Piątek, 26 kwietnia 202426/04/2024
690 680 960
690 680 960

Ranni wolontariusze opowiedzieli, co wydarzyło się na Ukrainie. „Zastanawiałam się czy umieram” (foto)

Poprawił się stan zdrowia dwójki wolontariuszy, którzy zostali ranni na Ukrainie i trafili do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Dziś oboje postanowili opowiedzieć ze szczegółami o tym, co się wydarzyło.

Pani Grażyna i pan Kamil są wolontariuszami Katolickiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika” z Krakowa. Od pewnego czasu jeździli z pomocą humanitarną do potrzebujących mieszkańców Ukrainy. Tym razem był to już ich czwarty wyjazd już do Bachmutu, gdzie toczą się walki z rosyjskim najeźdźcą. Zajmowali się wspieraniem osób z niepełnosprawnościami, które nie chcą lub nie mogą stamtąd wyjechać.

W piątek, 6 stycznia, przed południem podjechali do pierwszego punktu, gdzie rozładowali cześć darów. Następnie ruszyli w kolejne miejsce. Zatrzymali się, wysiedli a auta i w momencie, kiedy otworzyli bagażnik i zaczęli przymierzać się do wypakowywania dostarczonych rzeczy, nadleciał pocisk moździerzowy, który uderzył w znajdujący się ok. 30 m dalej blok mieszkalny. Odłamki zraniły stojących przy aucie wolontariuszy.

-Pamiętam każdą sekundę tego co się stało. Najpierw był ogromny huk i błysk, po czym przewróciłam się na ziemię. To była ogromna siła. Poczułam jak zaczyna ze mnie wypływać krew. W prawej nodze właściwie zupełnie już nie czułam bólu, z lewej czułam ogromny ból i po prostu zastanawiałam się, czy umieram – opowiada pani Grażyna.

Wolontariusze wyjaśniają, że zdawali sobie sprawę, iż przebywanie na terenie objętym działaniami wojennymi nie jest najbezpieczniejsze. Mieli świadomość, iż balansują na granicy życia i śmierci i to, czy coś się wydarzy, jest loterią. Gdyż przed pewnymi rzeczami można się zabezpieczyć, jednak na niektóre sprawy nikt nie ma wpływu. Lecz wiedzieli również, że osoby niepełnosprawne, których w Bachmucie jest sporo, nie przeżyją bez pomocy. Dlatego też, pomimo ryzyka, starali się im ją zapewnić.

O ile poprzednie trzy wyjazdy były dość krótkie, gdyż polegały tylko na dostarczeniu pomocy i szybkim powrocie, to tym razem miało być inaczej. Wszystko z uwagi na prawosławne święta Bożego Narodzenia. Do tego Władimir Putin ogłosił z tej okazji zawieszenie działań wojennych. Jak się okazało, były to tylko słowa.

-Chcieliśmy dać potrzebującym pomocy kawałeczek radości, trochę świąt. Grażynę przygotowała kutię, przygotowaliśmy podarki dla dzieci. Pojechaliśmy pod pierwszy punkt niezłomności, gdzie wydaliśmy część rzeczy. Było mnóstwo wolontariuszy i dziennikarzy. Wypiliśmy kawę, dołączył do nas jeszcze jeden wolontariusz – Denis, który miał nam wskazać kolejny punkt. Pojechaliśmy w to miejsce, wyszliśmy z auta a ja otworzyłem klapę bagażnika. Wszedłem do auta i kiedy miałem już podawać żywność, usłyszałem ogromny huk a mnie rzuciło na samym przód samochodu i zupełnie ogłuszyło. Kiedy się otrząsnąłem i wysiadłem, zobaczyłem dużo krwi i leżące przy samochodzie trzy osoby – Grażynę, Denisa i jeszcze jedną osobę – opowiada pan Kamil.

Poszkodowani wskazują, że było bardzo ciężko. Głównie z uwagi, iż na linii frontu nie jest prosto otrzymać pomoc. Dlatego też, pomimo podziurawionego przez odłamki auta i uszkodzonych dwóch kół, postanowili zawieść nim rannych w bezpieczniejsze miejsce. Jednak na szczęście niebawem dojechał ambulans z ratownikami.

-Pierwszym miejscem, w którym się znalazłam, było takie centrum pierwszej interwencyjnej pomocy w Bahmucie, które prowadzone jest przez wojskowych lekarzy. Tam zostałam zaopatrzona w takie bardzo podstawowe rzeczy, dostałam też mocne znieczulenie i przewieziono mnie do szpitala w Pawłohradzie w obwodzie dniepiotrkowski, gdzie spędziłam dwa czy trzy dni i wczoraj około godziny 17, po 18 godzinach podróży karetką, znalazłam się w Lublinie – opowiada pani Grażyna.

Wolontariusze tłumaczą, że nie można było uniknąć tego zdarzenia. Zapewniają, że zrobili wszystko co się dało, aby zapewnić sobie jak największe bezpieczeństwo. Mieli kamizelki kuloodporne i hełmy, jednak w takim miejscu może się wydarzyć wszystko i jest to loteria. Oboje dodają, że są szczęśliwi, iż udało im się przeżyć.

(fot. SPSK4)

72 komentarze

  1. Podziwiam tzch ludzi. Biorą w polsce bezpłatne urlopy by za własne pieniądze jechać w miejsca gdzie grozi śmierć i pomagać wrogim nam ludziom. Sami za własne pieniądze kupują sobie żywność, za własne pieniądze wynajmują lokum do mieszkania i teraz za własne pieniądze bedą się leczyć w Polsce. Święty Franciszek to przy nich lichwiarz.

  2. Uważam, że jest to proszenie się o śmierć w nie naszej wojnie. Może lepiej zacząć gromadzić siły, zapasy i środki u nas (w przeciwieństwie do tego co robi nasz dobroduszny rząd) bo jest duże prawdopodobieństwo, że sprawy przybiorą zły obrót i front zatrzyma się na Wiśle a my jesteśmy po jej złej stronie.

  3. Wolontariusze niech posprzątają groby pomordowanych przez banderowców. Może złapie ich jakaś refleksja i dojdzie do nich co robią źle.

    • to powiedz tym wszystkim, którzy wyjechali do niemca za chlebem, żeby wracali bo ich rodzice i dziadkowie wymordowali miliony!!!

      • Niemiec to był pryszcz przy tych ukraińskich diabłach. Oglądając dokumenty rodzinne to wyraźnie widać kto kogo zabijał. Niemiec wypuścił wszystkich grzecznych Polaków. Nawet włos nie spadł nikomu z głowy. Horror robili tylko ukraińcy. Nie wstydź się historii i mów prawdę. O tym nie wolno zapomnieć.

      • Obywatelu Niemców nikt nie sponsoruje od A do Z.

  4. Podziwiam was trzymajcie się dzielnie i wracajcie do zdrowia. Chciałbym mieć w sobie tyle odwagi co wy, i nie przejmujcie się tymi durnymi wpisami ruskich trolli i polskich pożytecznych idiotów.

  5. Kiedy szwaby oddadzą nam 6 bilionów?

  6. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Ogromny szacunek dla Was za pomoc tym biednym ludziom. Teraz zadbajcie o siebie. Ściskam.

    • Dlaczego ich zniechęcasz mówiąc: „teraz zadbajcie o siebie”, niech jadą, jest spora szansa, że nie wrócą…

  7. Ale się uśmiałem jak prezydent mówił, że zakończenie wojny jest wyzwaniem dla wolnego świata. Hahaha Jakiego świata? Wolnego?? Hahaha. Żeby zakończyć wojnę to trzeba chcieć, a nie eskalować konflikt jeszcze bardziej poprzez prowojenną narrację. A świat (zachodni) bo o nim mowa, wcale nie jest wolny. Jest pod amerykańskim butem, który wyciśnie z narodów ostatnią krew, by tylko mieć jak największe zyski, bo dla nich liczy się tylko kasa a nie człowiek.

  8. Ręnty im dajcie

    • Dziadek ze "slamsowa"

      Koniecznie renty, a i Virtuti Military w gratisie.

      • Kto wie, jak ci ludzie którym pomagali, zapamiętają, ze ruscy ich „de” odłamkami nafaszerowali, to może jakąś ulicę nazwą ich nazwiskami…

Z kraju