieszkańców. Decyzja sądu jeszcze bardziej

Umorzona została sprawa lekarza weterynarii, który miał zaproponować podmianę próbek krwi pobranej od świni. Sprawa nawiązuje do protestów rolników, którzy sprzeciwiali się wybijaniu zdrowych świń z powodu ryzyka zarażeniem ASF, a o rozprzestrzenianie się wirusa oskarżali lekarzy.

Spore oburzenie wśród rolników z powiatu parczewskiego wywołała decyzja Sądu Rejonowego w Białej Podlaskiej dotycząca głośnej sprawy lekarza weterynarii, który miał zaproponować podmianę próbek krwi od świni. W lipcu ub. roku hodowcy trzody chlewnej postanowili sprzeciwić się działaniom lekarzy weterynarii, polegającym na wybijaniu zdrowych świń na terenie, gdzie ogłaszano występowanie wirusa afrykańskiego pomoru świń. W miejscowości Dawidy zorganizowali protest i zablokowali samochód, którym jechali weterynarze do jednego z okolicznych gospodarstw. Lekarz miał tam dokonać wybicia kilkuset świń.

Pojazd został otoczony, a protestujący rolnicy wspierani przez Stowarzyszenie Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw zastrzegli, że nie dopuszczą do dalszych tego typu działań. Jak wyjaśniali pikietujący, każdy z nich zainwestował duże środki, aby dostosować gospodarstwa do surowych zasad bioasekuracji. Wybudowali specjalne baseny dezynfekcyjne przed wjazdem na teren gospodarstw, ich teren został ogrodzony, do chlewni wchodzili tylko i wyłącznie właściciele w specjalnych ubraniach.

Jak twierdzili, służby weterynaryjne wybierały losowo gospodarstwa, w których nie stwierdzono obecności wirusa i wybijały utrzymywane tam świnie. Zarzucali lekarzom, że jako właściciele gospodarstw pod rygorem bardzo dużych kar finansowych, nie mogą sobie pozwolić nawet na najmniejsze uchybienia związane z zapewnieniem ochrony przed chorobą w swoim gospodarstwie. Tymczasem lekarze mieli przemieszczać się pomiędzy gospodarstwami, nie zachowując praktycznie żadnych zasad bioasekuracji. W ostrych słowach niektórzy z pikietujących sugerowali, że właśnie to może być powodem rozprzestrzeniania się wirusa.

Niebawem, gdyż we wrześniu, na jaw wyszła propozycja jednego z lekarzy weterynarii, jaką złożyć miał on telefonicznie mieszkańcowi gminy Podedwórze. Artur K. jednak pomylił się i zamiast do rolnika, zadzwonił do dziennikarza lokalnego tygodnika „Wspólnota”, który nosił to samo nazwisko. W trakcie rozmowy zaproponował mu podmienienie próbek krwi pobranej od świni. Lekarz przedstawił się, po czym poinformował, że prowadzone są działania związane z uwalnianiem terenu gminy z zapowietrzonej strefy i ma pobrać krew od znajdującej się w gospodarstwie świni.

Zapytał jednak, czy ma podłożyć od kogoś próbkę, czy mają się szarpać. (…) mam u Pana krew pobrać, podłożyć od kogoś, czy będziemy się szarpać? – zapytał. Kiedy sprawa wyszła na jaw, wzburzyła całą lokalną społeczność. Według mieszkańców tym samym potwierdziły się ich podejrzenia, że lekarze weterynarii nie działają uczciwie. O sprawie powiadomiona została policja, a następnie śledztwo wszczęła prokuratura.

Dochodzenie w tej sprawie trwało kilka miesięcy. Artur K. odmówił jednak składania wyjaśnień. Śledczy przesłuchali więc rolników, u których lekarz pobierał od świń krew do badań. Swoje zeznania złożył też dziennikarz, z którym rozmawiał lekarz. Sprawdzone zostały też wszystkie dokumenty w Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej w Parczewie związane z pracą Artura K. W marcu b. roku prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia. Lekarzowi zarzucono niedopełnienie obowiązków i działanie na szkodę interesu publicznego.

W miniony piątek odbyło się posiedzenie sądu w tej sprawie. Rolnicy, którzy chcieli w im uczestniczyć, nie zostali wpuszczeni na salę rozpraw. Sąd uznał bowiem, że jest ono niejawne. Niebawem okazało się, że sprawa ma zostać warunkowo umorzona. Orzeczenie warunków ma zostać ogłoszone w ciągu tygodnia. Wcześniej Artur K. został ukarany przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Przez trzy miesiące nie mógł wykonywać żadnych czynności związanych ze swoją pracą zawodową. Jak wyjaśniał nam jeden z mieszkańców powiatu parczewskiego, decyzja sądu po raz kolejny pokazuje, że urzędnik może robić, co chce i nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności. Tymczasem rolnicy są karani na każdym kroku.

(fot. lublin112.pl – archiwum)

19 komentarzy

  1. Ocena: 0

    Tak dba „nasz” „rzont” o polskiego obywatela… bo tu chodzi i dobro polaków co by było jak by ASF dotarł do sejmu… jak by biedni Polacy poradzili sobie bez tak wspaniałego „rzontu”…?

  2. Jeżeli niesłusznie doprowadził do wybicia jakiegoś stada powinien zrekompensować straty rolnikowi i zapłacić za utylizację martwych zwierząt.

  3. Ocena: 0

    K… k… łba nie urwie. Przynajmniej mogli tego lekarza wywalic z roboty. Powinien w swoich dokumentach kierowac sie stanem faktycznym, a facet po prostu pisze to, za co mu sie zaplaci. Ten lekarz nawet nie przeprowadza badan, tylko bierze lapowke i po sprawie.

  4. Ocena: 0

    Problem polega na tym, ze to nie tylko on wyludza lapowki. Facet tez wie o innych lekarzach, wiec nie moga go ukarac, bo zacznie gadac i sie mscic.

  5. Ocena: 0

    Przecież tylko zaproponował a nie podmienił, więc o co chodzi.
    A potem ludzie się dziwią że sędzia ma w społeczeństwie poważanie podobne psu.

  6. Ocena: 0

    Dlaczego ci urzędnicy na zdjęciu nie mają opasek na oczach? Czy to jest zgodne z RODO?

  7. Ale to dziwne, ze tego oszusta nawet nie zwolnili z pracy. Musi miec niezle haki na innych.

  8. Ocena: 0

    Takich Arturów K. jest całe mnóstwo. Ten tylko mial pecha, ze swoja lapowkarska propozycje zlozyl dziennikarzowi, ale bylo pewne, ze cala afere zamiota pod dywan. Za duzo pieniedzy jest w grze i za duzo ludzi jest umoczonych, zeby mozna bylo kogos skazac.

  9. Jerzy Gondol Znadwisły
    Ocena: 0

    Czyli jakby na to nie patrzeć, wszystko jest po świńsku…

  10. Banda łapówkarzy.

Z kraju

Lubelski biznes

Biznes i handel

Sport

Polityka

Zdrowie i styl życia

Nauka i technologia