Bezrobotni przez kilka dni i nocy koczują przed Urzędem Pracy. Tak w XXI wieku wygląda kolejka interesantów (zdjęcia)
17:41 07-08-2024 | Autor: redakcja
Kolejki, zwane też ogonkami, kojarzą nam się głównie z czasami PRL-u. Wtedy to stało się niemal za wszystkim. Przewaga popytu nad podażą jak też reglamentacje różnego rodzaju towarów sprawiły, że stało się nawet po produkty pierwszej potrzeby. Kolejek nie brakowało też przed kinami a nawet kasami kolejowymi. Wydaje się, że w obecnych czasach, kiedy wszystkiego jest pod dostatkiem, tego typu sytuacje odeszły już do lamusa. Nic jednak mylnego. Jak alarmują mieszkańcy powiatu świdnickiego, jest jeszcze gorzej. Za czasów PRL-u w kolejkach stało się bowiem kilka godzin, a obecnie trwa to kilka dni.
Chodzi o Powiatowy Urząd Pracy w Świdniku. W miniony piątek przed budynkiem zaczęła ustawiać się kolejka bezrobotnych. Ogłoszony został bowiem nabór wniosków o dofinansowanie na podjęcie działalności gospodarczej w ramach projektu pt. „Aktywizacja zawodowa osób bezrobotnych w powiecie świdnickim”. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż program ruszał w poniedziałek. To oznacza, że chętni musieli oczekiwać trzy noce i dwa dni aby mieć możliwość zmiany swojego losu.
– Każdy pilnuje swojego miejsca, aby nikt go nie wyprzedził. Przybycie zbyt późno oznacza brak szansy na uzyskanie dofinansowania, dlatego determinacja tych osób jest zrozumiała. Mimo to, sytuacja, w której muszą spędzać noce na dworze, narażeni na kaprysy pogody, brak podstawowych wygód i higieny, jest absurdalna. Ludzie w kolejce tworzą improwizowane obozowiska – leżaki, koce, śpiwory, termosy z ciepłą herbatą. Rozmawiają, dzielą się jedzeniem, pilnują kolejności – wyjaśnia nam pani Katarzyna.
Okazuje się, że unijne środki są tylko dla 19 osób, obowiązuje też zasada kto pierwszy, ten lepszy. A chętnych jest znacznie więcej. Dlatego też ci, którzy chcą uzyskać dofinansowanie, przyjeżdżają już kilka dni wcześniej i koczują przed budynkiem aby mieć pewność, że ich wnioski zostaną przyjęte.
– Ta sytuacja jest jaskrawym przykładem niedorzeczności i absurdu, z jakimi muszą mierzyć się obywatele w dzisiejszych czasach. Obraz ten bardziej przypomina sceny z lat 80., kiedy to ludzie czekali w kolejkach na towary deficytowe, niż współczesną Polskę – mówią osoby, które obserwują co się dzieje przed Urzędem Pracy.
Mieszkańcy Świdnika dziwią się, że w dobie cyfryzacji, kiedy większość spraw urzędowych można załatwić przez internet, musi dochodzić do tego typu niedorzecznych sytuacji. Wskazują, iż Urzędy Pracy nie zorganizowały systemu rejestracji online, które mógłby wyeliminować konieczność koczowania przed budynkami. A brak takiego rozwiązania pokazuje, jak daleko w tyle za współczesnymi standardami są niektóre instytucje publiczne. Wskazano nam również, że do podobnych scen dochodziło już kilkukrotnie. Bezrobotni koczowali przed budynkiem również w marcu, kiedy to warunki atmosferyczne były dalekie od sprzyjających.
– Jest to także wyraz braku szacunku dla godności osób bezrobotnych, którzy i tak znajdują się w trudnej sytuacji życiowej. Zmuszanie ich do spędzania kilku dni i nocy na dworze w oczekiwaniu na swoją szansę to niewątpliwie przejaw braku empatii i zrozumienia ze strony urzędników.
Tego typu sytuacje mają poważne konsekwencje. Po pierwsze, narażają zdrowie osób koczujących przed urzędem – zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Po drugie, tworzą negatywny obraz instytucji publicznych, które zamiast pomagać, dodatkowo utrudniają życie obywatelom. Po trzecie, pokazują, jak bardzo brakuje nowoczesnych rozwiązań w administracji publicznej, które mogłyby poprawić efektywność i komfort obsługi interesantów – dodają mieszkańcy.
Tymczasem Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Świdniku Włodzimierz Radek wyjaśnia, że nie do końca jest tak, jak wskazują mieszkańcy. Bezrobotni bez problemu mają możliwość składanie wszelkich dokumentów za pośrednictwem Elektronicznych Usług Publicznych Służb Zatrudnienia oraz Elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej. Jednak w przypadku dofinansowań, sytuacja wygląda nieco inaczej.
– Złożenie wniosku o dofinansowanie wymaga dostarczenia wielu dokumentów, podpisów, zaświadczeń i innych załączników, a o jednorazowe środki na podjęcie działalności gospodarczej ubiegają się osoby, które mają umiejętności zawodowe, a nie zawsze umiejętności cyfrowe. W dobie cyfryzacji, gdy większość spraw załatwiana jest elektronicznie należy mieć na uwadze, że w ewidencji Powiatowego Urzędu Pracy w Świdniku zarejestrowane są osoby, które posiadają umiejętności cyfrowe jak również takie, które nie mają ich nawet na podstawowym poziomie – tłumaczy dyrektor.
Włodzimierz Radek zaznacza, iż opiera się na wynikach badań, jakie zostały przeprowadzone przez Urząd Pracy. Z danych wynika, że wśród osób do 30 roku życia ponad 63 proc. nie posiada umiejętności cyfrowych lub posiada je w stopniu słabym. Dodatkowo podczas udzielanej pomocy przy wypełnianiu wniosków pracownicy byli informowani przez osoby bezrobotne o problemach i trudnościach związanych z dostępem do komputera, drukarki i skanera oraz z brakiem umiejętności tworzenia i wysyłania treści cyfrowych elektronicznie. Niektóre osoby były zmuszone korzystać z pomocy osób najbliższych lub płacić firmom zewnętrznym za sporządzenie wniosku.
Dlatego też, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom właśnie tego typu osób, Powiatowy Urząd Pracy w Świdniku zdecydował się przeprowadzić nabór w tradycyjnej formie, aby dostępność do środków była dla wszystkich równa oraz aby nie wykluczać osób nie posiadających umiejętności cyfrowych. Włodzimierz Radek zapewnia jednak, że rzeczywiście sytuacja z kilkudniowym koczowaniem bezrobotnych przed budynkiem urzędu nie powinna mieć miejsca. W związku z tym mają zostać wprowadzone rozwiązania w celu usprawnienia procesu rekrutacji aby nie dochodziło już do podobnych niedogodności.
Tyle kasy na nie wiadomo co i inne niepotrzebne rzeczy, tyle pieniędzy jest marnotrawionych , a na pomoc dla młodych ludzi, którzy będą płacić podatki i składki zus nie ma? To na co przeznacza pisowska władza w Świdniku pieniądze?