Prokuratura i inspekcja pracy sprawdzają firmę, w której zginął operator wózka widłowego
07:56 03-08-2019
Wszczęte zostało śledztwo dotyczące śmierci operatora wózka widłowego, który uległ wypadkowi w pracy, na terenie jednej z firm przy ul. Konstruktorów w Lublinie. Jak już informowaliśmy, w środę około godziny 7:15 mężczyzna wjeżdżał na rampę załadunkową. W pewnym momencie pojazd spadł z niej, a operator został przygnieciony przez maszynę. Na miejscu interweniowała straż pożarna, zespół ratownictwa medycznego oraz policja.
Jak wyjaśniał nam kpt. Andrzej Szacoń z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie, strażakom udało się uwolnić mężczyznę, jednak obrażenia jakich doznał sprawiły, że nie było szans na uratowanie jego życia. Ofiarą okazał się 44-letni pracownik firmy.
Sprawą ustalenia szczegółowych okoliczności oraz przyczyn zdarzenia zajęli się policjanci, oględziny miejsca wypadku przeprowadzili technicy oraz biegły. Czynności w tej sprawie wszczęła prokuratura, której decyzją ciało mężczyzny zostało zabezpieczone celem wykonania sekcji zwłok.
Jej wyniki pozwolą ustalić co było bezpośrednią przyczyną śmierci 44-latka, oraz czy w momencie zdarzenia był on trzeźwy. Przesłuchane mają zostać również osoby, które widziały zdarzenie.
Jak udało nam się ustalić, mężczyzna po zorientowaniu się, że wózek spada z rampy, najprawdopodobniej usiłował z niego wyskoczyć. Nie udało mu się to jednak i został przygnieciony przez ważący kilka ton pojazd. Śledczy będą starali się odtworzyć przebieg wypadku. Sprawą zajmuje się także Okręgowy Inspektorat Pracy w Lublinie. W tym przypadku sprawdzane jest, czy nie było zaniedbań w kwestii przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy.
(fot. Policja – zdjęcie ilustracyjne)
„Jej wyniki pozwolą ustalić co było bezpośrednią przyczyną śmierci 44-latka”
Podejrzewam samobójstwo poprzez trzykrotny strzał z długiej broni w tył głowy…
Może być awaria lub bezpośrednia wina operatora
Nadal uważam, że to są przyczyny pośrednie – awaria, zawał czy zagapienie się.
Bezpośrednią przyczyną było to że go wózek przygniótł.
Jest dobry i sprawdzony sposób żeby to przeżyć. Siedzieć na siedzeniu i zaprzec się o ramę po obu stronach szyby przedniej. Skończy się na potluczeniach i rachunku od pracodawcy za naprawę szkód.
No i oczywiście zapięcie pasów, ale to wszystko tylko teoria. W praktyce w ogóle się tego nie robi bo zazwyczaj praca na wózku przy wyładunku trwa bardzo krótką chwilę i nikomu się nie chce. Wiem to z własnego doświadczenia bo też czasem jeżdżę takim wózkiem… rutyna. A to o czym Ty mówisz to łatwo się o tym mówi nam z pozycji widza – w praktyce człowiek wpada w panikę i próbuje odruchowo uciekać. Zimnej krwi nikt nie jest w stanie zachować w takiej sytuacji. Współczuję pracodawcy w tym przypadku bo szuka się winy u niego a tymczasem niestety przez rutynę zawinił prawdopodobnie jedynie pracownik który zmarł.
Może rutyna tu „dopomogła”, widziałem kolesi którzy zawijali widlakami jak by to gokarty były a nie kupa szmela na kołach.
Co było przyczyną ,to wiadomo bez dochodzenia …na pewno nie wózek , nie pracodawca i nie rampa …
to wina Szydło
stres,zmęczenie,lubelskie zarobki…chwila nieuwagi.