Czwartek, 02 maja 202402/05/2024
690 680 960
690 680 960

Czesław Wydrzycki vel Niemen. Gdyby żył, obchodziłby dziś 84. urodziny (zdjęcia)

W niewielkiej białoruskiej wiosce Stare Wasiliszki, na należącej wtenczas do Polski Grodzieńszczyźnie, w mroźny zimowy dzień, 16 lutego 1939 roku, w przededniu II wojny światowej, przyszedł na świat mały Czesław. Śpiewał i grał przez całe życie. Na trwałe zapisał się w historii europejskiej muzyki. Odszedł na zawsze 17 stycznia 2004 roku w Warszawie.

Czesław Juliusz Wydrzycki, później znany jako Niemen, urodził się we wsi Stare Wasiliszki niedaleko Lidy i Szczuczyna, w pobliżu Grodna. Jego ojciec, Antoni, miał, jak twierdzą ludzie jeszcze pamiętający go, przysłowiowe złote ręce. Umiał nastroić fortepian, organy, potrafił naprawić maszynę do pisania, rower czy nawet zegarek. Pan Antoni Wydrzycki był organistą w miejscowym kościele, śpiewał. To właśnie on, żołnierz Armii Krajowej, zaszczepił młodemu Cześkowi zainteresowanie muzyką, które pielęgnowała w nim także matka, Anna z Markiewiczów, śpiewająca w kościelnym chórze.

W domu państwa Wydrzyckich stał fortepian, patefon, stale rozbrzmiewała muzyka. A ich syn pierwsze bardziej profesjonalne kroki stawiał w szkole muzycznej w Grodnie. Później uczył się już w gdańskiej szkole muzycznej w klasie fagotu.

Niedługo po skończeniu 19 lat, w maju 1958 roku, Czesław Wydrzycki ożenił się z Maria Klauzunik z tychże Wasiliszek, z zawodu pielęgniarką. W ramach masowych przesiedleń Polaków z Kresów Wschodnich młoda rodzina Wydrzyckich wyjechała w tym samym roku z Białorusi, wchodzącej wtedy już w skład Związku Radzieckiego. Jednym z powodów tego kroku, może nawet głównym, był oczekujący Czesława pobór w szeregi Armii Czerwonej, jak również kierowane do rodaków zaproszenie byłego przywódcy polskich socjalistów Władysława Gomułki do osiedlania się w nowej ojczyźnie.

Młode małżeństwo zamieszkało najpierw w Świebodzinie, a następnie przeniosło się do Białogardu, a stamtąd do Kołobrzegu. Następnie Wydrzyccy osiedli w Sopocie i tu w 1960 roku przyszła na świat córeczka Maria, którą tata nazywał Misią. Rodzice Misi rozwiedli się jednak w 1971 roku.

Czesław, gdy miał tylko możliwość, odwiedzał rodzinną wieś, choć niezbyt często. Po śmierci pana Antoniego i jego żony Anny, ich dom w Starych Wasiliszkach pozostawał niezamieszkany. Starsza o 13 lat siostra Czesława – Jadwiga, po wyjściu za mąż też wyjechała z rodzinnej miejscowości. Taki stan rzeczy trwał aż do śmierci wielkiego artysty. Dopiero potem lokalna społeczność postanowiła ocalić od zapomnienia ten stary drewniany dom. W miejscowym kościele pojawiła się tablica pamiątkowa ku czci sławnego mieszkańca Wasiliszek.

Na początku 2011 roku w rodzinnym domu Czesława Niemena otworzone zostało niewielkie kameralne muzeum. Są tam właściwie tylko trzy małe pomieszczenia. Dwa pokoje i malutka kuchnia. Wystrój wnętrz pozostaje taki, jak wtedy, gdy mieszkali w nich jeszcze rodzice Czesława. Czuje się tam atmosferę lat 60-70. ubiegłego stulecia. A po pomieszczeniach oprowadza i opowiada o nich pan Władimir, emerytowany urzędnik z Nowych Wasiliszek, który osobiście znał autora „Snu o Warszawie”.

Ale przede wszystkim wspomina on tego artystę, z którym pod względem popularności w tamtych czasach można porównywać tylko zespół „The Beatles”. Tak uważają ci, którzy kochają twórczość Niemena.  Na ścianach, na meblach mnóstwo wiszących i porozkładanych fotografii z różnych okresów życia piosenkarza i jego bliskich, ale przede wszystkim z czasów jego pobytu jeszcze w Starych Wasiliszkach. Na szafie wysłużony akordeon, na etażerce taka sama gitara. Czesiek grywał na tych instrumentach. Na stole wysłużony patefon z winilowymi płytami. Stół, przy którym siadał, krzesła, jego łóżko, przedmioty codziennego użytku, posłania. No i wszędzie dużo płyt najsłynniejszego mieszkańca Wasiliszek, książek o nim.

W 1963 roku w okresie występów w paryskiej Olympii Czesław Wydrzycki, za radą krytyków muzycznych, zaczął używać artystycznego pseudonimu „Niemen”, jako bardziej atrakcyjnego marketingowo i łatwiejszego do wymówienia przez cudzoziemców. Po pewnym czasie artysta oficjalnie już zmienił nazwisko na Niemen-Wydrzycki. Ten nowy człon nawiązywał oczywiście do rzeki, w której dorzeczu urodził się on i wychował. Jednak muzyk nie zachował w tym wypadku tradycyjnej odmiany nazwy rzeki, a w odniesieniu do swego nowego nazwiska zastosował inną, indywidualną, a przez to niepowtarzalną zarazem.

– Za każdym razem – wspomina pan Władimir – jak tylko Niemen występował w Związku Radzieckim, a później w Rosji – czy to w Moskwie, czy w byłym Leningradzie – zamawiał taksówkę i przyjeżdżał stamtąd do nas setki kilometrów. Rozmawiał, śpiewał, spacerował po okolicy. Gdy żyła jeszcze jego pierwsza żona, też tu przyjeżdżała wraz z córką. Teraz, choć rzadko, bywa u nas już tylko Misia, czyli Maria Gutowska. Przyjeżdża do dalszej rodziny matki.

– Mamy nadzieję – konkluduje znajomy autora „Pod papugami” – że zawita kiedyś do nas także wnuczka Niemena, Julia Balczunas, która uczyła się w tej samej, co i jej dziadek, szkole muzycznej w Gdańsku. Czesiek świetnie znał język rosyjski, a oprócz muzyki, pasjonował się malarstwem, pisał poezje, artykuły krytyczne poświęcone współczesnej muzyce. Grał na wielu instrumentach, a nawet na czymkolwiek, co wcale instrumentu nie przypominało. On do końca był oddany muzyce…

(zdjęcia, tekst – Leszek Mikrut)

Komentarze wyłączone

Z kraju