W 2020 roku było 50% mniej zachorowań na choroby zakaźne niż rok temu
16:42 29-12-2020 | Autor: redakcja
Wszyscy jesteśmy świadomi, iż skuteczna walka z pandemią koronawirusa wymaga na nas przestrzegania 3 zasad, które pozwolą nam zahamować jego rozprzestrzenianie się. Chodzi tu oczywiście o noszenie maseczek, zachowanie dystansu społecznego oraz higienę i dezynfekcję. Zasady te zostały wprowadzone jeszcze w marcu 2020 przez WHO w formie zaleceń, do których coraz bardziej się przekonujemy jako społeczeństwo w miarę postępowania pandemii. Liczne kampanie edukacyjne, oznakowanie, zaangażowanie naukowych autorytetów, a także celebrytów sprawiły, że stosujemy się do nich chętniej, dzięki czemu przyczyniamy się do redukcji transmisji koronawirusa. Ale czy tylko jego?
Statystyki występowania chorób zakaźnych w Polsce pokazują, że między 1 stycznia, a 30 listopada 2020 roku, odnotowano ponad połowę mniej przypadków zachorowań, niż w porównywalnym okresie rok wcześniej. Dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego potwierdzają, że w tym roku rzadziej zapadaliśmy na: grypę, zapalenie opon mózgowo – rdzeniowych, zapalenie mózgu, sepsę, czy zapalenie wątroby typu A.
Można powiedzieć, że (co prawda wymuszony pandemią groźnej choroby) globalny eksperyment wprowadzenia do powszechnego użytku między innymi dezynfekcji przyniósł pierwsze efekty, co pokazują konkretne liczby.
30% mniej grypy, 60% mniej zapaleń mózgu i 90% mniej zapaleń wątroby typu A
Od początku zeszłego roku do 30 listopada, w Polsce odnotowano 4 281 180 chorych na grypę, 1 289 przypadków zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych oraz 997 pacjentów z zapaleniem wątroby typu A. W tym samym okresie w 2020 roku zarejestrowano optymistyczne i dość mocne spadki, a wśród nich: 30% mniej zachorowań na grypę (2 977 700), 60% mniej przypadków zapalenia mózgu oraz zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych (467) i 90% (!) mniej pacjentów z zapaleniem wątroby typu A (102 osoby).
Konkluzja ekspertów i epidemiologów jest zgodna – za te spadki odpowiadają m.in. rutynowe w czasach pandemii SARS-CoV-2 stosowanie dezynfekcji oraz wzmożone przestrzeganie zasad higieny.
– Dane przedstawione przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego doskonale obrazują zależność pomiędzy wprowadzeniem wszechobecnej od marca dezynfekcji, a zahamowaniem zapadalności Polaków na choroby zakaźne. Powinien to być dla nas sygnał, iż higiena oraz stosowanie produktów profesjonalnej dezynfekcji chroni nas nie tylko przed koronawirusem, ale również przed chorobami, z którymi borykamy się od wielu lat – mówi lekarz epidemiolog Waldemar Ferschke, wiceprezes MEDISEPT. – Jak widać w statystykach, bardzo niewiele nam potrzeba, aby wyeliminować z naszego życia takie choroby jak zapalenie wątroby typu A. Cieszy również mniejsza ilość odnotowanych przypadków grypy, która jest dla nas bardzo niebezpieczna. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma. Jest to do osiągnięcia dzięki stosowaniu higieny i dezynfekcji, które powinny zostać z nami również po zakończonej pandemii koronawirusa – dodaje.
Sytuacja w ośrodkach służby zdrowia
Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli „Zakażenia szpitalne 2018”, infekcje nabyte podczas pobytu w szpitalu są związane z udzielaniem świadczeń zdrowotnych i stanowią aktualnie poważny problem wszystkich szpitali.
Podkreślono, że dotykają placówek również z krajów o najwyższych standardach opieki zdrowotnej i dotyczą od 5 do 10% osób leczonych w szpitalu. W 2018 roku założono, że ok. 5% pacjentów hospitalizowanych ulega zakażeniom, dało to roczną liczbę ok. 400 tys. przypadków. We wnioskach z kontroli wskazano, że przyczynami takiego stanu są m.in.: braki w personelu, zła sytuacja finansowa placówek oraz nierzetelne wywiązywanie się z obowiązków związanych ze sprzątaniem i dezynfekcją. Problemy te, dały o sobie znać również na początku pandemii koronawirusa, ponieważ, jak wynika ze statystyk, aż 30% (!) zakażeń w kraju stanowiły te spowodowane przez kontakty w szpitalach. Po wprowadzeniu restrykcji oraz systemowych rozwiązań radzenia sobie z pandemią, sytuacja się poprawiła, ale było to za mało, żeby powstrzymać powstawanie kolejnych ognisk choroby.
Zaimplementowanie systemowej dezynfekcji wśród pracowników służby zdrowia i pacjentów przyczyniło się do poprawy sytuacji epidemiologicznej placówkach zdrowotnych. Rozwijanie tych metod postępowania powinno poprawić również bezpieczeństwo pacjentów, kiedy uporamy się z pandemią. Światowy eksperyment z powszechnym wprowadzeniem restrykcji sanitarnych wyraźnie wskazuje, że zarówno służba zdrowia, szkolnictwo, placówki opiekuńcze, ale też my, zwykli ludzie, mamy szansę obronić się przed chorobą po prostu jej zapobiegając.
(fot. pixabay.com)
Bo w tym roku wszystko poszło na covid
co poszło na kovid to poszło
a reszta nie „chorowała” tylko sobie spokojnie umarła w domu…
za chorego lub za zgon na covid dużo lepsza kasa… i tak się steruje statystykami…
a i tak do krematorium… rodzinie to już obojętne…
???? no ba… Pewnie że mniej bo teraz to wszystko diagnozowali jako COVID-19… K wygląda na to że zamiast panikowac trzeba było dać się rozwijać bo COVID wynosił wszstko inne…
… żółtaczka a covid ? ! … żadnej różnicy ! … po co pisać takie bzdury ?
testy łapią wszystko.
Jedyna różnica to kasa jaką dostaje szpital za jedno i drugie.
O, mario wrócił z obchodu do cieciówki i przegląda prasówkę.
Bo wszystko było kwalifikowane jako covid 😛
Błazen
Bo nie wolno było było na nic innego chorować, tylko na koronawirusa można było i w sumie do tej pory jeszcze tak jest. Do puki ta szopka trwa to tylko na COVID można chorować
Z pod? W jakim to dialekcie? U was w slumsach tak się rozmawia?
za chorego lub za zgon na covid dużo lepsza kasa… i tak się steruje statystykami…
a i tak do krematorium… rodzinie to już obojętne…
… na perfumy kasa jest … na mydło już nie
Idziesz do lekarza „zdalnie” i mówisz: 38 gorączka i ból mięśni a „lekarz” to kowid nie grypa – grypa przestała istnieć!!!! Zamykamy ciebie i całą rodzinę w domu 🙂
Bo ludzie zostali pozbawieni dostępu do lekarza i leczą się poza systemem w zaciszu domowym. A słyszał ktoś żeby w tym roku grypa była? Nie ma tylko covid. A więcej ludzi umrze na drobne przeziębienie z chorobami współistniejącymi jak na ten cały covid.
A jak z adidasem?
Raz mniej diagnozowali, dwa mniej leczyli, bo wszystkie siły rzucone na Covid. Trzy jak ludzie siedzieli w domach to gdzie się mieli zakazać.
Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej obawiam się, że po prostu diagnostyka innych chorób leży. Teraz mają w sanepidach, szpitalach taki bałagan, że ja się boję czy tych wszystkich dawców krwi, osocza na inne choroby diagnozuja, bo tylko Covid.