W angielskim stylu po ulicach Włodawy. Kierowca miał ponad dwa promile
11:16 24-12-2015
Dzisiaj w nocy policjanci z Włodawy zauważyli auto marki Volkswagen, którego kierowca poruszał się lewą stroną jezdni. Funkcjonariusze pojechali za pojazdem kontynuującym na kolejnej ulicy jazdę w angielskim stylu. Mundurowi postanowili zatrzymać volkswagena do kontroli.
Okazało się, że kierowca, 63-letni mieszkaniec Włodawy, jest pijany. Alkomat wykazał u niego w organizmie ponad 2 promile alkoholu.
– Policjanci zatrzymali prawo jazdy mężczyźnie, zaś pojazd został odholowany. 63-latek teraz odpowie przed sądem za swoje postępowanie. Grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności, konsekwencje finansowe oraz utrata uprawnień do kierowania nawet do 15 lat – informuje st.post. Elwira Tadyniewicz z włodawskiej Policji.
2015-12-24 11:06:06
(fot. ilustr. lublin112.pl)
Za „angielską” jazdę pod znacznym wpływem, stwarzał realne zagrożenie dla innych. Bezwzględnie powinien święta spędzić na dołku. Brak możliwości konsumpcji wody ognistej w gronie rodziny lub znajomych, było by bardziej dotkliwszą karą. Utrata paru setek, wyrok w zawiasach i odebranie uprawnień na tym mutancie, wrażenia nie zrobi. Szybciej wsiądzie za kierownicę pod wpływem niż odbędzie się sprawa. Kolejnym razem komuś krzywdę zrobi.
W tym miejscu, dla poparcia Nocnegomarka przypomnę jak to z pijakami radzą sobie Japończycy.
Otóż tam, ktoś pierwszy raz złapany na prowadzeniu po ich sake, bez względu na status społeczny, prosto z „marszu” trafia na półroczny, skoszarowany kurs nauki jazdy połączony z odwykiem. Jeśli po takiej nauczce złapany zostanie drugi raz po kielichu za kółkiem, traci prawko dożywotnio, plus autko i dokłada do niego jeszcze sporo tamtejszych Pe eL eNów.
Z tego wszystkiego najbardziej podoba mi się to, że dzieje się to bez względu na status społeczny delikwenta.
Japończycy nie tylko z pijakami za kierownicą tak pięknie sobie radzą.
Złapanego na ćpaniu, ćpuna sadzają na pół roku w celi z miękko wyściełanymi ścianami, żeby w narkotycznym głodzie łba sobie nie uszkodził zbytnio.
Prócz michy nie dostaje żadnych leków. Nasze ćpuny wiedzą, że jest to związane z bardzo bolesnym stanem.
Mimo tej drastycznej terapii nie było przypadków śmiertelnych i bardzo niewielu potem wraca do zgubnego nałogu.
Już sama myśl, że będzie znów przez to samo przechodził, zdecydowanie zniechęca.
Oj tam, oj tam… Polak nie kaktus – pić musi. Koleś był niedopity, więc musiał uzupełnić zapasy paliwa. W końcu jak święta, to święta! Katolicka tradycja zobowiązuje.