Kilkukrotnie powtórzone oznakowanie, dodatkowo wyróżniające się znaki i liczne czerwone linie na jezdni znów okazały się niewidoczne. Na rondzie z pniakiem doszło do kolejnego zderzenia pojazdów.
Służby ratunkowe znów musiały interweniować na tzw. rondzie z pniakiem w Lublinie. Dla kolejnego kierowcy powtórzone oznakowanie, wyróżniające się znaki i liczne czerwone linie na jezdni okazały się bowiem niewidoczne.
Na tym rondzie nawet kilka razy dziennie potrafi dochodzić do kolizji i wypadków. Za każdym razem przyczyna jest taka sama: kierowcy nie patrzą na znaki, nie zastanawiają ich też, do czego służą czerwone linie na jezdni.
Po zaledwie 4 godzinach od rozpoczęcia Nowego Roku na lubelskim rondzie z pniakiem już miało miejsce zderzenie pojazdów. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Znów na tzw. rondzie z pniakiem zderzyły się dwa auta. Tradycyjnie już, jeden z kierowców sądził, że ma pierwszeństwo. Tym razem nikt nie ucierpiał.
Służby ratunkowe znów musiały interweniować na tzw. rondzie z pniakiem w Lublinie. Dla kolejnego kierowcy oznakowanie okazało się niewidoczne.
W identycznych okolicznościach jak wczoraj wieczorem, na tzw. rondzie z pniakiem doszło do kolejnego zderzenia pojazdów. Jedna osoba została poszkodowana, występują utrudnienia w ruchu.
Znów na tzw. rondzie z pniakiem zderzyły się dwa auta. Tradycyjnie już, jeden z kierowców sądził, że ma pierwszeństwo. Tym razem nikt nie ucierpiał.
Znów na tzw. rondzie z pniakiem zderzyły się dwa auta. Tradycyjnie już, jeden z kierowców sądził, że ma pierwszeństwo. Występują utrudnienia, jednak ruch odbywa się w miarę płynnie.
Znów na tzw. rondzie z pniakiem zderzyły się dwa auta. Tradycyjnie już, jeden z kierowców sądził, że ma pierwszeństwo. Nie zwrócił uwagi ani na dodatkowe znaki, ani na czerwone linie na jezdni.