Poniedziałek, 29 kwietnia 202429/04/2024
690 680 960
690 680 960

Lublin: Matka całą noc koczowała w aucie pod szpitalem, z dala od umierającego dziecka

Wczoraj wieczorem otrzymaliśmy dramatyczny apel od osób z całej Polski. – Pomóżcie matce, którą wyproszono z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego przy ul. Gębali. Kobieta koczuje teraz w aucie, kiedy jej dziecko umiera – brzmiały słowa w nadsyłanych wiadomościach.

291 komentarzy

  1. znając funkcjonowanie polskiej służby zdrowia
    trzeba jednak przyznać że wina jest matki bo w takim dramacie zapomniała o kopercie dla pani ordynator wtedy by nie było regulaminu
    współczuję

    • przestań kłamać, bo były pacjent powinien wiedzieć, że od 20 lat jest pan ordynator a nie pani

  2. Zwolnić wszystkich sku…ów zarządzających szpitalem razem z lekarzem.
    Matkę natychmiast wpuścić.

  3. Moja mama umierała i nawet lekarz dyżurujący nie przekazał informacji o tej sytuacji od 22 do 6 rano. Z uwagi, że mam daleko poinformował mnie dopiero o tym o 7.34, abym nie zdążyła przyjechać do 8 – godziny raportu lekarzy. Co najlepsze twierdził, że nie mógł odnaleźć mojego numeru telefonu – co jest nieprawdą, bo pacjent przy wpisie podaje kontakt w razie śmierci. Tak jest w Lublinie. I nazywa się Kliniczny. Walczyła 3 miesiące z sepsą i nikt nawet słówkiem nie szepnął, rozkładali ręce, ze nie wiedzą co się dzieje. Dopiero tydzień po śmierci lekarz odpowiedział na pytanie; czy mama miała sepsę. Walczcie i pomóżcie tej matce!!! Tak nie może być. Przechodziłam to samo. Gdy chciałam, aby przy mamie była pielęgniarka – lekarz stwierdził, że „nie ma takiej potrzeby…”, gdy pytałam o prywatnego już nawet rehabilitanta – „nie ma potrzeby…” a gdy zabierałam torbę z rzeczami – tuman kurzu zabrałam ze szpitala. Takie warunki??? Wejść nie mogę 2 godziny stoję przy wejściu, pielęgniarka odpowiada, że lekarz przyjmuje, następnie wychodzi i słyszę to samo, że też nie mogę i czekam nastepną godzinę. A wejście akurat do niej jest osobnymi drzwiami, że nie ma nawet łóżka z innymi pacjentami. Wtedy sobie można różne rzeczy wyobrazac. Lekarz dyżurujacy nic nie powie, bo od tego jest prowadzacy (nie mówiąc, że nie podejdzie cały dzień do żadnego pacjenta, który leży, twierdząc, że ma 60 pacjentów i nie jest w stanie do wszystkich podejść. A prowadzący jest może dwa razy w tygodniu przy łóżku pacenta. Może.
    Lekarz przyjmuje pacjentów prywatnie w czasie swojego dyzuru – to jest dobrze. A ja nawet nie mogę być przy łóżku i dowiedzieć się co się dzieje, jaki jest stan.. Tylko na prokuraturę się to nadaje. I obym wytrzymała z tym zamiarem, bo jak widać czym więcej lekarz przyjmuje pacjentów prywatnie w czasie swojej pracy w szpitalu -tym głupieje. Pielęgniarka a pielegniarka – tez róznica. jedne jedne minęły się z powołaniem. Ale wszelkie decyzje tego typu jak wstęp na oddział same sobie z palca nie wyssały i prawa nie utworzyły. Idzie to odgórnie. A czym wyżej ta decyzja jest podjęta – to efekty widać.

  4. Dziecko powinno być w jakiejś izolatce by rodzice mogli cały czas przy nim być(wtedy również została by zachowana tajemnica lekarska w stosunku do innych dzieci). Wyobraźmy sobie co musiała czuć ta kobieta siedząc w samochodzie pod szpitalem. Powinna mieć święte PRAWO nad całodobowym czuwaniem nad tak poważnie i nieuleczalnie chorym chłopcem. Czasem serce każe złamać zasady. Dlaczego w Polsce trzymamy się tak kurczowo zasad?? Czy będąc na miejscu tej kobiety nie chciał/ała byś być przy dziecku?? Trochę empatii.

  5. czy ktos tu mysli w ogole o dziecku, o matce, o tym co ta kobieta przechodzi. co za znieczulica wsród personelu. wiem co to strach, ze za moment moge swojego dziecka nie zobaczyc…. mieszkam w Niemczech, na oddziale intensywnej terapii moglam siedziec do nocy, rano skoro swit znowu. jesli zachodzila potrzeba proszono mnie o wyjscie na korytarz lub do kuchni, jak to zazwyczaj robi sie przy kazdej wizycie gdy omawiane jest inne dziecko. w obrebie szpitala mialam zapewniony pokoj w hotelu zeby zaraz moc byc u dziecka w kazdej chwili. eiadomo, ze na takim oddziale nie ma miejsca na nocleg dls rodzica, ale mysle, ze w sytuacji tak wyjatkowej siedzaca przy lozeczku matka nikomu by nie przeszkadzala.

  6. Ludzie, w co wy wierzycie… po pierwsze to nie jest OJCIEC dziecka, a partner, a po drugie ta poszkodowana „matka” nie skorzystała z hotelu na terenie szpitala dla matek… porażka. Kobieta przyjechała z partnerem i psem, medialna nagonka była od początku przemyślana, a wy teraz jak hejtujecie ten szpital, jak przyjedzie wam z niego korzystać, to może wtedy przeżycie na oczy…

  7. Problem odwiedzin pacjentów w szpitalach to problem od lat i nie tylko w szpitalach dziecięcych.kazdy komentujący ma inne zdanie w zaleznosci w jakiej jest sytuacji. A mam takie pytanie jak czułby się każdy z nas gdy jest pacjentem jest 4 -7 łóżek na sali i potrzebna pomoc pielęgniarki i lekarza a wszystko odbywa się w obecnosci gapiów, którzy odwiedzają innych chorych. Lekarz prosi aby odwiedzający wyszli z sali i ma odpowiedź, ze mają prawo przebywać. Każdy pacjent ma prawo do leczeniai nie musi z lekarzem rozmawiać o swojej chorobie w obecności osób postronnych. Po oddziałach szpitalnych teraz cały dzień spacerują wycieczki jak kto chce i kiedy chce. I jak w komentarzach czytam, ze to jak za komuny to pisze to ktoś co nie wie co to komuna. Szpital ma leczyć, personel ma się zajmować pacjentem a nie ludzmi postronnymi, którzy zakłucają rytm pracy szpitala.Szpital jest dla wszystkich pacjentów, kazdy ma być traktowany jednakowo i regulaminy szpitalne powinny właśnie ograniczać calodobowe wycieczki. Pacjentowi biedniejszemu leżacemu też należy się taka sama opieka i trochę intymnosci.Konstytucja zapenia równośc wszystkich obywateli. Jak komuś nie odpowiada to każdy ma prawo decydowania o sobie, może skorzystać z prywatnych szpitali gdzie sale są z jednym łózkiem? Myślę, ze to M Z powinien ujednolicić rehulaminy wszystkich szpitali.

Z kraju