Sobota, 20 kwietnia 202420/04/2024
690 680 960
690 680 960

Łopiennik: Porażka drogowców na krajowej 17? Kilkugodzinne lodowisko na jezdni (listy od czytelników)

Wczorajsze opady śniegu szczególnie dały się we znaki kierowcom jadącym droga krajową nr 17 Lublin – Zamość. Jak twierdzą kierowcy, asfalt przez kilka godzin był pokryty lodem a piaskarek nigdzie nie było widać.

Najgorsza sytuacja występowała w Zakręciu, Łopienniku oraz Izbicy. Kilkanaście aut zostało uszkodzonych oraz trzy osoby trafiły do szpitala. Nie radziły sobie także służby ratunkowe, które przyjechały pomóc uczestnikom karambolu. Radiowóz trzeba było podtrzymywać gdyż staczał się na oblodzonej nawierzchni a strażacy ręcznie posypywali jezdnię piaskiem. Na wzniesieniach nie radziły sobie nie tylko większe auta ale problem z wyjazdem pod górkę miały także samochody osobowe.

O tym jak sytuacja wyglądała pod Krasnymstawem napisał jeden z mieszkańców:

-Jak można dopuścić do takiego stanu, by przez kilka godzin na jezdni zalegał lód. W Zakręciu przed Krasnymstawem droga krajowa była dosłownie oblodzona. Najpierw zderzyły się tu trzy auta. Gdy przyjechała policja i straż pożarna, okazało się, że są ranni. Dwie osoby przewieziono do szpitala. Ze względu że nawet ratownicy nie mogli ustać na tym lodzie, co chwila tracąc równowagę, wtedy bardzo szybko, gdyż najprawdopodobniej po wezwaniu przez policję, na miejscu pojawiła się piaskarka. Posypali grubo solą i można było się jako tako poruszać. Jednak nikt nie pomyślał, że skoro tutaj jest tak ślisko, to znaczy że 100 czy 200 metrów dalej jest podobnie i tam również należy coś z tym zrobić. Jednak piaskarka tak jak się szybko pojawiła, tak równie szybko odjechała. Na efekty nie trzeba było długo czekać, gdyż zaledwie kawałek dalej, znów doszło do wypadku. Tym razem jedna osoba została ranna. Nie wspominam już o dziesiątkach samochodów stojących co chwila w poprzek drogi czy też tych, które zakończyły jazdę w rowach. Rozumiem że cały czas padało więc z odśnieżaniem był problem, ale wiedzieli że jest lodowisko na jezdni, o to chyba drogowcy powinni zadbać w pierwszej kolejności. Przecież to nie jest żadna droga lokalna, tylko jedna z najważniejszych tras w regionie – pisze mieszkający w pobliżu pan Marek.

Jeszcze gorsza sytuacja była na górce w Łopienniku. Tam uszkodzonych zostało kilkanaście aut.

-Może ktoś wreszcie napisze że to nie jest wina kierowców, którzy to niby jechali z taką zawrotną prędkością, gdyż maksymalnie 30 km na prostej drodze, tylko wina służb drogowych, które potem się wielce chwalą, ile to wysypały tego piasku na drogę – pisze Katarzyna. – Braliśmy udział w tej kolizji, gdzie zderzyło się 5 samochodów. Wszystko zaczęło się czerwonego auta, które widać na zdjęciach jak znajduje się już w przydrożnym rowie. To kierująca nim kobieta wjechała w jadący przed nią samochód. Kierująca wysiadła, widząc tragiczną sytuację na jezdni chciała żeby zjechać z tej góry na dół i tam w bezpiecznym miejscu się dogadać i całą winę wziąć na siebie. Niestety kompletny brak wyobraźni poszkodowanej, także kobiety, spowodował to co działo się dalej. Mianowicie stwierdziła ona, że wzywa policję i stanęła na środku tej góry. W tym czasie dwa samochody co jechały przed nami ledwo się zatrzymały zaś kierowca tego, który był ostatni, w żaden sposób nie zasygnalizował zagrożenia, choćby przez włączenie świateł awaryjnych. My jadąc jako ostatni samochód, pomimo znikomej prędkości gdyż około 20 km/h i hamowania biegami i hamulcem nie daliśmy rady się zatrzymać. Lód był taki, że unieruchomione auta pod wpływem ciężaru same staczały się ze wzniesienia lub wpadały do rowu- dodaje Katarzyna.

Po chwili na miejsce przyjechała straż pożarna i policja. – Żałuję że nie nagrałam tego cyrku, ale człowiek był w szoku. Co chwila się zderzały kolejne samochody, straż pożarna jeździła z góry na dół, od zdarzenia do zdarzenia. Później widząc że to nie ma sensu, już tylko stanęli na parkingu w połowie wzniesienia i czekali na kolejne zgłoszenia. Problem miała także policja, gdyż nagle radiowóz sam zaczął się zsuwać na oblodzonej jezdni wprost na samochód w którym były malutkie dzieci. Gdyby nie szybka reakcja osób z uszkodzonych pojazdów, którzy rzucili się podtrzymywać radiowóz, to ten by wjechał w ten samochód, albo do pobliskiego rowu. Żadnej piaskarki zarówno przez drogę jak i podczas tego czasu co się to wszystko działo nie było. Strażacy by jako tako opanować sytuację złapali za wiadro i zaczęli ręcznie drogę posypywać piaskiem- wyjaśnia Katarzyna.

Podobnie o tym miejscu pisze Rafał.

– Jak czytam te komentarze że kierowcy są sami sobie winni, że wpadali do rowu czy też ci z tego karambolu w Łopienniku, że np. jechali na letnich oponach to szlag mnie trafia. Jak ktoś nie był i na własnej skórze nie odczuł tego co tam się działo to niech nie komentuje. Jeżdżę po ponad 20 lat, rocznie robię ponad 100 tys. km po drogach całego kraju, jednak takiej sytuacji jak na DK 17 od Krasnegostawu w stronę Zamościa to chyba jeszcze nie spotkałem. Jak można dopuścić, by droga krajowa przez tyle godzin była lodowiskiem. Gdzie były służby? Od Zamościa w stronę Lublina jechałem ponad trzy godziny. Pomimo prędkości około 20 km/h w kilku miejscach nie dało się jechać. Stałe miejsca na tej trasie, gdzie zawsze w zimie są problemy, czyli wzniesienia w Izbicy i Łopienniku nie były wcale posypane piaskiem. O ile po kilku próbach udało nam się przejechać przez Izbicę, to za Krasnymstawem zaczął się horror. Jadący przed nami samochód nagle wiatr zaczął spychać do przydrożnego rowu. Patrzyliśmy na to przerażeni, jak kierowca robił wszystko by uniknąć wylądowania poza jezdnią, gdy nagle i my poczuliśmy, jak nasze auto, jadąc prosto, zaczyna jednocześnie zsuwać się na prawą stronę. Tak było ślisko, ze nawet nowe dobrej klasy zimówki oraz inne bajery w aucie, ułatwiające jazdę nie pomagały. Przez te trzy godziny widziałem tylko jedną piaskarkę, która owszem spychała śnieg z jezdni, jednak piaskiem czy solą już jej nie posypywała. Tak więc nie dziwię się tym którzy wylądowali w rowie czy tez porozbijali się w Łopienniku i w Zakręciu, gdyż po prostu mieli pecha. Jednym się udało innym nie, tutaj nie liczyły się umiejętności czy też opony ale po prostu stan nawierzchni jaki był na tej trasie – wyjaśnia Rafał.

(fot. nadesłane)
2014-12-27 17:54:28

57 komentarzy

  1. Zima, większy odstęp i wolniej, to nie będzie problemów. Gratuluję zatrzymania się na górce.

    • NIEDOSTOSOWANIE PRĘDKOŚCI DO WARUNKÓW NA DRODZE!!!!!!!!!
      jeśli 30km/h było za dużo to trzeba było jechać z nawet 5 km/h Trzeba myśleć i nie ma co marudzić…..

      drogowcy dali ciała, ale to żadne tłumaczenie braku wyobraźni.

      a teraz pytanie: ciekawe ile mandatów się posypało i jak teraz do tego odniesie się ubezpieczyciel?

  2. A po kiego wuja dzwonić ? Okna nie mają żeby wyjrzeć ? Mają dyżury na takie wypadki to niech biora dupę w troki i na trasy .Tyle że za ucho to powinni wziąć dyspozytora bo kierowca sam może sobie nafiukać a nie wyjechać na drogi .Musi mieć polecenie odgórnie żeby zacząć coś robić .

  3. Witam, ja wracajac wtedy do lublina zadzwoniłem do służb odpowiedzialnych za stan dróg, usłyszałem że solarki nie wyjadą bo pada, opady były znikome a problemem był lud. ktoś za to odpowie ?? io Życzę panom drogowcom tyle zdrowia jak oni dbają o ludzkie życie . Pozdrawiam wszysystkich oprócz drogowców

    • Kto ma za co odpowiedzieć? Mają określony czas po ustaniu opadów, to mają. Jak widzisz, że pada i nie umiesz w takich warunkach jeździć, to poczekaj z godzinę w domu i nie miej żalu do wszystkich. Przestanie padać, to wyjadą i odśnieżą. Jedynie kierowcy, powinni odpowiedzieć, którzy stwarzali zagrożenie i niewłaściwie zachowywali się na drodze.

  4. wystąpić o odszkodowanie do drogowców, samochody nawet stojąc staczały się z drogi, to nie wina padającego śniegu tylko lodu na jezdni, nie było co odśnieżać tylko posypać piaskiem i solą

    • Samochody nie powinny stać na drodze. Jakby nie pierwsza stłuczka – pewnie przez niedostosowanie prędkości, nikt by się tam nie zatrzymywał i nikt by nie miał problemów z przejechaniem, jadąc wolno i płynnie. Pewnie nie tylko na tym odcinku był lód na drodze, bo był w wielu miejscach, ale jak się jedzie, to już się nie widzi problemu – dopiero po stłuczkach ludzie robią problem, dzwonią i piszą gdzie się da, że to nie ich wina, że w kogoś wjechali… powodzenia.

  5. jak cio*Y siedzą za kółkiem, to tak się dzieje, nie wina drogowców, tylko osób, które nie potrafią jeździć, bo kierowcami nie można ich nazwać

Z kraju