Wtorek, 23 kwietnia 202423/04/2024
690 680 960
690 680 960

Piekło w czterech ścianach. Dzień po ślubie chciał utopić syna swojej żony, latami znęcał się nad nimi

Początkowo kobieta wierzyła w jego zapewnienia, że żałuje, że więcej się to nie powtórzy, czy też w to, że przestanie pić. Poprawiało się, jednak tylko na chwilę. W końcu powiadomiła o wszystkim organy ścigania.

Po latach znęcania się nad żoną i jej synem, mieszkaniec gminy Wohyń w końcu stanął przed sądem. Choć mężczyzna nie przyznawał się do winy, materiał dowodowy zebrany w tej sprawie nie budził wątpliwości. Robert M. był oskarżony o to, że od 1998 roku znęcał się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną oraz jej synem, wszczynał setki awantur domowych, podczas których znieważał i poniżał bliskich słowami powszechnie uważanym za obelżywe, wyganiał ich z domu, przewracał, ciągnął za włosy, dusił, szarpał i popychał, jak też przykładał nóż do szyi i groził pozbawieniem życia.

Mężczyzna zaczął się znęcać nad bliskimi już dzień po ślubie. W lipcu 1998 roku, podczas odbywających się w domu poprawinach wesela, w pewnym momencie złapał syna z poprzedniego małżeństwa swojej żony, wrzucił go do wanny w łazience, po czym odkręcił wodę i przyciskając głowę chłopaka do dna wanny powiedział, że zaraz go utopi, gdyż jest mu niepotrzebny. Wszystko zauważył kolega chłopca, który z krzykiem pobiegł do rodziców. Do łazienki wbiegła żona 49-latka błagając, żeby zostawił jej dziecko. Mężczyzna jednak nie reagował. Sytuację załagodziła dopiero matka Roberta M., która uspokoiła syna.

Podobnych aktów agresji wobec syna swojej żony mężczyzna wykazywał wiele. Pewnego dnia wrócił do domu i okazało się, że chłopaka nie ma. Od sąsiadów dowiedział się, że ten pojechał rowerem do swoich dziadków. Wtedy Robert M. wsiadł do samochodu i pojechał go szukać. Gdy zobaczył pasierba dogonił go, zaczął na niego krzyczeć, potem szarpiąc uderzył go w głowę i kazał wracać do domu. Jednocześnie zabronił mu wspominać o tym wydarzeniu matce. Innym razem gdy ten wrócił z zajęć i zapalił światło na schodach, wtedy mężczyzna zaczął go wyzywać, że to nie on płaci za prąd. Następnie zaczął go szarpać, dusić i krzyczeć, że to nie jest jego dom, po czym kazał mu się wynosić. Chłopak noc musiał spędzić u dziadków. Podobnych sytuacji było bardzo wiele.

Awantury domowe były na porządku dziennym. Mężczyzna szarpał chłopaka, bił go po głowie, ciągnął za uszy, nie szczędząc słów obelżywych wyzywał go od złodziei, idiotów, debili, psów czy też bękartów. Pretekstem były najdrobniejsze szczegóły, jak na przykład krzywo postawione buty. Robert M. wypominał mu jedzenie, zużywany prąd, utrudniał ogrzewanie pokoju, swobodne przebywanie w kuchni i innych pomieszczeniach domu, pasierb miał ograniczony dostęp do telewizora, internetu, a także kontaktu z rówieśnikami. Chłopak wiedząc, że jego matka ma za sobą nieudany związek, starał się jej nie mówić o drobniejszych kłótniach. Jego koszmar zakończył się dopiero w 2011 roku, kiedy to dzięki pomocy finansowej swoich dziadków, rozpoczął budowę własnego domu, po czym się wyprowadził.

Z kolei z żoną początkowo sytuacja układała się normalnie. Pomiędzy małżonkami dochodziło do spięć, głównie gdy kobieta broniła swojego syna. Wszystko zmieniło się we wrześniu 2005 roku, kiedy to urodziła się ich córka. Wtedy mężczyzna zaczął nadużywać alkoholu, a awantury przybrały na sile i częstotliwości. Podobnie jak w przypadku pasierba, mężczyzna zaciśniętymi pięściami bił ją po głowie, wyzywał żonę wulgarnymi słowami, poniżał, popychał i szarpał. Zabraniał jej także prawie wszystkiego. Kobieta postanowiła się usamodzielnić. Dzięki dotacji założyła sklep, jednak po pewnym czasie małżonek zmusił ją, aby przepisała go na niego.

Wtedy zaczął zarzucać kobiecie kradzież pieniędzy i artykułów sklepowych. W końcu zabrał jej klucze i zakazał wstępu do sklepu mówiąc, że według prawa jest jego i nic mu nie może zrobić. Jednocześnie zażądał, aby kobieta regulowała rachunki za prąd i gaz oraz opłacała inne zobowiązania. Doprowadzona do skraju wyniszczenia psychicznego, zdecydowała się w końcu złożyć do organów ścigania zawiadomienie o znęcaniu się nad nią oraz nad jej synem. Wcześniejsze powiadamianie policji nie przynosiło skutku, gdyż jej małżonek był byłym policjantem. Interwencje kończyły się głównie jego pouczeniem.

Gdy Robert M. się o tym dowiedział, wszedł do kuchni, jedną ręką złapał kobietę za włosy, a drugą chwycił za nóż. Przyłożył jej ostrze do szyi po czym powiedział, że ją zabije. Jednak wcześniej pozbawi życia jej syna oraz ich wspólnej córki. Wtedy kobieta spakowała swoje rzeczy i uciekła do koleżanki. Do domu już nie wróciła. Mężczyzna nie oszczędzał też rodziców swojej żony. Dzwonił do nich mówiąc, że np. zabił ich wnuka.

Sąd rejonowy w Radzyniu Podlaskim po zapoznaniu się z materiałem dowodowym i przesłuchaniem licznych świadków uznał 49-letniego Roberta M. za winnego wieloletniego znęcania się nad rodziną. Skazał go na rok pozbawienia wolności, przy czym wykonanie kary zawiesił na okres 3 lat. Mężczyzna otrzymał dozór kuratora sądowego, ma też obowiązek powstrzymywać się od nadużywania alkoholu oraz poprawnie zachowywać się wobec pokrzywdzonych. Dodatkowo ma wpłacić 800 zł grzywny oraz ponad 5 tys. złotych kosztów sądowych i nawiązek na rzecz pokrzywdzonych.

2017-04-23 14:47:06
(fot. ilustr. pixabay.com)

87 komentarzy

  1. Gratulacje dla redaktorów portalu bo opisane cała „gehenna” zakończyła się w styczniu 2013 r. Wyrok w sprawie zapadł wiosną 2016r. sprawa była kilkakrotnie opisywana w tv i prasie, a państwo umieszczają to w dziale aktualności…pozostałe Wasze informacje są również tak samo aktualne?

  2. Tylko tyle?????????

    • Sadzia znał charakter tej niby pokrzywdzonej zreszta kazdy kto ja zna wie ze niewiele jest warta, a z jej awantur z rodzina smiali sie wszyscy sasiadzi wiec wogóle dziwne ze chłopa skazali….ale ja to u nas w kraju sprawiedliwosci w sadzie nie ma co szukac

      • Ruda to ja i tak wcale nie uważam, że jest niewiele warta, Ona po dzień dzisiejszy cieszy się nieposzlakowaną opinią i szacunkiem wśród ludzi a to co piszesz to kłamstwo

        • Ruda to ja, cieszy sie opinią hahaha nie napiszę jaką cieszy sie opinia bo administrator mnie zablokuje:)

Z kraju