Wtorek, 19 marca 202419/03/2024
690 680 960
690 680 960

Zawiózł kolegę z podejrzeniem zawału do szpitala. Odesłali go do innej placówki, mężczyzna nie przeżył

Nie udało się uratować życia mężczyzny, który z zawałem serca został odesłany ze szpitala w Opolu Lubelskim. Pacjentowi poradzono, aby udał się do lekarza rodzinnego lub innej placówki.

Wszystko wydarzyło się w miniony czwartek, 22 lipca, w Opolu Lubelskim. Jak co dzień rano, dwaj koledzy umówili się przed Biedronką, skąd mieli udać się do pracy. Jednak na miejscu pojawił się tylko jeden mężczyzna. Nie mogąc się doczekać na współpracownika, postanowił do niego zadzwonić i zapytać, dlaczego się spóźnia.

Jak się okazało, pan Andrzej źle się poczuł i potrzebował pomocy. Nie mógł złapać tchu i poczuł ucisk w klatce piersiowej. Wiedział co to oznacza, gdyż przed czterema laty przeszedł zawał serca. Po chwili pod domem mężczyzny był już jego kolega. Postanowił on natychmiast zawieźć go do szpitala.

– Po wejściu na Izbę Przyjęć i wyjaśnieniu pielęgniarkom co się stało, te stwierdziły, iż szpital nie dysponuje sprzętem diagnostycznym i nie są w stanie mu pomóc. Pomimo tego, iż pan Andrzej czuł się coraz gorzej, to samo zakomunikował lekarz. Co więcej powiedział, aby udać się do lekarza rodzinnego lub do szpitala w Poniatowej – wyjaśniają nam zbulwersowani bliscy mężczyzny.

Ponieważ nie było ani chwili do stracenia, zapadła decyzja o udaniu się do szpitala w Poniatowej. Wiadome było bowiem, że u lekarza rodzinnego w tej sytuacji również nie uzyska się pomocy. Pomimo starań kierowcy, który robił wszystko, aby jak najszybciej dotrzeć do placówki, pan Andrzej zaczął słabnąć, a w połowie drogi stracił przytomność.

– W Poniatowej błyskawicznie zajęli się nim pracownicy szpitala. Jednak mimo starań ratowników medycznych oraz lekarza, oraz przeprowadzenia długiej reanimacji, nie udało się przywrócić akcji serca. Andrzej zmarł na drugi zawał – dodają jego bliscy.

Rodzinę mężczyzny, jak też jego znajomych zbulwersowało działanie pracowników szpitala w Opolu Lubelskim. Jak tłumaczą, placówka znajduje się zaledwie 100 metrów od jego domu, jednak nie uzyskał w niej żadnej pomocy. Zwłaszcza, że od początku było wyjaśniane lekarzom i pielęgniarkom, że jest to zawał serca. Nie ukrywają, że gdyby medycy zainteresowali się jego stanem, mężczyzna mógłby żyć.

Tymczasem szpital w Opolu Lubelskim jest zdania, że pacjent podejrzewając u siebie zawał serca, natychmiast powinien wezwać pogotowie ratunkowe. To samo w momencie, kiedy zaczął słabnąć podczas drogi do Poniatowej. Zapewniono nas jednak, że w placówce przeprowadzone zostanie postępowanie wyjaśniające.

(fot. pixabay.com/zdjęcie ilustracyjne)

76 komentarzy

  1. Pana medyka powinni osadzić o umyślne spowodowanie śmierci

  2. Ręce opadają … sami sobie wystawiają opinię ….
    W prywatnej przychodniu ten sam lekarz zachowałby się zgoła inaczej. Banda hien. Powiedzenie że żeby chorować trzeba mieć końskie zdrowie jak najbardziej na miejscu.
    Rodzina : złożyć zawiadomienie do prokuratury i zgłosić się do kancelarii celem sporu o odszkodowanie !
    MASAKRA

  3. Człowiek jest niczym jeśli nie ma znajomości,ludzie którzy nie mają znajomości czy to w służbie zdrowia czy na policji nie powinni się w ogóle rodzić,nikt ci człowieku nie pomoże jak nie masZ znajomosci

  4. Wszyscy tamci z tego szpitala w Opolu powinni zostać ukarani .. lekarze a dali umrzeć powinniście nawet wezwać barany śmigłowiec ale się nie chciało pozdro mam nadzieję że dostaniecie za to ale znając ten kraj raczej nie co ?

Z kraju