Strzelba stała w kącie od dłuższego czasu. Jest już wstępna przyczyna rodzinnej tragedii na Czechowie
18:49 07-04-2018

Wstępne ustalenia wskazują, że rodzina, której ciała znaleziono w piątkowy wieczór w jednym z mieszkań w bloku przy ul. Lawinowej w Lublinie, straciła życie na początku tygodnia. Najprawdopodobniej w poniedziałek lub wtorek. Wszyscy zginęli od strzału w głowę, przy czym najpierw zastrzelone zostały kobiety, które znajdowały się w swoich łóżkach. Jak udało nam się ustalić, starsza z nich najprawdopodobniej zginęła we śnie. Była w pidżamie i częściowo przykryta kołdrą.
Dotychczas przeprowadzone czynności wykazały, że praktycznie pewne jest, iż to 72-letni Wojciech B. najpierw zabił swoją 70-letnią żonę i 38-letnią córkę, po czym przeszedł do przedpokoju, gdzie popełnił samobójstwo. Znaleziono go leżącego na podłodze w kałuży krwi, obok niego znajdowała się strzelba.
O ile w mieszkaniu roznosił się już nieprzyjemny zapach, na zewnątrz nie był on jeszcze wyczuwalny. Zwłoki zostały odkryte po interwencji drugiej z córek małżeństwa, która od kilku dni nie mogła się w żaden sposób skontaktować z najbliższymi. Kobieta mieszkała w Warszawie, jednak postanowiła wraz z mężem przyjechać do Lublina, aby sprawdzić, co się stało. Nie mogąc dostać się do mieszkania, powiadomiła o wszystkim policję.
Funkcjonariusze po rozmowie z małżeństwem poprosili o pomoc strażaków. Ci dostali się do mieszkania, gdzie odkryto zwłoki. Jak nas poinformował kom. Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, rodzina pochodziła ze Świdnika. Do Lublina przeprowadzili się na czas remontu swojego mieszkania. W międzyczasie jednak, mężczyzna postanowił sprzedać mieszkanie w Świdniku. Wojciech B. był lekarzem, a jednocześnie od kilku kadencji pełnił funkcję miejskiego radnego w Świdniku.
Wstępnie ustalono, że mężczyzna cierpiał na depresję. Kolejnym powodem, który miał być przyczyną jego desperackiego czynu, były długi w jakie popadł. Udało nam się ustalić, że od pewnego czasu jego stan się pogarszał. Kilkukrotnie interweniowało w mieszkaniu też pogotowie ratunkowe.
Z rozmów z najbliższymi sąsiadami wynika, że była to normalna i spokojna rodzina. Nikt nigdy nie słyszał, żeby dochodziły z mieszkania krzyki czy kłótnie. Nie należeli również do takich, co izolują się przed innymi. Często zamieniali z sąsiadami po kilka słów, na mężczyznę zaś zawsze można było liczyć, w przypadku potrzeby pomocy. Podobnie mieli z nim jego pacjenci, gdyż zdarzało się, że przyjmował ich w domu, po godzinach.
Udało nam się również ustalić, że broń, z której cała trójka zginęła, od pewnego czasu stała w kącie w mieszkaniu. Widzieli ją odwiedzający lekarza. Wojciech B. miał na nią jednak pozwolenie i posiadał ją w pełni legalnie.
Galeria zdjęć





(fot. lublin112)
2018-04-07 18:39:00
no i wiktor przypal bedzie
Wreszcie jakiś artykuł, który można przeczytać i nie dostać mdłości. Ocena raczej nie należy do żadnego z internautów. 112 nie potrzebujecie moderatora ? 😉
Zdelegalizowac myslistwo, bo juz masa osob zginela z rak mysliwych specjalnie lub niby przez pomylke (z dzikiem jakos czesto ludzi mylą. Przypadek?)
Kurde szok. Znałem faceta od wielu lat. Mieliśmy działki na przeciwko siebie nad Piasecznem…..
Znałem go i to był kawał drania i złodzieja, zrujnował życie paru osobom. Uważam, że zastrzelenie siebie to najlepsze co zrobił, tylko szkoda, że o kilka lat za późno.
Czyżby Radny platformy oszustów z kłopotami finansowymi wezwanie do CBA dostał?