Czwartek, 25 kwietnia 202425/04/2024
690 680 960
690 680 960

Pracowało tam 10 tys. osób. Obecnie młode pokolenie często nawet nie wie, że taka fabryka istniała w Lublinie (wideo)

Paweł Małkowski, miłośnik historii z Lublina, przygotował kolejny, niezwykle ciekawy materiał przedstawiający dawne dzieje miasta. Tym razem skupił się na przemyśle, a dokładnie na Odlewni, która była największym i najnowocześniejszym tego typu zakładem w Europie.

Aby opowiedzieć historię Odlewni Lublin, należy cofnąć się do lat 70 tych XX wieku, kiedy to występowało bardzo duże zapotrzebowanie na samochody ciężarowe i traktory. Na terenie całego kraju budowano liczne fabryki, istniały także Państwowe Gospodarstwa Rolne, które wymagały szybkiej mechanizacji, niezbędnej aby zwiększyć produkcję żywności.

Rozwiązaniem niedoborów sprzętu miała być właśnie Odlewnia. Ówczesne władze PRL uznały, że Lublin będzie najlepszym miejscem do budowy tak ogromnego zakładu, ponieważ w pobliskiej Fabryce Samochodów Ciężarowych była już kadra doświadczonych odlewników. Aby ruszyć z realizacją inwestycji, zaciągnięto pożyczkę o astronomicznej wówczas wysokości 75 mln dolarów.

Budowa tak ogromnego kombinatu była oczkiem w głowie władz na najwyższych szczeblach w kraju. Pomimo tego prace nie przebiegały, tak jak to sobie wyobrażano. Ambitne plany oddania hal produkcyjnych były tylko na projektach. W połowie lat 70-tych skończyła się cierpliwość ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza i Pierwszego Sekretarza PZPR Edwarda Gierka.

– Po dokonaniu analizy stwierdzono, że odlewnia w Lublinie nie jest budowana zgodnie z harmonogramem, lecz jest jedynie dla niepoznaki rozgrzebana. Środki przeznaczone na nią zostały wykorzystane na inne cele i inwestycje – stwierdził wtedy Edward Gierek.

Przy budowie pracowało 20 firm z całej Polski a trwała ona 11 lat. Po zakończeniu prac najbardziej charakterystycznym budynkiem była wielka dwupoziomowa hala główna. W jej wnętrzu znajdowały się wszystkie piece odlewnicze i cała linia produkcyjna. Powierzchnia zadaszona wynosiła około 12.5 hektara pod nim zmieściłby się prawie cały Ogród Saski natomiast Stare Miasto wraz z najbliższymi okolicami całkowicie zostałoby przykryte. Do lat 90 tych XX wieku był to największy tego typu obiekt przemysłowy w Europie.

Do budowy hali głównej Odlewni Lublin wykorzystano 110 tysięcy ton stali, co pozwoliłaby wybudować 11 wież Eiffela lub jeden ze słynnych nowojorskich drapaczy chmur World Trade Center. Poziom zero hali głównej mierzył prawie 10 metrów wysokości, posiadał tory kolejowe
umożliwiające sprawne dostawy ogromnych ilości złomu oraz wywóz gotowych produktów. Ułatwieniem było także wybudowanie betonowej rampy łączącej piętra, po niej wjeżdżały ciężarówki z materiałem na wyższy poziom.

W Lubelskiej odlewni znajdowały się dwa typy pieców. Cztery o pojemności 7,5 ton każdy wyprodukowane w Hucie Zabrze oraz cztery 15 tonowe, które powstały w firmie BBC Switzerland. Te osiem pieców dało łącznie 90 ton materiału gotowego do wytopu surówki. O wielkości pieców hutniczych świadczy fakt, że do napełnienia jednego pieca przeciętna ciężarówka musiała zrobić dwa kursy. Kolejną ciekawostką, pokazującą wielkość tego kombinatu jest zasilanie. Ursus posiadał własną linię energetyczną do elektrowni w Kozienicach, gdyż zużycie prądu tego giganta dwukrotnie przewyższało zapotrzebowanie ówczesnego Lublina na prąd.

Istotnym było także wybudowanie dla fabryki ujęcia wody w Turce, które istnieje do dziś i jest obecnie częścią miejskiego wodociągu. Pomimo iż Odlewnia pracowała tylko na 40 % swoich możliwości zatrudniała ponad 3 tys. osób. Przez cały okres jej funkcjonowania przewinęło się tam ponad 10 tys. pracowników. Dojazd do fabryki umożliwiały linie autobusowe takie jak 1, 36, 41, 45, 57 kończące trasę na ulicy Metalurgicznej.

Zadaniem Odlewni Ursus było wykonywanie wielkogabarytowych i cienkościennych odlewów o skomplikowanej technologii sferoidalnej, które ze względu na ich złożoność, nie każdy zakład w Polsce mógł wyprodukować. Do tego 100 tysięcy ton gotowych odlewów to ilość, z jaką się jeszcze nie spotkano. Zakres produkcyjny był bardzo szeroki, wytwarzano m.in. głowice silników, wały korbowe, specjalistyczne odlewy, kotwice okrętowe, piasty a nawet studzienki wodociągowe. Jednak głównym profilem produkcji były elementy traktorów marek Massey Ferguson i Ursus.

Lubelska Odlewnia była nie tylko największa w Europie, lecz także nowoczesna. Mogła się pochwalić bogatym wyposażeniem aparatury badawczo pomiarowej, posiadała np. różnego rodzaju spektrometry mas, mikroskopy metalograficzne, przemysłowe aparaty RTG i wiele innych urządzeń służących do kontroli jakości produktów. W fabryce był również ośrodek obliczeniowy oraz specjalny Dział Informatyki Odlewni co w latach 80 było ewenementem.

Dzięki wysokim jakościom produkowanych elementów i spełnieniu najwyższych norm ISO lubelska odlewnia zdobyła uznanie a o mieście Lublin usłyszał cały świat. Wśród zagranicznych odbiorców Odlewnia miała kontrahentów z USA, Niemiec, Francji, Szwajcarii czy Belgii.

Jak to możliwe, że tak ogromny zakład mający uznanie w świecie został zlikwidowany? Teorii o upadku Odlewni jest kilka, niektórzy twierdzą, że Ursus był ofiarą przemian ustrojowych. W 1989 roku mówiono, że zakład jest za duży i nie pracuje w pełni swoich możliwości, a co z tym idzie, zbyt kosztowny i mało rentowny. Jednak fakty mówią inaczej. Otóż lubelska odlewnia była zbyt konkurencyjna dla innych zakładów zarówno polskich jak i zagranicznych.

Upadek komunizmu, przemiany gospodarcze i rodzący się „wolny rynek” sprzyjał pojawianiu się spółek i osób chętnych do przejęcia giganta. Ostatni raz świat usłyszał o Odlewni Ursus w 2010 roku, kiedy to podczas rozbiórki Państwowa Agencja Atomistyki nie mogła doszukać się 7 pojemników zawierających radioaktywny izotop kobaltu 60, którego silny strumień promieniowania gamma jest w stanie prześwietlić płytę stalową o grubości 15 cm. Z tego właśnie powodu był on wykorzystywany w procesie kontroli jakości.

Według prokuratury 40 kilogramowe pojemniki PRJ-20 pomalowane na żółto z charakterystycznymi symbolami promieniotwórczości trafiły na złom. Ciekawostką jest też zaginięcie podobnych pojemników z jednego poznańskich zakładów przemysłowych. Jak było z tym naprawdę, tego już się nigdy nie dowiemy.

Izotop kobaltu 60 dzięki niezwykłym właściwościom ma szerokie zastosowanie np. medycynie, przemyśle kosmicznym i lotniczym czy w produkcji akumulatorów litowo-jonowych, dlatego jest wiele wątpliwości czy na pewno trafił omyłkowo na złom. Smutny finał ma historia lubelskiej Odlewni, cały sprzęt w tym piece hutnicze, walcownie, prasy, tłocznie, suwnice, tokarki i wiele innego sprzętu szybko sprzedano za bezcen. Ogromna hala na budowę której użyto 110 tysięcy ton stali została pocięta na kawałki, rozebrana i sprzedana na złom, z którego zapewne trafiła jako surowiec do przetopienia. Wiadomo jest, że środki pozyskane z likwidacji zakładu trafiały na konta prywatnych osób.

Za datę kończącą historię największej Odlewni w Europie uważa się rok 2012 kiedy to nastąpiło zamknięcie postępowania sądowego w sprawie upadłości zakładu. Dziś już niewiele osób pamięta Odlewnię Ursus. Spacerując po Śródmieściu i Starym Mieście możemy jeszcze natrafić na pamiątki po fabryce są nimi żeliwne słupki przy chodnikach, kratownice chroniące drzewka czy pokrywy studzienek kanalizacyjnych.

Paweł Małkowski

(wideo – Paweł Małkowski)

94 komentarze

  1. Patrząc na archiwalne zdjęcia, obiekt robił wrażenie. Obecnie pozostały resztki tej zabudowy. Należę do pokolenia Lublinian urodzonego po 1989, więc nie mogę pamiętać funkcjonowania tego zakładu. Z pewnością byli pracownicy wspominają go z sentymentem i żalem. Szkoda, że nie przetrwał do obecnych czasów, ale patrząc z ekonomicznego punktu widzenia ten twór miał niewielkie szanse na przetrwanie. W politykę się nie mieszam, pewnie można było zrobić więcej, aby ratować ten zakład. Z drugiej strony nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba iść do przodu, nie takie zakłady upadały w Polsce i na świecie, np. fińska Nokia- która przynosiła ogromne zyski a teraz właściwie nie istnieje.

    • Nokia?? Zdziwiłbyś się kolego!! Nokia po prostu przestała produkować telefony (chociaż marka Nokia w świecie telefonów wciąż istnieje). Nokia produkuje sprzęt dla operatorów telekomunikacyjnych, w Polsce zatrudnia kilka tysięcy osób, które pracują w centrach R&D nad najnowocześniejszymi technologiami telko, w tym 5G.

  2. No ktoś nieźle zarobił? 😀 a to wszystko dzięki Bolkowi? 😀

  3. Dziadek ze Slamsowa

    Dobra robota panie Pawle, choć łezka się w oku kręci i szlag człowieka trafia na myśl,
    ile pożyczonej od „zgniłego kapitalizmu” kasy poszło w przysłowiowe błoto, a przeciętny Kowalski wtedy ledwo wiązał koniec z końcem.

Z kraju