Niesamowita historia psa, którego wzięto za wilka. W poszukiwaniu domu, błąkał się po kraju przez 3 miesiące
08:00 07-02-2017 | Autor: redakcja
Suka Wilczaka Czechosłowackiego, zawędrowała do Lublina w ostatnich dniach stycznia. Zauważono ją w lesie Dąbrowa oraz nad Zalewem Zemborzyckim. Wiele osób wzięło ją za wilka, niektórzy też uciekali w obawie o swoje bezpieczeństwo. Od początku wiadome było, że jest nikła szansa, aby tak dzikie zwierzę, jakim jest wilk, spacerowało sobie w miejscach, gdzie znajduje się dużo ludzi.Specjaliści, którzy na co dzień zajmują się psami sugerowali, że musi to być pies rasy Wilczak Czechosłowacki. Niebawem też zostało to potwierdzone.
Dwóm kobietom udało się schwytać suczkę i odwieźć ją do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie. Tam okazało się, że była zaczipowana i dzięki temu udało się odnaleźć jej właścicielkę. Ta mieszka aż pod Poznaniem i prowadzi certyfikowaną hodowlę tych psów. Kobieta opowiedziała niesamowitą historię, mającej niespełna dwa lata, suczki Fifty.
Pod koniec października 2015 roku, jako szczeniak została sprzedana mieszkańcowi Białegostoku. Właścicielka hodowli po sprawdzeniu warunków w jakich będzie przebywała, zastrzegła w umowie wiele twardych warunków. M.in. nabywca miał obowiązek informować kobietę o każdorazowej zmianie adresu, zapewnić, że nie jest pośrednikiem, a suczka nie będzie odsprzedana ani przekazana komukolwiek innemu, informować na bieżąco gdyby działo się z nią coś niedobrego, jak też regularnie przesyłać aktualne jej zdjęcia. W pierwszych miesiącach kontakt pomiędzy sprzedającą a kupującym był w miarę dobry, potem jednak się urwał.
Właścicielka hodowli postanowiła więc sprawdzić co się dzieje. Jak się okazało adresy, które mężczyzna podał w umowie, były fałszywe. Udało się jednak go odnaleźć i mężczyzna zapewnił, że będzie wywiązywał się z warunków umowy. W kwietniu ub. roku owszem przesłał 3 zdjęcia i kontakt z nim znowu się urwał. Na początku listopada, przy kolejnej kontroli, Fifty nie udało się już zobaczyć. Dlatego też kobieta postanowiła zatrudnić prywatnego detektywa, któremu zleciła odszukanie suki. Po kilku tygodniach udało mu się wyśledzić prawdopodobną drogę jaką przebyła Fifty.
Wyszło na jaw, że kilkumiesięczna Fifty została odsprzedana za wyższą cenę do kolejnej osoby, mieszkającej pod Białymstokiem. Tam przebywała przez ponad rok, jednak ze względu, iż osobniki tej rasy psów są niezwykle żywotne, bardzo aktywne, wytrzymałe i odważne, nowi właściciele, mający do tego dwa owczarki niemieckie, zaczęli mieć z Fifty problemy. Dlatego też po raz kolejny została ona sprzedana, tym razem do jednego z gospodarstw rolnych w okolicach miejscowości Wysokie Mazowieckie. Tam pobyła zaledwie kilka dni i na początku listopada uciekła.
Właścicielka hodowli o jej ucieczce dowiedziała się na początku grudnia, a więc po blisko 6 tygodniach. W tym czasie nikt jej nie szukał. Kobieta postanowiła zrobić wszystko, aby ją odnaleźć. Dziesiątki telefonów, ogłoszeń oraz apeli gdzie się tylko dało, zaczęło przynosić skutek. Zgłaszały się kolejne osoby, które widziały Fifty. W połowie grudnia pojawiła się dokładna informacja, gdzie sukę można znaleźć. Od ponad tygodnia pojawiała się bowiem na jednej z posesji, żywiąc się karmą dla kotów. Gdy usiłowano ją złapać, przestraszona uciekła i więcej się nie pojawiła. Pod koniec roku Fifty zniknęła z okolic Wysokiego Mazowieckiego i więcej nikt jej już tam nie widział.
Nie udało się ustalić, gdzie się podziewała przez cały styczeń, faktem jest jednak, że po miesiącu pojawiła się ponad 200 kilometrów dalej, czyli w Lublinie. Po kilkudniowym pobycie w schronisku suka trafiła z powrotem do hodowli pod Poznaniem. Odebrała ją właścicielka, która wcześniej przedstawiła wszystkie wymagane dokumenty, w tym te, że ma ponowne do niej prawo, gdyż poprzedni właściciel złamał warunki zawartej umowy. Jak wyjaśnia kobieta, Fifty jest w dobrym stanie fizycznym, jednak musi minąć trochę czasu, zanim wróci do dawnej formy.
2017-02-06 23:55:19
(fot. Bartek Gorzkowski)
ten pies musiał dużo kasy kosztować skoro hodowczyni z taką zawziętością go szukała.
wtopiła mase kasy w detektywa i poszukiwania
Proponuję poczytać sobie o tej rasie a zrozumiecie dlaczego właścicielka hodowli w prowadziła takie zasady przy sprzedaży i dlaczego szukała psa. Osobniki tej rasy są i zawsze będę w większej lub mniejszej części dzikim zwierzęciem (w zależności czy genetycznie przejęli więcej cech wilka czy też psa). To wspaniałe, bardzo inteligentne zwierzęta ale nie każdy może je okiełznać.
Cytat: „Właścicielka hodowli o jej ucieczce dowiedziała się na początku grudnia, a więc po blisko 6 tygodniach. W tym czasie nikt jej nie szukał”. Dowiedziała się na na początku grudnia, a ogłoszenie, do którego podajesz link, jest datowane na 23 grudnia, więc niewykluczone, że zostało ono zamieszczone dopiero po interwencji właścicielki hodowli… Tak, obiektywnie… 🙂
Z tego wynika, że detektyw się nie popisał…