Jechała po pijanemu, potrąciła matkę z małym dzieckiem. Przed sądem odpowiada za zabójstwo
20:12 15-04-2023 | Autor: redakcja
W piątek przed Sądem Okręgowym w Zamościu ruszył proces Anny K., która jadąc po pijanemu potrąciła matkę z dzieckiem. Chodzi o tragiczny w skutkach wypadek, jaki miał miejsce 28 maja ub. r. w Krasnymstawie. W sobotnie przedpołudnie kierująca toyotą kobieta na ulicy Królowej Sońki wjechała w zaparkowane dwa auta: audi i mitsubishi. Widząc co się stało, zaczęła odjeżdżać. Po kilku minutach, na zlokalizowanej w pobliżu ul. Kościuszki, doprowadziła do kolejnej kolizji. Tu również nie zamierzała zostać na miejscu.
W trakcie ucieczki staranowała jadącą rowerem kobietę, która w zamontowanym na bagażniku foteliku przewoziła małe dziecko. Ranna 45-latka i jej 3-letni syn w ciężkim stanie trafili do szpitala. Pomimo starań lekarzy, życia kobiety nie udało się uratować. Zmarła ona dwa dni później. Na szczęście chłopiec po długim leczeniu wrócił do zdrowia.
Po potrąceniu, dzięki reakcji świadków, kierująca toyotą została zatrzymana. Była od niej wyczuwalna była silna woń alkoholu, jednak nie zgodziła się na badanie alkomatem. Kiedy po pewnym czasie w końcu się na to zdecydowała, urządzenie pokazało 2,5 promila alkoholu w jej organizmie. Jednak analiza próbek krwi wykazała, że w momencie wypadku kobieta miała aż 3,5 promila.
Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie prowadziła postępowanie w kierunku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Jednak postanowiła przedstawić Annie K. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Do tego dochodzi usiłowanie zabójstwa syna ofiary, który w zdarzeniu odniósł obrażenia ciała oraz kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości, a także naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariusza policji. Jak nam wówczas przekazano, okoliczności mających wpływ na tą decyzję było kilka. Jedna z nich to fakt, iż sprawczyni wypadku miała możliwość uniknięcia zdarzenia. Jednak nie zrobiła nic w tym kierunku.
Przed sądem oskarżona odmówiła składania wyjaśnień, postanowiła również nie odpowiadać na pytania zarówno swojego adwokata, jak też prokuratora. Zabierała głos jedynie, kiedy pytania zadawał jej sąd.
– Wysoki sądzie przyznaję się do prowadzenia pod wpływem alkoholu, przyznaję się do spowodowania wypadku. Podtrzymuję też swoje wcześniejsze zeznania – oznajmiła Anna K. podczas rozprawy.
Sąd odczytał więc zeznania, jakie kobieta złożyła w trakcie śledztwa. Wyjaśniała, że pojechała do znajomej do Świdnika. Tam przez kilka godzin spożywała alkohol. Impreza trwała od godziny 15 do 1 w nocy. Następnie położyła się spać. Następnego dnia zdecydowała się wracać do domu. Jak stwierdziła, wsiadła za kierownicę, gdyż nie bolała ją głowa a także nie wymiotowała. Miała się czuć na tyle dobrze, że udała się jeszcze na targ na zakupy.
Z kolei ostatnie co pamięta, to moment, kiedy przed swoim autem dostrzegła dziecko. Miało ono znajdować się w wózku, „na kostce przy uliczce”. Obok stała kobieta, która zrywała z drzewa kwiatki. Kierująca sugerowała, że wózek „jakby stoczył się na drogę”. Zapewniała też, że dalej nie pamięta co się działo. W swoich wyjaśnieniach dodała, iż przed laty nadużywała alkoholu przez co trafiła na leczenie odwykowe a także psychologiczne do grupy Anonimowych Alkoholików. Wszystko dlatego, że upijała się, a potem ciężko chorowała i „lądowała na kroplówkach””. W ostatnim miesiącach przed wypadkiem znów zaczęła pić, jednak tym razem „miała się już nie upijać”.
W sądzie była również rodzina ofiary. Mąż 45-latki przypominał, że jego żona zginęła 300 metrów od domu i osierociła czwórkę dzieci w wieku do 4 do 23 lat. Nie dał też wiary zeznaniom oskarżonej, a dokładnie jej relacji dotyczącej owego wózka i zrywania kwiatów. Wskazał, że od początku wiadome jest, że jego małżonka została staranowana przez auto, kiedy jechała wraz z synem rowerem.
Annie K. za popełnione przestępstwa grozi dożywocie.
(fot. policja)
Alkohol jest dla ludzi mądrych, człowiek po alkoholu ma zachować jasność umysłu wystarczyło tym czołgiem jechać 40km/h i bardzo uważać na takiej uliczce z mnóstwem domów .Ci co nie umieją jeździć to powinni jeździć np deawoo Tico a jazda po pijanemu takim masywnym samochodem z prędkością 80 czy 100 km/h po takiej ulicy to śmierć,to dobrze że nie walnęła np w grupę 10 osób
Musiała rano pić ,bo gdyby tak było, że o pierwszej w nocy był ostatni alkohol to by nie było 3,5 czy 2,5 promila w samo południe w sobotę
Przecież to babsko nie powinno już wyjść do końca życia z więzienia i ciężka praca na utrzymanie za kratkami.
utylizacja starej brzydkiej pijanej klempy
Jest tylko jedna partia, która otwarcie mówi o przywróceniu kary śmierci, jakoś nie cieszy się dużym poparciem.
Do kamieniołomu ja dać i niech pracuje do końca życia o chlebie i wodzie, resztę zarobionych pieniędzy niech oddaje dla chłopaka poszkodowanego w wypadku.
Tak samo poza tym szm@c!$kiem sąd, prokuratura i policja powinien zająć się całą jej rodziną. Skoro miała takie problemy, to jakim cudem wsiadłą do auta i miała do niego kluczyki.
Ciąć na plasterki i posypywać solą. W głowie się nie mieści co zrobiło to „coś” bo człowiekim bym nie nazwał.
Dlatego każdy menel który jeździ po kielichu powinien mieć rekwirowane auto, system dozoro elektronicznego!!!!!
A kary za łamanie prawa ruchu drogowego powinny byc jeszcze bardziej surowego. Mam nadzieję, że po wyborach wejdzie nowa nowelizacja i kary będą jeszcze surowsze!!!!