Środa, 04 grudnia 202404/12/2024
690 680 960
690 680 960

Spędził 9 godzin na izbie przyjęć. Mijali go lekarze, a on konał

W sprawie pacjenta, który 18 marca zmarł po 9 godzinach oczekiwania na pomoc lekarską na izbie przyjęć Sosnowieckiego Szpitala Miejskiego, Rzecznik Praw Pacjenta zdecydował o wszczęciu postępowania wyjaśniającego i kontroli.

– To z jaką bezdusznością personelu medycznego został potraktowany mój szwagier śp. Krzysztof na izbie przyjęć szpitala na Zegadłowicza w Sosnowcu niech będzie przestrogą dla innych, może ten post uratuje czyjeś życie – tak zaczyna się relacja pani Anny na Facebooku, której szwagier zmarł po 9 godzinach oczekiwania na pomoc w szpitalnej izbie przyjęć.

Oto cała historia, którą Pani Anna zamieściła na swoim profilu na Facebooku. Opisuje ona to, co przez 9 godzin wydarzyło się w szpitalu, po przyjeździe jej szwagra z opuchniętą nogą, z podejrzeniem zatoru.

_____________________
Krzysztof został odwieziony na izbę przyjęć przez mojego męża w poniedziałek rano. Z opuchniętą i siną nogą od kolana w dół wszedł na izbę o własnych siłach około 10.30. Został tam skierowany w trybie pilnym przez lekarza rodzinnego. Na skierowaniu było napisane, że problemem puchnięcia są naczynia. Wszystko wskazywało na zator, stan zagrażający życiu. Mimo to dostał kolor zielony z oczekiwaniem powyżej 4 godzin. Z nogi cały czas sączył się płyn z krwią. To co widać na zdjęciu powstało w ciągu zaledwie 15 minut. Takich śladów płynu pozostawił po sobie mnóstwo na całej izbie, w windzie, toalecie… Nikogo to nie zainteresowało.

Profesjonalną pomoc dostał dopiero ok 19.20 czyli po około 9 godzinach czekania kiedy już konał. Proszę sobie wyobrazić ile przez ten czas stracił krwi. Ale po kolei.

Pierwsze zainteresowanie lekarzy to godzina około 12, kiedy mąż zawiózł szwagra na badanie drożności żył. Potem zjazd na izbę i czekanie. Długie czekanie. W tym czasie Krzysztof tracił głos, bełkotał, kiedy podniósł się z wózka, natychmiast tracił równowagę, był roztrzęsiony. Rano rozmawiał i zachowywał się normalnie. Kiedy mąż mówił o tych objawach napotkanym na izbie lekarzom został zignorowany. Nawet nie zmierzono poziomu glukozy zwykłym glukometrem. Krzysztof był zdrowy. Pomagał innym, przez lata honorowo oddawał krew, był zawsze przy tym badany.

Mąż prosił mijających Krzysztofa lekarzy, aby zrobili mu podstawowe badania krwi. Bez rezultatu. Bardzo cierpiącemu szwagrowi pobrano krew do badania dopiero po 4 godzinach. W tym czasie na izbie nie było dużo osób oczekujących. Po godzinie 13 raptem 3-4 osoby. Lekarze przechodzili często. Pomimo próśb żaden z nich nie zajął się profesjonalnie męczącym się szwagrem. Tylko zdawkowe pytania, boli? Jak się pan czuje? Jedyną osobą, która zajmowała się Krzysztofem była pani sprzątająca, która co 15 minut wymieniała ręczniki spod nogi. Jak powiedziała następnego dnia jedna z pielęgniarek, jak pracuje już ponad 20 lat, takiej nogi jeszcze nie widziała. O powadze sytuacji niech świadczy fakt, że inni, obcy ludzie reagowali na to co się dzieje. Mówili, że jest z nim coraz gorzej. W tym czasie stan szwagra się strasznie pogarszał.

Tracił krew. Noga była w stanie katastrofalnym. Była godzina 16. O godzinie 17.20 czyli po siedmiu godzinach na izbie, na leżance został podpięty pod ciśnieniomierz. 66/46 to stan zapaści. Obecna już wtedy mama Krzyśka prosiła pielęgniarki o pomoc. Krzysztof powoli tracił życie. O 19.20 do szwagra została skierowana pani psychiatra bądź psycholog (sic!) stwierdziła, że potrzebna jest natychmiastowa pomoc lekarska. W tym czasie Krzysiu zwymiotował i stracił przytomność. Był kilkakrotnie reanimowany. Po 21 została wezwana karetka by przewieźć go do Chorzowa. Nie zdążył tam pojechać. Zmarł na izbie przyjęć około 22.00.

To co spotkało mojego szwagra na izbie przyjęć tego szpitala to dramat. Na pomoc czekał od 10.30. W tym czasie mijany był przez lekarzy. Część z nich kątem oka zerkała na nogę Krzyśka. Widzieli jej stan, plamy na podłodze. Nie było reakcji, nie otrzymał pomocy takiej jak powinien. Czekał na nią 9 godzin. Zmarł na izbie przyjęć w męczarniach. Bez względu na przyczynę śmierci, szwagier nie powinien w taki sposób umierać, w miejscu zaufania jakim jest szpital, bez pomocy i nadzoru. Jak nas poinformowano okolicznościami śmierci zajmuje się prok. Sosnowiec Południe.

Jednego jesteśmy pewni, Krzysztof zmarł przez niechlujstwo i straszne zaniedbania personelu tego szpitala. Nie znamy w tej chwili bezpośredniej przyczyny śmierci, mimo wszystko, jaka by nie była, nie otrzymał na czas pomocy. Czekał na nią bardzo długo. Za długo.
Niech puentą tego opisu będą słowa jednego z ordynatorów szpitala z którym rozmawialiśmy następnego dnia „Znam sytuację. O jedno, co mogę mieć pretensje do moich kolegów to, że nie zareagowali tak jak trzeba. Mnie profesorowie uczyli czegoś innego. Oni to zaniedbali”
Krzysztof miał 39 lat.

_____________________

Bartłomiej Chmielowiec prowadzi postępowanie wyjaśniające w zakresie naruszenia prawa pacjenta do świadczeń zdrowotnych. Rzecznik bada m.in. reakcje personelu medycznego w opisywanym przypadku, obowiązujące w szpitalu procedury, ich przestrzeganie i stopień zapewnienia pacjentom bezpieczeństwa zdrowotnego. W niniejszej sprawie Rzecznik podjął współpracę z Prokuraturą Rejonową Sosnowiec-Południe.

– Takie sytuacje absolutnie nie powinny mieć miejsca – powiedział Rzecznik Praw Pacjenta. – Będziemy kompleksowo sprawdzać funkcjonowanie tego szpitala również w przeszłości. Pacjenci muszą być przede wszystkim bezpieczni. – dodał Bartłomiej Chmielowiec.

(fot. Facebook)

26 komentarzy

  1. to co ? kiedy strajk lekarzy ?
    kasa kasa kasa ….

  2. Dziś nie ma już prawdziwych lekarzy.
    Ocena: 0

    Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam:

    obowiązki te sumiennie spełniać;
    służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu;
    według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, a chorym nieść pomoc bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek;
    nie nadużywać ich zaufania i dochować tajemnicy lekarskiej nawet po śmierci chorego;
    strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, a do kolegów lekarzy odnosić się z należną im życzliwością, nie podważając zaufania do nich, jednak postępując bezstronnie i mając na względzie dobro chorych;
    stale poszerzać swą wiedzę lekarską i podawać do wiadomości świata lekarskiego wszystko to, co uda mi się wynaleźć i udoskonalić.
    Przyrzekam to uroczyście!

    • Dziś nie ma już prawdziwych lekarzy.
      Ocena: 0

      Niech każdy pseudolekarz sobie przypomni te słowa. Ja wiem, że dziś liczy się status społeczny i hajs ale żeby konającego zostawić bez pomocy? Ci którzy go mijali i nie reagowali życzę wam takiej samej śmierci w męczarniach. Nie zasługujecie na tytuł lekarza nawet nie zasługujecie na to aby nazywać was ludźmi, nawet psami was nie nazwę bo to była by obraza dla psa. Jesteście po prostu śmieciami.

  3. to tak nie jest jak w serialu ?
    Ocena: 0

    No jak to mozliwe …oglądałem kiedyś serial o jakimś szpitalu w leśnej górze i tam zajmowali się kazdym przypadkiem jak by to był ktoś ważny albo z rodziny ..wszelkie badania czy tomografia od ręki.lekarze przeżywają stan kazdego pacjenta nawet w domu …to oni w tym serialu pokazują nieprawdę ,czy jak ?

    • Dziś nie ma już prawdziwych lekarzy.
      Ocena: 0

      Serial to serial, prawdziwe życie weryfikuje jak jest naprawdę.

  4. Może klauzula sumienia nie pozwalała się zająć pacjentem.

  5. Ocena: 0

    Moja mama z podejrzeniem zawału leżała na izbie przyjęć 25 godzin zanim trafiła na salę. Pomogła groźba rozmowy z dyrektorem i złożenia skargi. Zauważyłem przy okazji, że szybciej służby medyczne zajmują się przywiezionymi w stanie upojenia alkoholowego ulicznikami niż „zwykłymi” pacjentami. Takie ponoć są procedury. Sam też doświadczyłem wątpliwych uroków pobytu na SOR-ze. Czasem czułem się jak rzecz, przedmiot czekający na to, by ktoś pomógł. Nie zawsze tak było. Wdzięczny jestem tym, lekarzom, którzy ratowali i uratowali mi życie (SPSK 4 – kardiologia), ale są i tacy medycy, którzy nie dorośli do tego pięknego zawodu.

  6. Ocena: 0

    Odpowiedzialny za ten megaskandal utonął w kloace własnego gów.. ..

  7. sebix w BMW--io
    Ocena: 0

    jak to się mówi, jak nie posmarujesz to nie pojedziesz. Szkoda gościa, wyrazy współczucia dla najbliższych.

  8. Ocena: 0

    NIEWYOBRAŻALNE SKUR….. OD LUDZI, NA KTÓRYCH POMOC LICZYMY! JAKIM SKUR…. BEZ SERCA TRZEBA BYĆ ABY PATRZEC NA CZYJES CIERPIENIE KONANIE, BŁAGANIE O POMOC I JEJ NIE UDZIELENIE?! JAKA KUR…. ** BEZ SERCA W KITLU KTÓRA TO PRZYRZEKAŁA NIESC POMOC PACJENTOWI.

  9. Ocena: 0

    to wina tego,że konowały za mało zarabiają.
    za 15tys.będą sobie zawracać d…pę jakim chorym???
    strajkujcie!
    żądajcie podwyżek!

  10. Musiałem dać lekarzowi w łapę 2 koła żeby moja mama mogła umrzeć godnie i bez niepotrzebnych cierpień.Zanim dostał kasę w łapę był chamski i odpowiadał co od niego chcemy jak tu się nie da nic zrobić.Wszystko działo się w Lublinie na Jaczewskiego

Z kraju

Polityka i społeczeństwo

Nauka i technologia