Konsekwencje tej wojny odczujemy wszyscy – komentarz eksperta UMCS
09:10 22-02-2023 | Autor: redakcja

Agresja Rosji przeciw Ukrainie nie rozpoczęła się 24 lutego 2022 roku. Zaczęła się wiele lat wcześniej, wraz z aneksją Krymu i oderwaniem od Ukrainy Donbasu. A w istocie w 2004 roku, po „Pomarańczowej Rewolucji”. Niemniej to dopiero zeszłoroczna inwazja swoją bezwzględnością i brutalnością, ale także absurdalnością, przyciągnęła szersze zainteresowanie świata i wstrząsnęła porządkiem międzynarodowym. Konsekwencje tej wojny odczują wszyscy, przede wszystkim Ukraina i Rosja, ale będzie miała wpływ także na przyszłe bezpieczeństwo Polski oraz Europy – na wiele lat.
A więc wojna
Zmieniło się nasze myślenie o bezpieczeństwie – wojna wróciła do Europy po niemal 80 latach względnego pokoju i spokoju, zakłóconego jedynie turbulencjami towarzyszącymi zakończeniu zimnej wojny (zwłaszcza na Bałkanach, gdzie odczuwane są do dzisiaj). Zmieniło się nasze myślenie o Rosji – choć akurat relatywnie najmniej zmieniło się w przypadku Polaków i niektórych innych środkowoeuropejskich narodów, które w swej historii bywały, czasem niejednokrotnie, „wyzwalane” przez swojego wschodniego sąsiada, który od kilkuset lat za swą historyczną misję uważa „wyzwalanie” wszystkich wokół, bez względu na ich stosunek do „wyzwolicieli”. Jednak dla wielu państw Zachodu okazało się to szokiem, z którym są się w stanie uporać w bardzo różnym stopniu.
Zmieniła się pozycja międzynarodowa Rosji – choćby dlatego, że upadł mit rosyjskiej potęgi militarnej, w dużej mierze decydujący o jej międzynarodowym statusie – bardzo trudno będzie go odbudować. Zmieniła się też wreszcie architektura i kształt bezpieczeństwa międzynarodowego, a właściwie jest to proces, który dokonuje się na naszych oczach.
Rok po inwazji
Rosja pod rządami Władymira Putina nie różni się wiele od Związku Radzieckiego. Nadal myśli w kategoriach imperialnych, w kategoriach siły i stref wpływów. Ostatnie dwie dekady to wojny w Czeczenii, Gruzji, Syrii, Ukrainie, prześladowania i morderstwa polityczne, narastający autorytaryzm i rewanżyzm. Wiele państw nie dostrzegało tego niestety, kierując się partykularnymi interesami i błędnym przekonaniem, że Rosja jest racjonalnym, podobnym do innych państwem. Dlatego inwazja była dla wielu zaskoczeniem, była to bowiem decyzja nieracjonalna – zwłaszcza z punktu widzenia Zachodu, kierującego się zwykle, szczególnie w polityce międzynarodowej, pragmatyzmem.
Wszystko jednak wskazuje na to, że Rosja spodziewała się, że Ukraińcy nie będą mogli ani chcieli się bronić, że Zachód po raz kolejny zdobędzie się co najwyżej na deklaracje potępienia i symboliczne sankcje oraz że armia rosyjska jest tak silna, jak była przedstawiana (i jak chyba sama o sobie myślała). Wszystkie te trzy założenia okazały się całkowicie błędne, a decyzja o ataku na Ukrainę przejdzie zapewne do historii jako jeden z największych błędów strategicznych.
Racjonalnym byłoby zatem, w obliczu ogromnych strat (najskromniejsze szacunki mówią o 60 tys. zabitych Rosjan – podczas gdy w trwającej 10 lat interwencji afgańskiej ZSRR stracił 15 tys. zabitych), izolacji międzynarodowej i bezprecedensowych sankcji podjąć próbę pokojowego zakończenia wojny. Jednak nie należy tego oczekiwać: Putin i jego otoczenie się nie cofną. Prawdopodobnie wciąż wierzą we własną wielkość i niezwyciężoność oraz zdają sobie sprawę, iż nikt im w kraju nie wybaczy słabości i mogą stracić nie tylko władzę, ale być może i życie. Jednocześnie społeczeństwo rosyjskie jest tradycyjnie przekonane, że to Rosja jest znowu ofiarą, a nie agresorem. Elity demonstrują zaś swój „patriotyzm” i poparcie dla wojny, upatrując w tym szansy na przyspieszenie kariery. Podsumowując: Rosja szykuje się na długą wojnę. I zapewne poniesie tego konsekwencje – już traci pozycję międzynarodową, pogłębia się kryzys gospodarczy, polityczny, demograficzny, nie można też wykluczyć, że Federacja Rosyjska przestanie istnieć w takim kształcie, jaki dziś znamy.
Niemniej to Ukraina jest ofiarą agresji, to ona ponosi konsekwencje zbrojnej napaści. To ogromne straty ludzkie (w przyszłości pojawi się problem wojennej traumy), gospodarcze (nieuniknionym następstwem będą napięcia społeczne), być może także terytorialne – nawet jeśli Rosja opuści okupowane tereny, znaczna część południowej i wschodniej Ukrainy jest tak wyniszczona i spustoszona, że mówi się o „nowych Dzikich Polach”. Samo rozminowanie kraju, i to gdyby wojna zakończyła się dziś, zajmie co najmniej 10 lat. Pamiętać trzeba, że w ciągu ostatniego roku PKB Ukrainy zmniejszył się o 1/3 i państwo w istocie nie może funkcjonować bez pomocy z zewnątrz, a zdane na nią będzie jeszcze przez wiele lat. Jaka jest skala zniszczenia infrastruktury, dziedzictwa kulturowego, środowiska naturalnego, rolnictwa, okaże się dopiero po wojnie.
Wojna przyniesie też różne konsekwencje niemal całemu światu. Jednak wiele państw, zwłaszcza w Ameryce Południowej, Afryce i Azji, zajmuje wobec tej wojny postawę dość ambiwalentną – nie tyle z powodu sympatii do Rosji, co kierując się niechęcią do Zachodu, zresztą w wielu przypadkach mającą uzasadnienie historyczne (co skrzętnie podsyca rosyjska propaganda). Trzeba tu jednak podkreślić, że mimo tej propagandy i mimo wielu grzechów Zachodu nie ma żadnej symetrii w poczynaniach Zachodu i Rosji: angażując się w konflikty zbrojne, państwa zachodnie nie bombardują z premedytacją szkół, szpitali, elektrowni i domów, nie stosują masowo gwałtów i tortur, nie mordują z zimną krwią cywilów. Rosja owszem.
„To nie nasza wojna”
W wojnie Rosji przeciw Ukrainie (a przypomnijmy, że de factozaczęła się w 2014 roku) ogromną rolę odgrywa rosyjska dezinformacja. Rosji udało się na przykład przekonać znaczną część świata, że została „sprowokowana” przez „agresywny Zachód”, którego marionetką jest „nazistowski reżim kijowski”. Na użytek wewnętrzny w Rosji lansowana jest zaś narracja, że Rosja jedynie się broni – tak jak kiedyś przed Krzyżakami, Polakami, Szwedami, Francuzami i wreszcie hitlerowskimi Niemcami (najogólniej: zagrożeniem z Zachodu). Tym razem broni się przed agresją NATO i USA, a więc znowu przed Zachodem. Nie przed Ukrainą, bo to jedynie ogłupiona „marionetka Zachodu” (zwłaszcza Amerykanów), która właściwie nie istnieje jako państwo i naród. Ta narracja trafia na podatny grunt nie tylko w samej Rosji, oddziałuje na środowiska prorosyjskie/antyukraińskie w wielu państwach, także w Polsce. Przykładem jest działalność „ruchów antywojennych” (co nie jest zresztą niczym nowym – w okresie zimnej wojny Moskwa inspirowała i wspierała działające na Zachodzie „ruchy pacyfistyczne”). Środowiska te, posługując się przy tym retoryką antyukraińską, antyamerykańską i antyzachodnią, twierdzą, że „to nie nasza wojna”, tj. nie powinniśmy wspierać Ukrainy. Otóż jak najbardziej jest to nasza wojna. Także w wymiarze pragmatycznym i utylitarnym: koszt udzielania pomocy Ukrainie jest bowiemsumma summarumniższy niż koszt zaniechania tej pomocy – bo konsekwencje tego mogą być nieobliczalne, również dla Polski.
Trzeba też pamiętać, że Polska jest bardzo istotna jako kluczowe centrum i zaplecze transportowo-logistyczne, zabezpieczające dostawy wszelkiej pomocy Ukrainie. Rosja stara się zatem, jak robiła to od lat, wpływać na relacje polsko-ukraińskie. Stąd intensywna antypolska rosyjska propaganda na Ukrainie, twierdząca że Polska zamierza odebrać Lwów i antyukraińska w Polsce, wykorzystująca historyczne konflikty i związane z nimi silne emocje – będzie się ona nasilać w tym roku, bowiem obchodzić będziemy 80. rocznicę rzezi wołyńskiej.
Wnioski
Wojna zadecyduje przede wszystkim o przyszłości Ukrainy i Rosji. Pewnym paradoksem jest, i niezamierzoną „zasługą” Putina, że wojna mająca na celu udowodnienie, iż państwo ukraińskie jest „sztucznym tworem”, a Ukraińcy to w gruncie rzeczy Rosjanie, którzy „zbłądzili”, dowiodła czegoś odwrotnego. Państwo ukraińskie działa, mimo wielu problemów, a Ukraińcy z ogromną i niesłabnącą determinacją bronią niezależności swojej ojczyzny.
Wojna będzie miała też istotne znaczenie, jeśli chodzi o przyszły kształt relacji polsko-ukraińskich. Już sprawiła (kolejny paradoks), że są one najlepsze w historii – na każdym poziomie. Nie oznacza to bynajmniej, że musi tak pozostać – mamy sobie jednak wiele do wyjaśnienia. Niemniej, jeśli Ukraina zostanie pokonana przez Rosję, nie będzie z kim czegokolwiek wyjaśniać, a Polska znajdzie się na celowniku autorytarnego państwa z neoimperialnymi ambicjami. Tym bardziej więc jest to nasza wojna.
Wojnę tę obserwuje cały świat – to konfrontacja między demokracją a autorytaryzmem, jej wynik zdecyduje o kształcie nowego porządku międzynarodowego. Nie będzie on zapewne bardziej stabilny od, funkcjonującego od 30 lat i dość turbulentnego, ładu pozimnowojennego. Europejczycy winni się przebudzić z leniwego dobrobytu i uświadomić sobie, że „lepiej już było”. I chociaż wojna toczy się na terytorium Ukrainy, jest to w istocie wyzwanie i test dla całej cywilizacji zachodniej/transatlantyckiej.
Dr Jakub Olchowski – adiunkt w Katedrze Bezpieczeństwa Międzynarodowego Wydziału Politologii i Dziennikarstwa UMCS. Zajmuje się m.in. bezpieczeństwem międzynarodowym, dezinformacją i manipulacją jako instrumentem polityki, stosunkami międzynarodowymi w Europie Środkowej i Wschodniej. Analityk w Zespole Wschodnim Instytutu Europy Środkowej w Lublinie.
(fot. źródło UMCS)
I bez światłego komentarza eksperta UMCS wiemy co jest na prawdę grane. Wojnę to już od roku mamy, tylko nie wszyscy to chcą dostrzegać i przyznawać…
Konsekwencje tej wojny odczujemy wszyscy – stwierdza komentarz eksperta UMCS – tylko dlaczego stosuje tu czas przyszły, przecież odczuwamy to już od ubiegłego roku, chociażby przez różne braki artykułów, przez podwyżki cen, inflację, konieczność utrzymywania milionów „sióstr ” |braci” i ich pociech, budowanie płotówsięgających nieba.
Podziękuj ruskiemu terroryście na Kremlu, niejakiemu zbrodniarzowi wojennemu putinowi (celowo z małej), to właśnie dzięki temu terroryście musiały tysiące ludzi opuścić swoje domy. Także swoje żale podeślij na Kreml.
Nie musieli przyjeżdżać do Polski i nie musimy odcinać się od Rosji w kwestiach gospodarczych – ja chce kupić tanio paliwa (i inne rzeczy) niezależnie od tego skąd pochodzą.
Zakupy też robisz pod Novą? Tanie fajki i alko ?
Przecież to nie tylko w Polsce takie skutki są. Dopóki putler nie przegra tak to będzie wyglądać.
Ha, ha, ha… Kolejna publikacja 😉
Dziwisz się ? Przecież siedzi toto nic nie robi (bo niema czasu) tylko myśli, główkuje, kombinuje. Wykazać chce, udowodnić plebsowi jaki to on mądry i wie to o czym ów wspomniany plebs, wie od dawna.
Wojna będzie trwała bardzo długo a najbardziej skorzysta na tym Ameryka jak zawsze na sprzedaży broni.
To też wiemy, i bez ciebie i całej wiedzy pana eksperta z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie
Bardzo śmieszne faktycznie, tak cię śmieszy terrorysta z kremla?
A tak pisze kołtun, który bez TVP nie jest w stanie nic innego wykombinować.
ATK – zapomniałeś wspomnieć jeszcze tylko o Tusku i Kaczyńskim (tym z gorszego sortu).
Samo przyjecie 4 milionów nierobów i danie im 500 plus wystarczy żeby ceny poszybowały w gore.
Nie zapominaj też, że do każego czołgu przekazanego „braciom” trzeba dołożyć cysternę paliwa wraz z cysterną (co najmniej), bo inaczej nie wezmą !
A płacimy za to my, płacąc podwójną cenę (za siebie i za „braci”).
W moskie to płacicie, ale za bandaże na syry 😀
Takiego eksperta jak ja wszyscy powinni słuchać.
Kabaret.
Raczej kolaborant, za rubelki napisze każdą głupotę, jak zwykle zgodną z kremlowskim szczekaniem. Taki to wychodzi chichot…
Zawsze możecie wyjechać i pobierać ruble gdzie indziej.
Pan ekspert na zdjęciu tak mądrze wygląda, a pisze o tym co więcej Polaków wie niż katolikami jest. (ale jak to pozory mylą)
Płacz czerwonej zarazy bezcenna, hahahahahaha
Wojna to się zaczęła w 2014 roku, a nie rok temu. Mało kto to wie i nawet nie ma pojęcia o co w niej tak naprawdę chodzi. Polecam książkę 'Ukraińska szachownica’, w której to jest bardzo jasno wyjaśnione, ale o takich rzeczach w madiach głównego nurtu się nie mówi tylko się powiela 'jedną’ słuszną propagandę.
Podaj swój tytuł naukowy. NIe masz? To przeczytaj artykuł powyższy. Coś może się dowiesz, a nie kolejny kowidianin płaskoziemca.
a co ma tytuł tutaj do gadania? myślisz że jak ten gość ma tytuł naukowy to pozjadał wszystkie rozumy? po prostu powtarza to co go nauczono, mało mamy komunistycznych profesorów w Polsce? oni też wiedzą najlepiej jak gospodarka powinna wyglądać?