Po pożarze w DSK: W przyszłym tygodniu szpital zacznie przyjmować pacjentów
11:41 06-02-2016
Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Lublinie jest jedyną tego typu specjalistyczną placówką w tej części kraju. Po środowym pożarze władze szpitala starają się zrobić wszystko, by placówka jak najszybciej wznowiła normalną pracę. Ponieważ ogień pojawił się w pomieszczeniu akumulatorowni, w budynku nie ma zasilania awaryjnego. Jest ono bardzo ważne, gdyż w przypadku braku prądu, nie ma możliwości zasilania żadnych urządzeń.
Już kilka godzin po pożarze wstrzymano przyjmowanie planowych pacjentów. Pracownicy szpitala dzwonili do wszystkich, którzy byli zapisania do przyjęcia, informując o przesunięciu terminu. Co więcej, nieczynne są także bloki operacyjne, stacja dializ i oddział intensywnej terapii. Dyrekcja szpitala od razu porozumiała się z pobliskim Szpitalem Klinicznym nr 4, w sprawie ewentualnej pomocy dla pacjentów, którzy docierają pozaplanowo. Z kolei pacjenci z nagłymi przypadkami przewożeni są do innych placówek. W ten sposób jedno z dzieci trafiło do szpitala w Puławach, inne zaś do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka.
W szpitalu dziecięcym cały czas pracują eksperci, by jak najszybciej przywrócić awaryjne zasilanie. Są już dobre informacje, gdyż jak nas poinformowano, w poniedziałek powinien zostać uruchomiony blok operacyjny oraz oddział intensywnej terapii. To pozwoli na wznowienie wykonywania zabiegów, na początek jednak tylko dla nagłych przypadków. Z kolei we wtorek, powinno rozpocząć się przyjmowanie pacjentów, którzy mieli zaplanowany pobyt w szpitalu.
(fot. lublin112)
2016-02-06 11:40:43
reklama
Czy w ramach szukania oszczędności, szpital pozwalniał elektryków? Dziwne, że taka siłownia nie posiada zabezpieczeń.
To co mowisz to raz, a dwa to taka ze ci „eksperci” powinni zapie*dalac dzien i noc żeby jak najszybciej wszystko wróciło do normy, a nie dopiero w poniedziałek. To nie budka z kebabem tylko szpital.
Tak, to są te pi……e oszczędności w tym kraju. Nie chce mi się wierzyć, żeby w takich urządzeniach nie było żadnych
zabezpieczeń. Kogoś powinni wziąć za d…………
Tak naprawdę nie wiemy co tam się spaliło i od czego.
Gdyby było zabezpieczenie na każdym ogniwie i czułe baterii to by się nie nazywało układem zasilania gwarantowanego tylko układem zasilania niepewnego.
Trudno jest zabezpieczyć układ, w którym priorytetem jest niezawodność zasilania.
Inna sprawa to okresowe przeglądy i konserwacja – ryzyko uszkodzenia powinno być minimalne.
Kiedy był ten pożar?