Wtorek, 19 marca 202419/03/2024
690 680 960
690 680 960

Są wyniki badań padłych sokołów. Nie pozostawiają złudzeń, ptaki otruto

To, co przypuszczano na samym początku, znalazło potwierdzenie w wynikach badań. Lubelskie sokoły zatruły się silnym i zakazanym związkiem chemicznym. Wykorzystywany on jest właśnie w celu eliminacji ptaków drapieżnych.

Jest już pewne, że mieszkające na kominie Elektrociepłowni Wrotków w Lublinie sokoły wędrowne zatruły się silnie toksycznym pestycydem. We wtorek 7 maja internauci podglądający życie tych drapieżnych ptaków dostrzegli pogarszający się ich stan zdrowia. Z siedmiu ptaków w dobrej formie pozostał tylko samiec, który odleciał z gniazda. Z kolei stan samicy i pięciu młodych bardzo szybko stawał się agonalny. Żeby internauci nie musieli patrzeć na ich cierpienie, transmisja została wyłączona.

Ornitolog, który opiekuje się sokolą rodziną potwierdził nam już na początku, że wszystko wskazuje na to, że ptaki zostały otrute. Dwa z nich, pisklęta, nie przeżyły. Samica i trójka kolejnych piskląt z biegiem czasu zaczęły nabierać sił i odzyskiwać sprawność. Padłe ptaki zostały zabrane z gniazda i przekazane do badań w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach. Jest to jeden z najważniejszych ośrodków naukowych w zakresie nauk weterynaryjnych w Unii Europejskiej i jedyna tego typu placówka naukowa w Polsce.

Jak poinformowało Lubelskie Towarzystwo Ornitologiczne, wyniki analizy toksykologicznej nie pozostawiają żadnych złudzeń. W badanych tkankach obu piskląt laboranci stwierdzili obecność karbofuranu, czyli silnej substancji chemicznej, której używanie na terenie Unii Europejskiej jest zakazane. Kiedyś środek ten stosowano jako składnik preparatów o działaniu owadobójczym. Obecnie, jak twierdzą ornitolodzy, jest on nielegalnie wykorzystywany do eliminowania zwierząt drapieżnych.

Sytuacja jest poważna, gdyż jak wyjaśnia ornitolog Sylwester Aftyka z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego, tylko w ostatnim czasie do puławskiego zakładu trafiło do badań 20 martwych bielików.

Tego typu przypadków nie brakowało również w naszym regionie. Na początku ubiegłego roku serię otruć zanotowano przy granicy Lubelszczyzny z Podkarpaciem, w okolicach Nadleśnictwa Narol. Kolejne dwa bieliki znaleziono w Przeorsku w powiecie tomaszowskim. Tym ptakom udało się pomóc i zostały one uratowane.

Kiedy jeden z nich trafił na badania do lubelskiej Fundacji Epicrates okazało się, że oprócz otrucia, do orła ktoś strzelał. W jego skrzydłach znajdowały się bowiem śruty. Z kolei pod koniec ub. roku wiele martwych ptaków drapieżnych znaleziono w okolicach Spiczyna w powiecie łęczyńskim. Fundacja Lubelska Straż Ochrony Zwierząt informowała nas wtedy, że zostały one celowo otrute.

(fot. Elektrociepłownia Lublin)

42 komentarze

  1. Do Lublin112.
    Bardzo mi żal tej dwójki piskląt, ale bardzo proszę piszcie tak jak było na prawdę zamiast ubarwiać swoje artykuły. Śledziłam całą tę sytuację na bieżąco jeszcze zanim u samicy wystąpiły niepokojące objawy (mam ją nawet zarejestrowaną). Jestem jedną z tych osób, które widząc co się dzieje szukały pomocy dla tych ptaków.
    Poniżej podaję informacje, które powinny być sprostowane:
    1.Samiec nie wyleciał z gniazda, bo go tam w ogóle nie było (w okresie wychowywania młodych samiec przede wszystkim poluje i bardzo rzadko bywa w gnieździe).
    2. Z gniazda wyleciała samica. Stało się to w chwili, gdy spieszący z pomocą pracownicy LTO byli przy gnieździe (co biorąc pod uwagę jej ciężki stan, było wielkim zaskoczeniem)
    3. Trójka piskląt, która przeżyła absolutnie nie była w agonalnym stanie, a wprost przeciwnie. To, że leżały spokojne było naturalną reakcją na to co się działo w gnieździe. Te pisklęta miały szczęście, bo najprawdopodobniej w ogóle nie uczestniczyły w tym tragicznym karmieniu.

  2. Nie wiem człowieku czy Ty w ogóle rozróżniasz rodzaje ptaków, jak zreszta większośc wypowiadających sie tu ekspertów. Gołębi wcale nie jest tak dużo, kiedyś może było tego od groma, ale obecnie ta ich populacja zmalała. Ludzie przestali je dokarmiać, a te trzymane w klatkach przez hodowców nie latają cały czas srając gdzie popadnie. Większa plaga w tym mieście to gawrony, kawki i okresowo rybitwy, tego dziadostwa jest naprawdę dużo, walą po parapetach, samochodach, zrzucaja orzechy na auta, łażą po nich i dziobią, rozdłubuja śmietniki, zagrażają bezpieczeństwu lotniczemu i pewnie jeszcze kilka argumentów by się znalazło.
    Ale sokół nie taki głupi, łatwiej mu upolować małego grubego wolnego gołębia niż ganiać za kawkami i wronami z których i tak dużo miesa nie bedzie. Gołębie były hodowane od dawien dawna, pełniły również rolę pocztową, pomagały ludziom, nazywanie ich szczurami to drobna przesada. Wiadomo, że czasu się zmieniły, ale bardziej bezpiecznie czuję jak lata mi nad głowa gołab, który co najwyżej na mnie narobi, niż sokół, który jest ptakiem drapieżnym, tym bardziej jak jest dziki, bez nadzoru, nigdy nie wiadomo co takiemu odwali, może zaatakować małe dziecko. Trzymanie tych ptaków samopas w mieście to nie jest najlepszy pomysł, a i one same napewno lepiej czuły by sie gdzieś, gdzie jest więcej zieleni zamiast szarości bloków, smogu i spalin czy dymu z komina na którym sie osiedliły.

    • Geniuszu, sokoły nie atakują niczego na ziemi, chwytają zdobycz jedynie w locie, jaki atak na jakie dziecko, ogarnij się.

      • Tak tak, zobaczymy co powiesz jak dojdzie do tragedii doszło ekspercie. Znasz się tak samo co i reszta pyskaczy

  3. To sprawka brudasów i śmierdzieli ,gołębiarzy a na gołębie najlepsza czerwona pszenica

  4. Gołębie śmierdzą i srają gdzie popadnie, z wyglądu i charakteru podobne do swoich właścicieli, śmierdzących ulanych Januszy w brudnych kufajkach. Obydwa te podgatunki charakteryzują się tępotą i uprzykrzaniem innym życia.

  5. Też posiadam gołębie i jedno wiem że dobry hodowca liczy na ptaki w super kondycji szybkie zwinne sprawne , ofiarami jastrzębi Sokołów krogulcy padają gołębie słabe takie które nie zrobią czasu a żeby genów nie przekazywały dalej zostaną wyeliminowane z gołębnika u mnie to się nazywa selekcja naturalna koledzy gołębiarze

  6. Dokładnie tak jak mówisz Falconer, miałem kiedyś w rodzinie gołębiarza i pamiętam jak nieraz szło po kilkadziesiąt sztuk na rosół bo były „szmaciarzami” które szkoda karmić. I faktycznie prawie żaden z tych pozostawianych nie szedł na karmę dla jastrzębi .

  7. Myślę że już wiedzą kto był właścicielem….jeśli to był gołąb hodowlany…szkoda że nie napisali że zabezpieczyli obrączkę…to by już na samym początku rozwiało wątpliwości 😉

  8. Najbliżsi „gołębiarze” koło komina to okolice ul. Wyzwolenia, ul. Nadrzeczna jest ich tam może z pięciu albo i czterech, daleko nie trzeba szukać. Po tych rejonach to następni „hodowcy” są poza granicami Lublina…

    • Znam nawet taki przypadek gdzie zabił sąsiadce kota siekierą (łeb mu zmiażdżył), bo przychodził do niego po gołębie i wrzucił sąsiadce truchło z powrotem za płot i udawał, że to nie on…

    • Są też bliżej komina (Świętochowskiego, Słowackiego).
      Pozdrawiam z Dziesiątej 🙂

  9. Głoeny ból u hodowców gołębi to to że kupują badziew od drugiego bo ten chce się tego pozbyć z tego co kupią to 5%jest ok reszta to chłam, Janusz płacze że stracił 3000szt. Dzięki ptakom drapieżnym zaoszczedziłeś na ziarnie bo miałeś 3000szt. badziewia u mnie z gołębnika poszło 20szt. Od jesieni i się tym nie przejmuje dały się złapać to dały, spacerując wokół swojego domu tylko liczyłem ile stołówek drapieżnika było i nie płakałem. Hodowców żyj w zgodzie z przyrodą bo ten ptak drapieżny robi ci dużo roboty z osobnikami słabymi które tylko jedzą a efektów nie ma reszta uczy się unikać drapieżnika i zrobi ci efekty

  10. ŁAPAĆ I LIKWIDOWAĆ TO BADZIEWIE PEŁNE NIEBO A BAŻANTÓW I KUROPATW JAK NA LEKARSTWO

Z kraju