Piątek, 19 kwietnia 202419/04/2024
690 680 960
690 680 960

Mała Nicola walczy z guzem mózgu. Trwa zbiórka pieniędzy na terapię w Meksyku

Mała Nicola z Poniatowej toczy walkę ze śmiertelnym wrogiem, którym jest guz mózgu. Zwracamy się z apelem o pomoc w zbiórce pieniędzy potrzebnych na terapię w Meksyku.

– Ostatni rok był największym koszmarem, jaki rodzic może przeżyć, ale nauczył mnie jednego – walki. Walki o mój Największy Skarb – Moje Dziecko. Lekarze od samego początku nie karmili mnie złudną nadzieją, nie znieczulali rzeczywistości. Powiedzieli od razu, że guz jest nieoperacyjny, a chemia da Nicoli może 5% szans na przeżycie: „Proszę pani, prawda jest taka, że pani dziecko pożyje jeszcze 6 miesięcy”. Podjęliśmy walkę. I tak moja Mała Wojowniczka zamiast 6 miesięcy przeżyła kolejnych 12 miesięcy – mówi pani Marlena mam Nicoli.

Nicola urodziła się w kwietniu 2014 roku całkowicie zdrowa. Do 3 urodzin Nicola była radosnym dzieckiem, taką iskierką, której wszędzie jest pełno, którą wszystko ciekawi. I nagle, z dnia na dzień posmutniała, przestały ją cieszyć ulubione zabawy. Zaczęła ją coraz częściej boleć głowa, a ból był nie do zniesienia – doprowadzał ją do strasznego płaczu, a nawet wymiotów. Co chwilę pojawiały się kolejne złe objawy. Rodzice chodzili od jednego lekarza do drugiego, a ci przepisywali leki na wirusy, zlecali kolejne badania, które zamiast alarmować, uspokajały. Guz rósł, a rodzice tracili cenny czas.

– Do szpitala trafiliśmy niespodziewanie 13 lutego 2017 roku – Nicola zakrztusiła się jedzeniem. Rezonans pokazał w jej główce guza wielkości 5 cm przy głównej tętnicy. Guz pnia mózgu z cechami glejaka. Zagraża życiu, ale ze względu na fatalne umiejscowienie nie kwalifikuje się do operacji. Nigdy w życiu nie bałam się tak bardzo. Od tamtej chwili nie opuszcza mnie ten strach, a serce wypełnia niewyobrażalna rozpacz – budzę się po kilkanaście razy w nocy, by sprawdzić, czy moja najukochańsza córeczka oddycha, czy żyje – mówi pani Marlena.

Stan Nicoli pogarszał się, przestała mówić, przestała jeść, przestała chodzić, nie umiała już nawet samodzielnie siedzieć, a jej główka latała na wszystkie strony. Krzyczała, rzucała się po całym łóżeczku z bólu, robiąc sobie ogromne siniaki na rączkach i nóżkach. Niedługo potem Nicola dostała pierwszy cykl chemioterapii, w jej żyłach leciał lek i jednocześnie trucizna, która oprócz raka zabijała przy okazji cały jej organizm. Nicola dostała 10 cykli chemii, która przez wiele godzin leciała maleńkimi kropelkami.

Po radioterapii przyszły w końcu pierwsze sukcesy. Guz był stabilny, więc w grudniu 2017 roku, po 10 koszmarnych miesiącach, Nicola przeszła na chemię podtrzymującą. 14 stycznia 2018 roku rezonans pokazał progresję guza. Guz rośnie, co oznacza, że zastosowane leczenie nie było w stanie go obezwładnić, żeby spokojnie siedział w główce Nicoli, ale nie zabijał.

Jedynym i ostatnim kierunkiem po życie dla Nicoli jest klinika Instituto de Oncología Intervencionista w Monterrey w Meksyku, która ma świetne wyniki w leczeniu tego typu guzów – zgodzili się leczyć Nicolę. Niestety cena za leczenie jest niewyobrażalnie wysoka – ponad 400 tysięcy złotych.

– Gdy tylko zbierzemy te pieniądze, Nicola będzie mogła wyjechać na leczenie. Do tej pory zdrowie Nikoli było w rękach lekarzy – od teraz jest też w Waszych rękach – proszę, nie pozwólcie temu maleńkiemu życiu zgasnąć. Ja sama mogę niewiele, ale wiem, że takie cuda się zdarzają, że uzbieranie tej kwoty – chociaż będzie trudne, to jest możliwe. Tylko potrzebuję Was, potrzebuję ludzi, którzy czytając naszą tragedię, którzy czując nasz ból, będą z nami i pomogą mi uratować życie Nicoli – prosi mam Nicoli.

Jak można pomóc? Wejdźcie w ten link – https://www.siepomaga.pl/zycie-nicoli i pomóżcie małej Nicoli. Dziękujemy za okazaną pomoc.

2018-02-11 21:10:20
(fot. nadesłane)

37 komentarzy

  1. Tak z ciekawości… napisaliście, że do zebrania jest kwota 400 tys. Rano, jak wpłacałem, to na stronie siepomaga była informacja, że zebrano ok. 20 tys i brakuje jeszcze ok. 430 tys. Teraz zajrzałem i czytam, że zebrano już ok. 33 tys, ale „Brakuje jeszcze 482 756,80 zł”. To co, kwota do zebrania stale rośnie???

  2. Czy Wy widzicie tą małą istotkę?? Macie litość? Ona i jej mama cały czas wierzą, że się uda…. Pomóżmy jej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  3. Jeden cud się właśnie staje faktem. 🙂
    Czekam na kolejny.

  4. Powiem tak w moim mieście zdarzyły się dwa takie przypadki, niestety jeden zakończył sie dla Lenki bardzo źle, po jakimś czasie okazało się że mamy drugą dziewczynkę Vanesskę. Obydwie mamy prowadziły konta na fb stąd była nasza świadomość. Zajrzyjcie na profil ” vanessa walczy z glejakiem”, widać już efekty leczenia, całe miasto się skrzykneło, powstało konto „pomocnicy Vanessy”, każdy miał pomysł, jedni organizowali biegi, kibice pobliskich klubów przed meczami kasę, puszki były w kazdym sklepie, ktoś zaproponował pieczenie tortu całośc kasy na konto Vanesski, fryzjerki dawały ogłoszenia że za usługę nie wezmą ale proszą o okazanie przelewu na konto Veaneski które miała przez fundację „Rycerze i księzniczki” oraz „Warto pomagać ” jak sie nie myle, Ludzie wzajemnie proponowali sobie pranie dywanów, żona męża kucharza wystawiła że przyjedzie do tego co zlicytuje więcej i kase przeleje na konto Vanesski a i w gratisie i garnki pozmywa, Słuchajcie mozliwości i kreatywności jest wiele, Vaneska zdrowieje powoli mama na bieżąco relacjonuje nam wszystkim na fb. Skoro państwo nie dopłaca to trzeba się skrzyknąć , a kazdy grosz sie liczy!

Z kraju