Piątek, 10 maja 202410/05/2024
690 680 960
690 680 960

Wielka woda w Lublinie. Przed laty powodzie niejednokrotnie zalewały miasto, za każdym razem wiosną (wideo)

Paweł Małkowski, miłośnik historii z Lublina, przygotował kolejny, niezwykle ciekawy materiał przedstawiający dawne dzieje miasta. Tym razem temat na czasie, zwłaszcza że zbliża się ocieplenie, zaś topniejący śnieg sprawia, że wzrasta poziom wód w rzekach. Okazuje się, że powodzie zalewały Lublin kilkukrotnie.

Przez stulecia Lublin zmagał się z licznymi kataklizmami, miasto nawiedzały wielkie pożary i huragany, do tego dochodzą też zniszczenia wojenne. Przez lata miasto położne na wysokim wzgórzu było jednak chronione przed wielką wodą. Wszystko zmieniło się z chwilą nastania wieku pary i elektryczności, kiedy to Lublin zaczął zajmować tereny nizinne. Zabudowane zostały doliny nie zapominając o uregulowaniu rzek. Płynąca swobodnie Bystrzyca została wciśnięta wąskie koryto, podobnie było z jej dopływami Czechówką i Czerniejówką.

Zabezpieczeniem przed powodzią miały stanowić wybudowane na początku XX wieku wysokie wały oraz kanał ulgi. Kanały takie buduje się w rejonach, gdzie zabudowa nie pozwala na utworzenie zbiornika retencyjnego. Jego zadaniem było odprowadzenie nadmiaru wód wezbraniowych z Bystrzycy z obszaru zalewowego, jakim był teren po dawnym Stawie Królewskim. Obecnie są to tereny ogródków działkowych przy al. Unii Lubelskiej. Podobne rozwiązania zastosowano np. we Wrocławiu na Odrze czy Warszawie.

Dzień próby nadszedł niespodziewanie 26 lutego 1922 roku, kiedy to gruba pokrywa śnieżna zaczęła szybko topnieć. Ponieważ miasto położone jest na wzgórzach, zjawisko to przebiegało niezwykle gwałtownie. Największy problem sprawiła Bystrzyca, woda rozlała się szeroko po całej dolinie rzecznej, zatapiając łąki i niziny wdzierała się na tereny zabudowane. Najbardziej ucierpiały ulice Zamojska, Rusałka , Bychawska (obecnie Kunickiego) oraz Foksal (obecnie 1 Maja). Poddane próbie zostały też wybudowane kilkanaście lat wcześniej żelbetowe mosty przy ul. Zamojskiej i Kalinowszczyzna.

Podczas szybkiego wezbrania Bystrzycy pojawiło się niebezpieczeństwo zalania dzielnicy Podzamcze rzeką Czechówką, na której wystąpiło zjawisko tzw. cofki, polegającej na wpływaniu wezbraniowej wody z Bystrzycy w jej dopływy. Wdzierająca się woda zalała piwnice, suteryny i partery wielu budynków. Jak podaje „Tygodnik ilustrowany” z 1922 roku: Rozlew wody przedstawia się imponująco a siła prądu była tak wielka, że poniosła niektóre budynki i składy drzewa a nawet zabrała sieczkarnię z warsztatu narzędzi rolniczych Burzyńskiego przy moście Zamojskim. Potężny żywioł zaskoczył lublinian, wielu mieszkańców zostało uwięzionych w domach by się ratować, musieli uciekać oknami z wyższych pięter. Głośno było także o bohaterskim czynie pana Jachowicza, który ryzykując własne życie, uratował 12 osobową rodzinę uwięzioną w domu w pobliżu fabryki maszyn Moritza (obecnie galerii Gala).

Wtedy to mieszkańcy Lublina pierwszy raz stawili czoła powodzi, gdyż właśnie dzięki położeniu miasta na wzgórzu, wysoka woda mu nie zagrażała. Jednak nie była to ostatnia powódź. Kolejna nawiedziła miasto 18 lat później, a dokładnie w marcu 1940 roku. Wówczas starszym lublinianom przypomniały się zdarzenia z lat 20-tych. Mimo, że miasto było przygotowane, to skala zniszczeń była ogromna, gdyż nikt się nie spodziewał aż tak wysokiej wody.

Przyczyną ponownie było szybkie topienie grubej pokrywy śnieżnej. To w połączeniu z opadami deszczu sprawiło, że poziom we wszystkich lubelskich rzekach podnosił się jednocześnie. Tym razem dużym zagrożeniem okazała się niewielka rzeka Czechówka. Przy ulicy Lubartowskiej znajdował się wlot do tunelu, którym rzeka płynie pod miastem. Wąskie gardło hamowało pędzącą wodę podnosząc jej poziom o ponad 3 metry. W ten sposób rzeka rozlała się na całą szerokość doliny.

Pod wodą znalazł się most na Dolnej 3 Maja, Lubomelskiej, Snopkowskiej i Puławskiej. W niebezpieczeństwie była także drewniana śluza na pływalni przy ul. Lubomelskiej. Jak twierdzili świadkowie, cała konstrukcja tamy pod naporem wody zaczęła wyginać się i trzeszczeć grożąc zawaleniem. Gdyby do tego doszło, most na ul. Lubartowskiej, targ i gęsto zabudowane Podzamcze zostałyby zalane. Z kolej rzeka Czerniejówka zalała wszystkie cztery mosty łączące dzielnicę Dziesiątą z Kośminkiem oraz Drożdżownię.

Jednak największe spustoszenie spowodowała rzeka Bystrzyca. Pędzące ogromne ilości wody zalewały po kolei wszystkie niżej położone tereny. Pod wodą znalazł się tor wyścigowy i ulica Ciepła, woda przelała się także przez ul. Wapienną pędząc dalej ku miastu nieco zwolniła przy moście na al. Piłsudskiego. Tutaj swobodnie rozlała się na tereny przyszłego parku Ludowego woda docierając aż do ulicy Młyńskiej. Zagrożony był również Plac Dworcowy, tunel i ulica 1 Maja.

Niebezpiecznie było także na Klinie. Bystrzyca przedarła się na ulicę Żabią zalewając sutenery kamienic. Po drugiej stronie rzeki pod wodą znalazły się ulice Rusałka i Bulwarowa. Najgorzej było na Starych Bronowicach w pobliżu fabryki eternitu. Przed śluzą kanału ulgi, gromadzili się okoliczni mieszkańcy patrząc z niepokojem na żywioł niepokoili się o swoje domy. Wypełniona po brzegi Bystrzyca szukała ujścia. Napierająca woda rozerwała wał ziemny przy śluzie, a pędząc kanałem ulgi wdarła się na Stare Bronowice.

Żywioł nie oszczędził także części Kalinowszczyzny. W miejscu, gdzie Czechówka uchodzi do Bystrzycy, funkcjonował młyn braci Krausse oraz garbarnia Ajchenbauma. Gdyby nie kanał ulgi, którym poszedł główny nurt wody powodziowej, zniszczenia fabryk i Kalinowszczyzny byłyby większe. Opuszczając miasto woda powodziowa natrafiła jeszcze na dwie przeszkody w postaci żelbetowego mostu, który był ważną przeprawą łączącą Lublin z dzielnicami wschodnimi np. Tatarami czy rzeźnią miejską oraz wiaduktu kolejowego z nasypem. Dzięki temu, że Bystrzyca nie była tam ograniczona wałami, woda mogła swobodnie szeroko się rozlać.

Trzecia wielka woda nawiedziła Lublin, gdy miasto powoli z trudem dźwigało się ze zniszczeń wojennych. Wiosną 1947 roku na terenie całego kraju wystąpiło ryzyko powodzi spowodowanej wiosennymi roztopami. Gwałtowne ocieplenie w na początku marca przyśpieszyło topnienie grubej pokrywy śnieżnej. Początkowo systematyczne podnoszenie się poziomu wody w lubelskich rzekach nie wzbudzało niepokojów. Ówczesna prasa, jaką był Sztandar Ludu, skupiał się głównie na ogłoszonej wówczas amnestii szczególnie pisząc o żołnierzach podziemia.

Alarm powodziowy ogłoszono 6 marca, następnie na lubelskie drewniane mosty wysłano strażaków i techników by uchronić je przed niesionym przez nurt wody drewnem czy spływającym lodem. Takie patrole były m.in. na moście nad Czechówką przy ul. Snopkowskiej czy rzece Czerniejówce w okolicach ul. Pawiej. Powodzie z lat 40-tych były do siebie podobne. Wystąpiły wiosną, miały charakter roztopowy i swoim zasięgiem obejmowały ten sam obszar miasta.

Dokładnie 20 lat później Lublin znów musiał zmagać się z wysoką wodą, która później okazała się największą powodzią w historii miasta. Wiosną 1964 zalegała jeszcze gruba pokrywa śnieżna. Rzeka Bystrzyca była zamarznięta tylko po brzegach, z kolei na Wiśle czy Wieprzu przechodziło już czoło pochodu lodów. 4 kwietnia przez Lublin przeszła fala kulminacyjna, jej wysokość osiągnęła 452 cm. Ilość wody jaka płynęła Bystrzycą była porównywalna z Wisłą na wysokości Puław i wynosiła około 168m3/s, kiedy normalny poziom wynosił 5 m3/s.

Główną przyczyną rekordowej powodzi ponownie było nagłe topnienie grubej pokrywy śnieżnej połączone z intensywnymi opadami deszczu, którego było trzy razy więcej niż zwykle na przełomie lutego i marca. Straty jakie wyrządziła powódź odbiły się echem w całej Polsce, a wysokość odszkodowań wypłaconych przez Państwowy Zakład Ubezpieczeń była także rekordowa. Zdarzenie to na stałe wpisało się w historii miasta, bowiem przełożyło się na decyzję o wybudowaniu Zalewu Zemborzyckiego.

Od momentu, gdy Lublin chroniony jest zbiornikiem retencyjnym, ryzyko powodzi roztopowej znacznie się zmniejszyło. Nie oznacza to jednak, że gwałtowne wezbrania nie zagrażają miastu. Ostatnie takie wezbrania roztopowe były w 2001 i 2006 roku. Zdarza się, że gwałtowny wzrost poziomu wody w lubelskich rzekach spowodowany jest nawalnymi deszczami, wówczas straty mogą być równie wysokie. Miasto ma duży udział powierzchni nieprzepuszczalnej terenu, czyli betonu i asfaltu, oraz leży na wzgórzach, dlatego tereny położone niżej szczególnie narażone są na wezbrania lubelskich rzek, spowodowanych gwałtownymi opadami. Zjawiska te będą występować częściej ze względu zmiany klimatyczne.

(wideo Paweł Małkowski)

26 komentarzy

  1. Przez natarczywe reklamy nie jestem fanem Lublin 112 , jednak ten artykuł czytałem z przyjemnością.

    • Paweł z Lublina

      cóż wiadomo jak to z reklamami w dzisiejszych czasach – Ale miło ze przyjemnie sie czytało artykuł mam nadzieje ze załączony filmik też się podobał 🙂
      Zachęcam do obejrzenia pozostałych filmów na kanale – Pozdrawiam 🙂

    • Jasny Gwint !!!

      Piotrze – jak nie masz to zainstaluj Operę, tam w ustawieniach wyłączysz nadmiar reklam.
      Natomiast co do artykułu i filmu, wielki ukłon i dzięki autorowi.
      Jako małolat przeżyłem powódź w 1964 na „slamsowie”, wtedy mieszkałem z rodzicami w parterowym drewnianym domku gdzie woda wlewała sie przez okna. Kilka dni mieszkaliśmy w Szkole Podst. Nr.1 przy ul Kunickiego, gdzie otrzymaliśmy pomocowe paczki żywnościowe UNRA. w paczkach było m. in. solone masło, olej, mleko w proszku…
      Kiedy woda opadła na tyle, że można było wejść do domu, ojciec zrobił tratwę z drzwi od komórki i podkładów kolejowych, wtedy mogliśmy dostać się do ul. Kunickiego po jakieś zakupy, do szkoły, czy ojciec do pracy.

      • wodnik szuwarek

        Tak było fajnie, przygody, coś się działo i przyszła przebrzydła komuna i wszystko zniszczyła, wybudowała zbiornik retencyjny (zalew Zemborzycki) i nuda…
        choć teraz też jest coraz bardziej ciekawie, gdyż przez ponad 30 lat niepogłębiany zalew się wypłyca i traci pojemność retencyjną i może być medialnie…

        • Paweł z Lublina

          rozbawil mnie ten komentarz jednak duzo w nim racji teraz czekamy na remont zalewu bedzie ciekawie

      • Paweł z Lublina

        dziękuje 🙂 mam nadzieje ze film sie podobał . Pańska historia jest niesamowita to pewnie pamieta Pan wąskotorówke na Poczekajke i regulacje Bystrzycy na odcinku Stadnina – Most Piłsudskiego – czy ma Pan jakies dawne fotografie ?

        • Jasny Gwint !!!

          Nie, tych zdarzeń nie pamiętam, ja wtedy miałem 11 lat, a na mój pierwszy aparat fotograficzny „Druh”, musiałem znaleźć 150 butelek po wódce (tato za mało pił). Pierwsze moje zdjęcia wykonałem 3 lata później, ze szczytu słupa wys. nap. dopiero co postawionego, (jeszcze bez przewodów) koło mostu na ul. Pawiej.
          Jak znajdę to prześlę przez fejsa. Pozdrawiam serdecznie.

  2. „Miasto ma duży udział powierzchni nieprzepuszczalnej terenu, czyli betonu i asfaltu,”

    Jak to ma się do ulewy z 2019 roku w powiecie Janowskim gdzie całe wsie były pod wodą? Też betonoza?

    • Trochę tak, bo woda przez beton nie wsiąka, tylko spływa do rzek, a potem przepływając przez wsie je zalewa.

      • Mistrzu, słowo klucz- powódź błyskawiczna.

      • Paweł z Lublina

        zapewne pisze Pan o miejsowości Wierzchowiska i jej okolicach otóż te miejscowości zlokalizowane są w dnie jeziora , które niegdyś tam istniało 🙂 nic nadzywczajnego ukształtowanie terenu , lokalizacja bruzd erozyjnych suchych dolin po okresowych ciekach wodnych o dużym nachyleniu pozbawione roślinności dodatkowo proszę pamiętać , że gdy ziemia jest wysuszona jest warstwą trudnoprzepuszczalną

      • Paweł z Lublina

        Różnice wysokości w Lublinie sięgają nawet 20 metrów to przyspiesza spływ proszę zwrócić uwagę jak np Czechówka szybko przybiera nawet po niewielkich opadach

        • Z tego co kojarzę to Okolice Sławina to 230 mnpm a okolice oczyszczalni to 160 170 mnpm

  3. Mało wody źle, bo susza, dużo wody źle bo powódź. Ludu drogi zdecydujta sie.

    • Jak byśmy mieszkali w normalnym państwie to mielibyśmy dobrą gospodarkę wodną z licznymi zbiornikami retencyjnymi zabezpieczającymi przed powodziami i zmniejszającymi skutki suszy… ale żyjemy w polsce… czyli państwie teoretycznym z kartonu i trytek…

    • Paweł z Lublina

      największym problemem nie jest ilość wody tylko szybkość spływu – gdyby spowolnić i zatrzymać chociaż 30 % wód opadowych byłoby super

  4. Mieczysław Krab operator działa Krab

    >Miasto ma duży udział powierzchni nieprzepuszczalnej terenu, czyli betonu i asfaltu<
    A cóż za karkołomna bzdura? Może jednak chodzi o gliny i lessy?

    • Paweł z Lublina

      Miasto ma duży udział powierzchni nieprzepuszczalnej terenu, czyli betonu i asfaltu – to znaczy ze na obszarach miejskich jest więcj powierzchni nieprzepuszczalnych 🙂 a czy to bzdura proszę sprawdzić i porównać sobie prędkość spływu wody na betonie, asfalcie i lessie 🙂

  5. Hahaha „za każdym razem wiosną”. Autor powinien być dziennikarzem śledczym, tak ma trafione artykuły. Będę teraz Panem Artykułem „spadł deszcz i zrobiło się mokro” ?

  6. Bardzo ciekawy artykuł.
    Jedno „ale” – na początku Lublin jest napisany z małej litery

    Tym razem temat na czasie, zwłaszcza że zbliża się ocieplenie, zaś topniejący śnieg sprawia, że wzrasta poziom wód w rzekach. Okazuje się, że powodzie zalewały lublin kilkukrotnie.

    • Artykuł ciekawy. Rozbawiło mnie jedno zdanie: „Bystrzyca przedarła się na ulicę Żabią zalewając sutenery kamienic.”
      Dobrze tak tym sutenerom.

      • Paweł z Lublina

        tez to wylapalem 🙂 ale juz za pozno 🙂 przynajmniej jest wesolo fakt dobrze sutenerom 😀

  7. Ciekawy artykuł, z przyjemnością (mimo, że o powodziach) czyta się wrzutki z historii Lublina. Może więcej takich na 112?

  8. Pamiętam ze jeszcze gdzieś w okolicach połowy lat 90-tych nieźle podniósł się poziom Bystrzycy. Jako nastolatek chodziłem z kumplami na most na rzece na wysokości Romera i wody było tyle, że klękając na mostku prawie można było rękę zamoczyć w rzece. Woda przelewała się na drugą stronę wału – teraźniejszej „autostrady” rowerowej nad Zalew. Jak już poziom w rzece opadał, na łąkach po drugiej stronie ścieżki rowerowej gdzie woda nadal stała, widziałem gości z podbierakami jak wyciągali jeszcze ryby.