Piątek, 26 kwietnia 202426/04/2024
690 680 960
690 680 960

Zatrzymywanie się na pasie awaryjnym to codzienność. „Ludzie sami proszą się o śmierć”

Na drogach szybkiego ruchu dość często można dostrzec stojące na pasie awaryjnym pojazdy. Mało kto jednak pamięta, co należy zrobić w przypadku awarii auta. Dodatkowo, jak tłumaczą służby pracujące na tego typu trasach, często kierowcy zatrzymują się aby np. zrobić zdjęcie czy też się posilić.

Ostatni wypadek, jaki zdarzył się na drodze ekspresowej S12/17, wywołał spore dyskusje na temat zachowań kierowców na tego typu trasach. Jak już informowaliśmy, w nocy z soboty na niedzielę w miejscowości Bogucin, kierujący dostawczym peugeotem mężczyzna, jadąc w stronę Warszawy, wjechał w stojące na pasie awaryjnym audi. Potrącił również znajdującego się obok pojazdu kierowcę. Siła uderzenia była tak duża, że mężczyzna przeleciał w powietrzu kilkanaście metrów. Pomimo natychmiast udzielonej mu przez przypadkowych kierowców pomocy, życia 20-letniego mieszkańca gminy Garbów nie udało się uratować.

Udało nam się ustalić, że w audi, którym poruszał się 20-latek, doszło najprawdopodobniej do awarii. Kierowca zjechał na pas awaryjny, następnie udał się ustawić trójkąt ostrzegawczy. W pojeździe uruchomione były również światła pozycyjne. Kierowcy, którzy wcześniej przejeżdżali trasą wyjaśniali, że auto, choć stało na łuku jezdni, to jednak było widoczne. Potem mężczyzna starał się usunąć usterkę. Świadczyły o tym wyciągnięte narzędzia, jak też uruchomiona latarka w telefonie. Kiedy znajdował się obok pojazdu, został potrącony przez dostawcze auto, które następnie uderzyło w audi. Z zabezpieczonych przez policję śladów wynika, że kierowca peugeota częściowo zjechał z pasa ruchu, którym się poruszał. Ślady hamowania prawego koła znajdowały się na pasie awaryjnym.

Pracownicy służb drogowych, którzy na co dzień zajmują się utrzymaniem tras przyznają, że tragedii tej udałoby się uniknąć, gdyby tylko kierowca audi zastosował się do zasad bezpieczeństwa na drogach szybkiego ruchu. Zjechanie na pas awaryjny nie gwarantuje bowiem, że jest tam bezpiecznie. Przepisy mówią wprost: w przypadku awarii auta, należy zjechać na pas awaryjny, założyć kamizelkę ostrzegawczą, ostrożnie wysiąść z auta i 100 m od pojazdu ustawić trójkąt ostrzegawczy. Następnie trzeba przejść poza jezdnię, za bariery energochłonne, po czym wezwać pomoc dzwoniąc pod numer 112 lub 19 111. To sprawi, że dyżurny z Centrum Zarządzania Ruchem skieruje na miejsce pojazd służby drogowej, a jego załoga dodatkowo oznakuje stojące auto do czasu jego usunięcia z drogi.

Każdego dnia pracownicy służby drogowej poruszają się po drogach ekspresowych i jak tłumaczą, jednym z głównych grzechów kierowców jest właśnie bezpodstawne zatrzymywanie się na pasie awaryjnym. Jedni robią to, aby porozmawiać przez telefon, inni chcą sprawdzić drogę na mapie, kolejni zaś np. wyjąć coś z bagażnika czy też się posilić lub wypić napój czy kawę. Były też przypadki, że kierowcy widząc ładną panoramę czy też zachód słońca zatrzymywali się, aby zrobić zdjęcie. Tymczasem wszystkie służby mówią jednym głosem – w ten sposób ludzie sami proszą się o śmierć.

Wskazują na to również statystyki. Większość osób, które zginęły w wypadkach na drogach szybkiego ruchu w naszym regionie, to ofiary właśnie wjechania w stojący na drodze ekspresowej pojazd. Tego typu zdarzeń było wiele. W kwietniu kierowca lawety przyjechał zabrać BMW, które uległo awarii. Podczas załadunku pojazdu, schodząc z platformy, mężczyzna został zaczepiony o naczepę ciężarówki. W wyniku tego z dużą siłą uderzył ciałem o swoje auto, a następnie spadł kilka metrów dalej ginąc na miejscu. W maju 2018 roku kierowca volvo wjechał w pracowników służby drogowej zabezpieczających wypadek. Choć widział znaki ostrzegające przed wypadkiem, nie zwolnił. Jeden z potrąconych mężczyzna zmarł w szpitalu. Z kolei pięć osób zginęło w jednym z najtragiczniejszych zdarzeń, jakie miało miejsce na drodze ekspresowej w naszym regionie. W sierpniu 2016 roku w tył stojącego na pasie awaryjnym samochodu ciężarowego z naczepą uderzył rozpędzony bus, którym podróżowali obywatele Ukrainy. Trzy kobiety w wieku od 26 do 29 lat oraz dwaj mężczyźni w wieku 27 i 32 lat zmarli w wyniku doznanych obrażeń ciała.

To tylko zaledwie kilka z tego typu zdarzeń, które można już liczyć w dziesiątkach. Osoby pracujące na drogach szybkiego ruchu wskazują również na fakt, iż wielu kierowców nie zwraca uwagi na prowadzone roboty drogowe czy też zwężenia w wyniku zdarzeń drogowych. Często zdarza się bowiem, że pomimo wprowadzanych ograniczeń prędkości, pojazdy przejeżdżają tuż obok z bardzo dużą prędkością. Często też wjeżdżają w słupki wygradzające a nawet znacznej wielkości przyczepy ze znakami nakazującymi zjechanie na sąsiedni pas jezdni.

(fot. lublin112)

46 komentarzy

  1. tak sie konczy zabawa macafonem (takim telefonem co sie go maca) w czasie jazdy – jak by jechal a nie pisal jakies smsy, mejle czy inne szajsbuki to by nie przywalil.
    rozmawianie przez telefon to nic przy pisaniu na nim

Z kraju