Na drodze krajowej nr 12 pod Łodzią rozpoczął się protest rolników. Obecnie droga jest nieprzejezdna. Jak mówią rolnicy, będą blokować drogę przez dwa dni. Jeżeli ich protest nie przyniesie skutku, pozostaną w tym miejscu dłużej.
Od godzin porannych w Warszawie trwa protest rolników zrzeszonych w Agrounii. Protestujący zablokowali wejście do Ministerstwa Rolnictwa, zastawiając drzwi słomą, a także założyli na drzwi gruby łańcuch z kłódką.
Agrounia grzmi na Facebooku na temat pochodzenia warzyw w dyskontach na terenie kraju. Zamiast polskich nowalijek klientom oferuje się produkty z Indii, Hiszpanii, Włoch, Holandii, Francji, czy Egiptu.
W czwartek przed południem na drodze krajowej nr 19 planowany jest protest rolników. Utrudnienia wystąpią na trasie Kock - Międzyrzec Podlaski.
W pobliżu domu Jarosława Kaczyńskiego rolnicy rozrzucili w nocy ziemniaki, kapustę, jaja, a nawet przywieźli martwą świnię. Jak mówią organizatorzy akcji, w ten sposób chcieli "podziękować" za to, jak wicepremier dba o polską wieś. Organizatorem protestu byli przedstawiciele Agrounii.
Rozpoczął się zapowiadany przez rolników protest. Jego uczestnicy o świcie przyjechali ciągnikami do Warszawy i zablokowali jedno ze skrzyżowań. Na miejscu jest policja.
Zapowiedziano, że dopóki postulaty rolników nie zostaną spełnione, będą oni przeprowadzać zakrojone na szeroką skalę akcje protestacyjne. Działania mają rozpocząć się za kilka dni. Choć nie chciano zdradzać szczegółów, to jednak padły słowa o paraliżu Warszawy i całego kraju.
Mało skuteczna walka z ASF czy też niekontrolowany wwóz produktów rolnych z terenu Ukrainy mają być powodami kolejnej akcji protestacyjnej rolników. Tym razem mają to być jedynie działania ostrzegawcze, jednak kierowcy powinni spodziewać się utrudnień w ruchu.
Na najbliższy poniedziałek rolnicy planują przeprowadzenie dużej akcji protestacyjnej. Wiadomo już, że blokowane mają być drogi. Obecnie nie są jednak zdradzane miejsca, gdzie mają być pikiety.
Rolnicy w ramach protestu wyjechali ciągnikami na drogę krajową nr 19. Jak twierdzą, było to na razie ostrzeżenie i nie chcieli powodować utrudnień w ruchu.