Czwartek, 25 kwietnia 202425/04/2024
690 680 960
690 680 960

Watahy dzików buszują po Lublinie, miasto niewiele może zrobić. Przez cały rok udało się odłowić… trzy sztuki

Liczące po kilkanaście osobników watahy dzików coraz śmielej czują się na terenie Lublina. Tymczasem jedyne, co miasto może zrobić, to nęcić zwierzęta do odłowni. Te jednak niejednokrotnie ryją obok nich, nie wykazując żadnego zainteresowania.

Problem dzików, które zapuszczają się na lubelskie osiedla, poruszaliśmy już wielokrotnie. Nie ma tygodnia, abyśmy nie otrzymywali sygnałów od czytelników, czy to pojedynczych zwierzętach, czy też całych watahach przemieszczających się pomiędzy blokami, na ogródkach działkowych, a nawet po ulicach. Stanowią one niebezpieczeństwo zarówno dla kierowców, jak też mieszkańców. Nie brakuje bowiem zdarzeń drogowych z udziałem tych zwierząt, a także istnieje ryzyko, że znajdująca się z młodymi locha zaatakuje spacerowiczów, kierowana naturalnym instynktem chronienia swoich młodych. Do tego dochodzą bardzo duże szkody spowodowane przez dziki w uprawach działkowców.

Po licznych publikacjach na ten temat problem ten poruszył również Radny Rady Miasta Lublin Tomasz Pitucha. Jak wyjaśniał, dziki w coraz większej liczbie niszczą pola i łąki wzdłuż ścieżki rowerowej pomiędzy ul. Żeglarską, a wiaduktem kolejowym. Mieszkańcy ul. Janowskiej sygnalizują, że stada dzików podchodzą pod domy zarówno od Starego Lasu, jak i od strony Bystrzycy. Mieszkańcy ul. Parczewskiej zgłaszają, że zarówno dorośli, jak też dzieci, zmuszeni są uciekać przed stadami dzików buszującymi wokół zabudowań. Murawy wzdłuż ścieżki rowerowej są niszczone, a wyrwana darń leży na drodze dla jednośladów stwarzając zagrożenie dla cyklistów.

Jak się okazuje, miasto ma niewielkie możliwości w walce z dzikami. Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Miasta Lublin prowadził w tej sprawie konsultacje z Powiatowym Inspektoratem Weterynarii oraz z Zarządem Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego. Jednak podmioty te wskazały, że jedyną rekomendowaną formą ograniczenia populacji dzików na terenie miasta jest odłów redukcyjny wraz z farmakologicznym uśmierceniem tych zwierząt. Po tych rozmowach Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Lublin wydał decyzję o odłowie redukcyjnym na 60 sztuk dzików. Odbywa się to za pomocą dwóch odłowni, czyli specjalnie przygotowanych do tego celu pułapek, do których dziki są nęcone. W tym roku, czyli od początku stycznia do końca października, udało się w ten sposób złapać 3 dziki. Kosztowało to miasto blisko 10,5 tys. złotych. Składa się na to transport, montaż i demontaż odłowni, nęcenie dzików, ich uśmiercenie oraz utylizacja zwłok.

Ze względu na małą skuteczność odłowni Wydział Ochrony Środowiska wystosował pismo do Polskiego Związku Łowieckiego w Lublinie, z prośbą o zajęcie stanowiska na temat możliwości przeprowadzenia odstrzału redukcyjnego. Chodzi tu o tereny mało zurbanizowane, oddalone od dróg i zabudowań, gdzie ustawienie odłowni z przyczyn technicznych nie jest możliwe. Myśliwi odpowiedzieli, że nie ma takiej możliwości, gdyż odstrzał wiąże się z koniecznością wykorzystania broni o lufach gwintowanych, gdzie zasięg pocisków jest zróżnicowany i w zależności od kalibru, konstrukcji broni i pocisku może dochodzić nawet do kilku kilometrów. W przypadku chybienia lub zrykoszetowania pocisku, mogą ucierpieć osoby znajdujące się w okolicy. Do tego dochodzą wątpliwości prawne dotyczące wykorzystania myśliwskiej broni palnej do odstrzału zwierząt na terenie miasta, które z mocy ustawy zostały wyłączone z obwodów łowieckich.

Analizowano również pomysł, aby na granicach lasów czy też przy drogach do pól lub działek stworzyć pasy zaporowe, mające na celu zatrzymanie zwierzyny i uniknięcie wyrządzania przez nią szkód. Jednak został on również krytycznie oceniony przez specjalistów. W tym przypadku mogło to bowiem doprowadzić do zwiększenia liczby zwierząt dziko żyjących w mieście, jak również powodować zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego. Zaproponowano też zamiast strzelb myśliwskich użycie broni Palmera, czyli pneumatycznej strzelby do usypiania zwierząt i późniejszą eutanazję dzików za pomocą środków farmakologicznych. To również nie zyskało akceptacji, gdyż w przypadku dzików posiadających grubą skórę skuteczność oddawanego strzału z bezpiecznej odległości jest niewielka. Strzał musi zostać oddany w tkanki miękkie, najlepiej pachwinę, a rozdrażnione zwierzę do czasu zadziałania środka usypiającego będzie biegało szukając schronienia, co wiąże się z zagrożeniem dla osób postronnych i ryzykiem uśnięcia zwierzęcia w zaroślach i trudnością z jego późniejszą lokalizacją.

W związku z tym wciąż prowadzone są próby nęcenia dzików do odłowni, jednocześnie miasto za ponad 7,6 tys. złotych zakupiło 56 dwudziestokilogramowych opakowań środków odstraszających te zwierzęta, które są przekazywane zgodnie z zapotrzebowaniem zgłaszanym przez mieszkańców. Pozostaje jeszcze kilka innych sposobów pozbycia się dzików z terenu miasta. Chodzi np. o użycie hukowych odstraszaczy, jednak na razie urzędnicy nie otrzymali odpowiedzi na pytania związane z wytycznymi, w jakich warunkach można je stosować oraz jaką mają one skuteczność. Zwrócono się również z prośbą do zarządców obwodów łowieckich o zintensyfikowanie odstrzału dzików na terenie obwodów łowieckich, które graniczą z terenem miejskim, a także o przeanalizowanie możliwości zorganizowania nagonki i wypłoszenia dzików z Lublina. Apel ten pozostał jednak bez odpowiedzi.

Watahy dzików buszują po Lublinie, miasto niewiele może zrobić. Przez cały rok udało się odłowić… trzy sztuki

Watahy dzików buszują po Lublinie, miasto niewiele może zrobić. Przez cały rok udało się odłowić… trzy sztuki

(fot. archiwum)

39 komentarzy

  1. W środe na górkach czechowskich od strony północnej (przy torze rowerowym) było spore stadko.

Z kraju