Środa, 24 kwietnia 202424/04/2024
690 680 960
690 680 960

Rzucił się na ojca z nożem, krzyczał, że wyśle go na Majdanek. Wszystko za to, że sprzedał w lombardzie jego rower

Oskarżono go za usiłowanie zabójstwa własnego ojca, skazano za spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu. Pokrzywdzony postanowił bowiem, nie składać zeznań przeciwko własnemu synowi. Poszło zaś o sprzedany w lombardzie rower.

W środę przed Sądem Okręgowym w Lublinie zakończył się proces Macieja S., oskarżonego o usiłowanie zabójstwa ojca. Wszystko wydarzyło się 30 września ubiegłego roku przy ul. Krótkiej w Lublinie. Jak ustalili śledczy, około godziny 19 mężczyzna przyszedł do mieszkania swojego ojca, 57-letniego Alberta S. Przebywał w nim również Bartłomiej R. 33-latek wygonił kolegę swojego ojca, zaś sam udał się do pobliskiego sklepu. Kiedy wrócił, mężczyzna znów przebywał w mieszkaniu, co więcej, chciał w nim przenocować. Po raz kolejny nakazał mu opuszczenie lokalu, tym razem stosując przemoc fizyczną i uderzając mężczyznę w twarz.

Kiedy ojciec z synem zostali sami, zaczęli wspólnie spożywać zakupione przez młodszego z mężczyzn piwo. W pewnym momencie wywiązała się pomiędzy nimi sprzeczka. Syn miał bowiem pretensje do ojca, że ten sprzedał w lombardzie należący do niego rower. Kilkukrotnie starał się sprowokować ojca do kłótni, ten jednak wciąż zachowywał spokój. Kazał też ojcu, aby zażył leki i popił je alkoholem, Albert S. jednak odmówił. Po pewnym czasie 33-latek wpadł w szał, wyciągnął z kieszeni składany nóż i zaczął krzyczeć, że wszystkich pozabija.

Następnie zaczął zadawać ojcu ciosy w szyję, twarz i plecy. Jednocześnie groził, że poderżnie mu gardło i wyśle na Majdanek. Kiedy odłożył nóż i zaczął zażywać leżące obok leki, ranny mężczyzna uciekł z domu. Na ulicy zobaczył Bartłomieja R. i Adama P., których poprosił o pomoc. Ci wezwali policję i karetkę pogotowia ratunkowego. Albert S. został przetransportowany do szpitala. Tam okazało się, że 57-latek doznał jedynie powierzchownych ran, które nie stanowią zagrożenia dla jego życia. Policjanci zatrzymali Macieja S., który cały czas przebywał w mieszkaniu.

W trakcie przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do usiłowania zabójstwa. Przed sądem podtrzymał swoje zeznania. Biegli orzekli, że 33-latek miał w znacznym stopniu ograniczona poczytalność m.in. z powodu uzależnienia od alkoholu czy też poziomu inteligencji na pograniczu upośledzenia umysłowego. Mężczyzna skończył tylko gimnazjum, pracował w kuchni szpitala przy al. Kraśnickiej, leczył się psychiatrycznie oraz był już wcześniej karany za znęcanie się. Pomogła mu jednak postawa ojca, który na pierwszą rozprawę nie przyszedł, na kolejnej zaś odmówił składania jakichkolwiek wyjaśnień. To, jak również poziom obrażeń jakich doznał 57-latek sprawiły, że sąd zmienił kwalifikację czynu z usiłowania zabójstwa na spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu.

Ostatecznie Maciej S. został skazany na rok i cztery miesiące pozbawienia wolności. Jednak za kratkami spędzi zaledwie trzy miesiące, gdyż na poczet kary został zaliczony okres, w którym przebywał w tymczasowym areszcie. Dodatkowo mężczyzna został zobowiązany do poddania się terapii dla osób uzależnionych od alkoholu i środków odurzających. Wyrok nie jest prawomocny.

(fot. Policja/zdjęcie ilustracyjne)

5 komentarzy

  1. Jak za komuny na3bany-niewinny bo nie wiedział co robi. Wooolne sąąadyyyy.

    • Chciałbym by moje posty były widoczne

      Przecież to chodzi o niepełnosprawność. Jest ułomny więc nie można go sądzić jak normalnego

  2. Zabrał rower no i stracił.

  3. I co się stało? Młody się wkr..zdenerwował i tyle a milicja z pompą że ma sukces buhaha a sądy jak to sądy…

  4. To jest chore. Czytam i własnym oczom nie wierzę- co za patologia.

Z kraju