Poniedziałek, 29 kwietnia 202429/04/2024
690 680 960
690 680 960

Mieszkańcy Sławina i Szerokiego alarmują, że smog ich zabija. Co na to ratusz?

W ostatnich latach z jakością powietrza w naszym regionie nie było dobrze. Ale w bieżącym sezonie grzewczym, gdy kłopoty z paliwami dają się we znaki całej Europie, dotychczasowe normy są, jak twierdzą nasi czytelnicy, przekraczane kilka…tysięcy razy.  

Szczególnie alarmujące wieści otrzymaliśmy w ostatnich kilkunastu dniach od naszych czytelników z okolic ul. Głównej, a więc z przestrzeni pomiędzy dzielnicami Sławin a Szerokie.

– Wokół nas jest mnóstwo domów jednorodzinnych, w których ludzie palą, czym tylko mogą. Lecz nie wiadomo co tak naprawdę wkładają do pieców – niepokoi się mieszkaniec ul. Ślężan. – Od władzy dostali przyzwolenie na palenie wszystkim, więc ogrzewają się, ale i trują przy okazji całe otoczenie. Zawsze było w tej okolicy źle pod względem czystości powietrza, ale to, co teraz dzieje się, przekracza ludzkie pojęcie. Ratujcie nas, bo nie przeżyjemy w tym smogu!

W połowie lutego czytelnicy w różny sposób informowali nas o katastrofalnej sytuacji w tym rejonie. Akcentowali głównie fakt, iż pomiary stężenia pyłów zawieszonych przekraczały dopuszczalne normy PM10 przy ul. Głównej o niemal 3000% (trzy tysiące procent) oraz prawie o 5000% (pięć tysięcy procent) zawartość PM2.5. Jednocześnie zlokalizowane w pobliżu punkty pomiarowe przy ul. Wołynian, ul. Szerokie, ul. Kaskadowej, ul. Beskidzkiej, czy ul. Tarasowej lub ul. Braci Wieniawskich odnotowywały w tym samym czasie dopuszczalne przekroczenia stężenia – „jedynie” do 100% normy.

A tego rodzaju pyły zawieszone są, jak wiadomo, uznawane za najgroźniejsze dla zdrowia człowieka. Wszystko dlatego, że są to pyły bardzo drobne, które w takiej postaci mogą przedostać się bezpośrednio do krwiobiegu. To właśnie ten rodzaj pyłów zawieszonych jest odpowiedzialny za nasilenie astmy, osłabienie czynności płuc, nowotwory płuc, gardła i krtani, za zaburzenia rytmu serca, zapalenie naczyń krwionośnych, za miażdżycę, niższą masą urodzeniową dziecka i problemy z oddychaniem, jak również za nasilenie objawów chorób związanych z układem krwionośnym i oddechowym. Pyły są szkodliwe z uwagi na zawartość w nich takich elementów jak: benzopireny, furany, dioksyny – czyli rakotwórcze metale ciężkie.

– To chyba wina pobliskich „Zimnych Dołów”, gdzie ten smród się gromadzi – próbuje wyjaśnić sytuację pani Eleonora z okolic ul. Zbożowej. – Ale przy okazji on nas powoli truje. Ani okna wieczorem nie można otworzyć, ani bezpiecznie wyjść na spacer. Nieco dalej jest o wiele lepiej, ale u nas na Sławienie i na Szerokim było źle, a jest fatalnie.

A co to są tzw. „Zimne Doły”? Podajemy definicję za „Słownikiem historyczno-geograficznym ziem polskich w średniowieczu”:

Nazwą tą od XV w. mieszkańcy Lublina oznaczali parowy leżące na zachód od miasta, w których w letnie wieczory występowało zjawisko gromadzenia się dołem zimnego powietrza i zalegania nad nim ciepłego. Zjawisko to zresztą występuje na tym terenie do dzisiaj. Dopiero w końcu XIX w. pojawiło się tu osiedle nazwane Zimne Doły. W 1905 r. istniała kolonia Zimne Doły i przysiółek tej nazwy w gm. Konopnica. Kolonia ta występuje na mapie z 1937 r. oraz w spisach z lat 1921 i 1933. W 1959 r. teren ten został włączony do m. Lublina. Jako jego część wykazane są Zimne Doły na planie z 1970 i 1978 r. oraz w spisie z 1972. Obecnie obok osiedla powstały na tym terenie ogródki działkowe.

– Nie posiadamy informacji o stacjach pomiarowych przy ul. Głównej, Kaskadowej, Tarasowej, Wołynian, Beskidzkiej, Braci Wieniawskich i ul. Szerokie – tłumaczy Justyna Góźdź z biura prasowego w Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin. Dlatego nie możemy się odnieść do wskazywanych wyników pomiarów jakości powietrza. Urząd Miasta Lublin opiera swoje analizy na wynikach pomiarów wykonywanych przez akredytowaną stację monitoringu jakości powietrza przy ul. Obywatelskiej. Jest to stacja prowadzona przez Główną Inspekcję Ochrony Środowiska (GIOŚ). Druga akredytowana stacja mieści się przy ul. Śliwińskiego. Wyniki ze stacji pomiarowych GIOŚ stanowią podstawę do wykonywania rocznych ocen jakości powietrza w strefach województwa lubelskiego oraz sporządzania informacji, raportów i komunikatów o aktualnym stanie jakości powietrza, jak również dostępne są na stronie internetowej https://powietrze.gios.gov.pl.

Ponadto wyniki wspomnianych pomiarów, jak zauważa ratusz, można obejrzeć na wyświetlaczach przy przystankach autobusowych, a także stronie internetowej Urzędu Miasta Lublin. Jednak tylko na niektórych przystankach jest to możliwe, no i w zasadzie dostęp do takiej informacji nie jest ani zbyt powszechny, ani szybki do sprawdzenia.

– Od początku roku na stacji monitoringu jakości powietrza GIOŚ przy ul. Obywatelskiej odnotowano 3 dni z przekroczeniami średniodobowego pyłu PM10 – uzupełnia Justyna Góźdź. – 20 lutego, w dniu zgłoszenia, stężenie średniodobowe pyłu zawieszonego PM10 zgodnie z informacjami ze stacji monitoringu jakości powietrza przy ul. Obywatelskiej – wyniosło 11,2 ug/m3/dobę, a dopuszczalna średnia dobowa wynosi 50 ug/m3/dobę.

Zgodnie z oficjalnych stanowiskiem lubelskiego ratusza wyniki pochodzące ze stacji pomiarowych Głównej Inspekcji Ochrony Środowiska (GIOŚ) stanowią podstawę do wykonywania rocznych ocen jakości powietrza oraz sporządzania informacji, raportów i komunikatów o aktualnym stanie jakości powietrza. Zadanie to jest wykonywane w ramach Państwowego Monitoringu Środowiska, którego program jest opracowywany przez Głównego Inspektora Ochrony Środowiska i zatwierdzany przez Ministra Środowiska. W oparciu o krajowy program opracowywane są wojewódzkie programy zatwierdzane przez GIOŚ.

Dlatego też biuro prasowe przy Kancelarii Prezydenta Miasta Lublin nie uwzględnia wskazań popularnej aplikacji ostrzegającej o smogu o wdzięcznej nazwie „Kanarek”, na które powołują się w swych informacjach nasi czytelnicy.

– Czujniki niskokosztowe, niewchodzące w skład Państwowego Monitoringu Środowiska, służące do pomiaru stężenia pyłu zawieszonego oparte są na odmiennych metodach działania – wyjaśnia Justyna Góźdź. – Poza ryzykiem niepewności pomiaru czujników, na który wpływ ma umiejscowienie stacji pomiarowej, dochodzą inne czynniki związane z utrzymaniem urządzenia. Z powodu braku równoważności metod stosowanych w czujnikach niskokosztowych do metodyki referencyjnej nie mogą być traktowane jako źródło wiarygodnych danych. Na ich podstawie nie można określać, czy nastąpiło przekroczenie norm jakości powietrza (poziomów dopuszczalnych, docelowych, informowania, czy alarmowych) i dokonywać oceny jakości powietrza. Niejednokrotnie lokalizacja niskokosztowych czujników nie spełnia wymogów przepisów ochrony środowiska. W związku z tym, należy mieć na uwadze, że dane pomiarowe uzyskane z czujników niskokosztowych mogą być obarczone dużym błędem, zaś w skrajnych przypadkach mogą być zupełnie nieprawidłowe, wprowadzając mieszkańców w błąd – dodaje.

A „Kanarek” – jak przeczytać można w źródłach internetowych –  pozwala łatwo sprawdzić zanieczyszczenie powietrza (smog) w okolicy, a także poinformuje użytkownika, jeśli jakość powietrza spadnie poniżej ustalonego poziomu. Można użyć również mapy do szybkiego zobaczenia sytuacji w Polsce lub w wybranych miastach. Kanarek używa 200 oficjalnych stacji GIOŚ, 1060 Syngeos, 640 LookO2, a także 920 Luftdaten, 210 SmogTok, 140 BleBox, 50 BeskidInstruments i 60 perfect-Air.

Aplikacja jest ogólnodostępna, bezpłatna i zawiera ekran z listą ulubionych stacji oraz  wskazaniami najbliższej stacji pomiarowej. Dla każdej ze stacji można wyświetlić wykres zmian w ciągu ostatnich godzin i szczegółową listę wskazań. Można też oglądać stacje na mapie.

Wydaje się, iż najważniejszą zaletą „Kanarka” są powiadomienia, dzięki którym nie trzeba uruchamiać tej aplikacji, by zorientować się o stanie powietrza w okolicy. Według twórców tego użytkowego programu komputerowego,  w jego ustawieniach można zdefiniować progi, powyżej których „Kanarek” poinformuje o zagrożeniu dla zdrowia. Można też wybrać powiadomienia dźwiękowe, typ skali ocen i częstotliwość powiadomień. Co ważne, „Kanarek” automatycznie pobiera dane z najbliższej stacji, odnalezionej na podstawie lokalizacji telefonu.

(fot. lublin112.pl\tekst Leszek Mikrut)

62 komentarze

  1. Problem jest gdzie indziej. Dawniej smogu nie było. Niestety, doliny zostały przegrodzone (al. Solidarności, Mazowieckiego) i zniknęło naturalne przewietrzanie okolicy. Mieszkam na dzielnicy Szerokie od zawsze i nie było tego problemu przed wybudowaniem al. Solidarności.

  2. Do autora TEKSTU!!!CZYM PALILI TWOI RODZICE??

    A może zamiast ludzi obwiniać, oskarżać i wyśmiewać warto zacząć od siebie,Główna jest ulicą widniejącą na planach zagospodarowania przestrzennego od kilkudziesięciu lat i palono wówczas głównie węglem,teraz to się zmieniło,ludzie posiadają piece gazowe oraz fotowoltaikę ,natomiast na Ślężan jest zaledwie kilkanaście domów i taki krzyk,RYK!!!dziwne!!!A może szanowny obywatelu zgłosił byś do projektu obywatelskiego CHODNIKI NA UL.GŁÓWNEJ !!!!

  3. Zgłaszać trucicieli na straż miejską, mają obowiązek przyjechać i wlepić mandat za palenie nieodpowiednimi rzeczami.

  4. Takiego bełkotu urzędniczego to już nawet nie da sie czytać. Pytam dlaczego w Lublinie jest TYLKO JEDEN czujnik, a informowanie na przystanku 3km dalej jakie jest powietrze na Obywatelskiej to mozecie sobie wsadzić w d…e., to bezsens kompletny. Pozostałe czujniki te tzw „nie istotne” owszem wykazują nieraz nieznaczne róznice, może to być kwestia czasu akualizacji itp , ale nie są to różnice ogromne. Jak się psuje powietrze to widać tę tendencję na wszystkich czujnikach mogą się nieznacznie wyniki różnić a nie wiadomo czy z winy czujnika czy lokalizacji gdzie jakośc powietrza bedzie się zmieniała również nie identycznie. Dlaczego miasto nie zamontuje czujników na osiedlu domków bo one kopcą najbardziej, ale nie wszyscy ich mieszkancy kopcą, a cierpią najbardziej zwlaszcza ci którzy nie kopcą a muszą wdychać.

  5. Ratusz mieszka za choinami i ma to gdzieś co się dzieje na Sławinie

Z kraju