Wybuch gazu w laboratorium. Nie udało się uratować jednej z poparzonych kobiet
22:36 29-08-2017 | Autor: redakcja

Policja, prokuratura, Inspekcja Pracy a także specjalna komisja powołana przez Gaspol, wciąż badają szczegółowe przyczyny oraz okoliczności wybuchu gazu, do jakiego doszło przed tygodniem w Małaszewiczach. Jak już informowaliśmy, 21 sierpnia po godzinie 19 na terenie terminalu przeładunkowego miał miejsce wybuch gazu. Eksplozja nastąpiła w należącym do firmy Gaspol laboratorium.
Na miejscu interweniowało dziewięć zastępów straży pożarnej, zespoły ratownictwa medycznego oraz policjanci. W momencie wybuchu w niewielkim budynku znajdowały się dwie kobiety. Dokonywały one analizy pobranej wcześniej próbki gazu. Jak ustaliliśmy, gaz znajdował się w 1,5 litrowej, plastikowej butelce po napoju.
W pewnym momencie gaz zaczął wydostawać się z butelki, a po chwili nastąpił zapłon. To miało spowodować eksplozję. Jak zapewniali strażacy, w pomieszczeniu nie stwierdzono pożaru, również konstrukcja budynku nie była naruszona. Pomimo tego, obie kobiety znajdujące się w środku, zostały poważnie ranne. Doznały poparzeń całego ciała oraz dróg oddechowych. Jedną z nich, 52-latka, przetransportowana została śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Druga z nich, 46 – latka trafiła do szpitala w Białej Podlaskiej. Niestety życia jednej z kobiet nie udało się uratować. Śledztwo w tej sprawie wszczęła prokuratura, sprawę bada też specjalnie powołana przez Gaspol komisja a także Państwowa Inspekcja Pracy.
(fot. OSP Chotyłów)
2017-08-29 22:32:05
dlaczego tej drugiej do Łęcznej nie dali do specjalistów, może by przeżyła. moim zdaniem odszkodowanie ..
A skąd wiesz, która z nich zmarła?
Gaz znajdował się w butelce po napoju?To w laboratorium nie było bardziej profesjonalnego wyposażenia?A swoją drogą – szkoda zdrowia i życia tych kobiet…Wszak ono tak krótkie jest…
Mam pytanie, nie pracuję w laboratorium, ale nie wiedziałem, że plastikowe butelki po napojach używa się jako przyrządów laboratoryjnych…
Moim zdaniem jak odszkodowanie to mogą pomarzyć, są jakieś PROCEDURY.
One je złamały i oto efekt…
Wcale nie musiały łamać procedur, wystarczy że nie miały normalnych pojemników, a próbki jakoś do badania trzeba przenieść, wtedy to wina pracodawcy. Szkoda kobiety, RIP.