Lenistwo społeczeństwa a także bezzasadność wzywania służb ratunkowych poruszył jeden z naszych czytelników. W sobotę był świadkiem, jak do tlących się w koszu śmieci, przyjechał ciężki wóz straży pożarnej.
Było to nieprofesjonalne przyjęcie zgłoszenia i wysłanie jednostki do akcji. Żeby ta akcja spełniała jakieś minimum rozsądkowe to załóżmy, że były to ćwiczenia bojowe.
R.
Czyżby 112…. „- dobry. Chciałem zgłosić pożar śmietnika. – gdzie? Czy w pobliżu są jakieś auta? – tak, na parkingu…..(…).” I tak to mogło być.
112 to trochę słabo dopracowany system. Przykład z życia: Mężczyzna zgłasza wypadek. W cos uderzyl i wypadł z pojazdu. Dał rade zadzwonić. Wie gdzie jest. A dyspozytorka 112 pyta o nr rejestracyjny i kolor pojazdu…
Przykład nr 2. Delikatna stłuczka. Dosłownie pęknięty zderzak. Brak osób poszkodowanych. Zgłaszający to wszystko przekazał. Rezultat treści jaka przyszła do służb to karetka, policja i trzy wozy straży.
Przykład nr 3. Pali się samochód. Kierowca dzwoni na 112. Pomimo, że opanowanie i dokładnie wszystko opisuje zgłoszenie trwa ponad 4 minuty bo ciągle jest jakieś pytanie, po czym pani przełącza go do straży…
Takich cyrków jest wiele więcej…
Ja
Jescze taki przykład goscio zarysował auto i zasłabł żona nie chciala otworzyć drzwi auta kolega zadzwonił po karetkę, jest ratownikiem pomógł i czekali na karetkę. I to najlepsze 2 straże 2 karetki 2 radjowozy oznakowane i 1 nie oznakowany. To bylo w marcu obok Krancowej
byly strazak
Koszt może być wysoki, ale nie może być drogi. podstawy polszczyzny. Czy p. Waldemar wyobraża sobie, ze postronne osoby poprosza mieszkancow o wode do gaszenia smietnika? Woda poza tym w niektorych wypadkach moze wzniecic albo rozszerzyc ogien. Ale gdyby centrum powiadamiania wysłalo tam patrol strazy miejskiej z samochodowa gasnica, miałoby to sens.
Buhacz
Idąc tokiem myślenia tego „zszokowanego”, po co wzywać karetkę do nieprzytomnej osoby? Szklankę wody na twarz, parę plaskaczy i dojdzie do siebie… A straż, szczególnie ochotnicza – wiadomo, że ma ważniejsze zajęcia, choćby czyszczenie rynien na kościołach i pilnowanie dożynek.
zwykły Janusz
Zagasiłbym to własną sikawką ale bałem się, że dostane 100pln za lanie w miejscu publicznym.
Szwagier
Hahaha akcja skończyła się po kilku minutach to Ja bym to sam nałęczowianką ugasił w kilka sekund a nie minut polska straż hahaha do piaskownicy chyba
osp
Samo gaszenie też pewnie trwało kilka sekund, tylko pewnie dowódca musiał wypisać kwity co się paliło, od której do której trwały działania, ile wody poszło itp. czyli z biurokracją mogło to trwać kilka minut.
janix
Akurat jeden ze strażaków miał parcie na pęcherz i ugasił.
Jan nierzetelny
A skąd mam wiedzieć co jest w śmietniku ? Ja nie mam profesjonalnej maski i nie będę się truł dymem.
konkretny
takie łby jak ty pewnie zadzwoniły po straż, jak nie ty sam
wujek Kleofas
Ale koło kosza mógł grasować zaskroniec.
Grzech
HA. ha. Też pomyślałem, że dzwoniła ta sama osoba co wezwała do zaskrońca służby.
isz
No to chyba prawidłowo, ze wezwali bo niby skąd mają wiedziec czy to co się pali w śmietniku nie zagraża mojemu zdrowiu.
anna
Do kotków na drzewach czy dachach ,które wlazły i nie mogą zejść ,wzywają i przyjezdzajć ,to czemu by do dymiącego kosza nie wezwać ? Sami sobie winni skoro przyjezdzają na wezwanie do kazdej pierdoły
toja
O przepraszam!!!
Kotek na drzewie to nie żadna pierdoła! To żywe stworzonko i trzeba mu pomóc w potrzebie.
Magda
No tak a jak wyzywasz pogotowie do chorej osoby to mówią ci żebyś sam pojechał do szpitala. Dramat
wojtek
a jakie to ma znaczenie??? paliło się to się paliło. co to za durnowate komentarze administracji „zamiast ugasić”? nie powinniscie byc obiektywni? mogło to zadzwonić dziecko, albo osoba przejezdna, która nie ma gdzie podlecieć do tego domu po wiadro z wodą. zreszta, ja mieszkajac w poblizu zrobilbym to samo i zadzwonil, chocby z tego wzgledu ze nie chcialoby mi sie lazic 2 x i nic nikomu do tego, paliło się to się paliło, nigdy mnie nie uczono jak wielki musiałby być ogień, żeby móc zadzwonic po straż.
Ancar
Chyba w głowie ci się trociny paliły, bo mózgu to ona nie uświadczyła…..Wystarczyło podejść do pobliskiego sklepu i poprosić i szklankę wody lub zakupić małą wodę i zagasiłoby się tlące śmieci.
PP
Dokładnie. Czy były gdzieś w okolicy gaśnice? Czy trzeba było użyć swojej prywatnej. A potem kto by koszty zwrócił? By powiedzieli żeś frajer twoja strata. Ludzie głupoty nauczyli się od urzędników są procedury i trzeba ich przestrzegać.
Było to nieprofesjonalne przyjęcie zgłoszenia i wysłanie jednostki do akcji. Żeby ta akcja spełniała jakieś minimum rozsądkowe to załóżmy, że były to ćwiczenia bojowe.
Czyżby 112…. „- dobry. Chciałem zgłosić pożar śmietnika. – gdzie? Czy w pobliżu są jakieś auta? – tak, na parkingu…..(…).” I tak to mogło być.
112 to trochę słabo dopracowany system. Przykład z życia: Mężczyzna zgłasza wypadek. W cos uderzyl i wypadł z pojazdu. Dał rade zadzwonić. Wie gdzie jest. A dyspozytorka 112 pyta o nr rejestracyjny i kolor pojazdu…
Przykład nr 2. Delikatna stłuczka. Dosłownie pęknięty zderzak. Brak osób poszkodowanych. Zgłaszający to wszystko przekazał. Rezultat treści jaka przyszła do służb to karetka, policja i trzy wozy straży.
Przykład nr 3. Pali się samochód. Kierowca dzwoni na 112. Pomimo, że opanowanie i dokładnie wszystko opisuje zgłoszenie trwa ponad 4 minuty bo ciągle jest jakieś pytanie, po czym pani przełącza go do straży…
Takich cyrków jest wiele więcej…
Jescze taki przykład goscio zarysował auto i zasłabł żona nie chciala otworzyć drzwi auta kolega zadzwonił po karetkę, jest ratownikiem pomógł i czekali na karetkę. I to najlepsze 2 straże 2 karetki 2 radjowozy oznakowane i 1 nie oznakowany. To bylo w marcu obok Krancowej
Koszt może być wysoki, ale nie może być drogi. podstawy polszczyzny. Czy p. Waldemar wyobraża sobie, ze postronne osoby poprosza mieszkancow o wode do gaszenia smietnika? Woda poza tym w niektorych wypadkach moze wzniecic albo rozszerzyc ogien. Ale gdyby centrum powiadamiania wysłalo tam patrol strazy miejskiej z samochodowa gasnica, miałoby to sens.
Idąc tokiem myślenia tego „zszokowanego”, po co wzywać karetkę do nieprzytomnej osoby? Szklankę wody na twarz, parę plaskaczy i dojdzie do siebie… A straż, szczególnie ochotnicza – wiadomo, że ma ważniejsze zajęcia, choćby czyszczenie rynien na kościołach i pilnowanie dożynek.
Zagasiłbym to własną sikawką ale bałem się, że dostane 100pln za lanie w miejscu publicznym.
Hahaha akcja skończyła się po kilku minutach to Ja bym to sam nałęczowianką ugasił w kilka sekund a nie minut polska straż hahaha do piaskownicy chyba
Samo gaszenie też pewnie trwało kilka sekund, tylko pewnie dowódca musiał wypisać kwity co się paliło, od której do której trwały działania, ile wody poszło itp. czyli z biurokracją mogło to trwać kilka minut.
Akurat jeden ze strażaków miał parcie na pęcherz i ugasił.
A skąd mam wiedzieć co jest w śmietniku ? Ja nie mam profesjonalnej maski i nie będę się truł dymem.
takie łby jak ty pewnie zadzwoniły po straż, jak nie ty sam
Ale koło kosza mógł grasować zaskroniec.
HA. ha. Też pomyślałem, że dzwoniła ta sama osoba co wezwała do zaskrońca służby.
No to chyba prawidłowo, ze wezwali bo niby skąd mają wiedziec czy to co się pali w śmietniku nie zagraża mojemu zdrowiu.
Do kotków na drzewach czy dachach ,które wlazły i nie mogą zejść ,wzywają i przyjezdzajć ,to czemu by do dymiącego kosza nie wezwać ? Sami sobie winni skoro przyjezdzają na wezwanie do kazdej pierdoły
O przepraszam!!!
Kotek na drzewie to nie żadna pierdoła! To żywe stworzonko i trzeba mu pomóc w potrzebie.
No tak a jak wyzywasz pogotowie do chorej osoby to mówią ci żebyś sam pojechał do szpitala. Dramat
a jakie to ma znaczenie??? paliło się to się paliło. co to za durnowate komentarze administracji „zamiast ugasić”? nie powinniscie byc obiektywni? mogło to zadzwonić dziecko, albo osoba przejezdna, która nie ma gdzie podlecieć do tego domu po wiadro z wodą. zreszta, ja mieszkajac w poblizu zrobilbym to samo i zadzwonil, chocby z tego wzgledu ze nie chcialoby mi sie lazic 2 x i nic nikomu do tego, paliło się to się paliło, nigdy mnie nie uczono jak wielki musiałby być ogień, żeby móc zadzwonic po straż.
Chyba w głowie ci się trociny paliły, bo mózgu to ona nie uświadczyła…..Wystarczyło podejść do pobliskiego sklepu i poprosić i szklankę wody lub zakupić małą wodę i zagasiłoby się tlące śmieci.
Dokładnie. Czy były gdzieś w okolicy gaśnice? Czy trzeba było użyć swojej prywatnej. A potem kto by koszty zwrócił? By powiedzieli żeś frajer twoja strata. Ludzie głupoty nauczyli się od urzędników są procedury i trzeba ich przestrzegać.