Czwartek, 25 kwietnia 202425/04/2024
690 680 960
690 680 960

Bohaterska śmierć Jana Gilasa. Dziś rocznica największego niemieckiego nalotu na Lublin

Już 1 września 1939 roku nad Lublinem pojawił się pierwszy niemiecki samolot zwiadowczy, a pierwszy atak lotniczy, którego głównym celem była Lubelska Wytwórnia Samolotów, nastąpił dzień później. Lecz to właśnie bombardowanie z 9 września zapisało się najtragiczniejszymi zgłoskami w historii miasta.

Zmasowany atak niemieckich bombowców nastąpił rano, przed godz. 10.00, koncentrując się przede wszystkim na centrum Lublina – w okolicach Starego Miasta oraz ulic: Narutowicza, Kapucyńskiej, Szopena, Kościuszki i Krakowskiego Przedmieścia. Wtedy właśnie w kamienicy, w której mieściła się fryzjernia Ostrowskiej, zginął poeta Józef Czechowicz. Poważnie uszkodzony został także budynek magistratu, w którym śmierć poniosło ponad 40 osób. Wśród nich był bohaterski woźny Jan Gilas.

Jedna z niemieckich bomb trafiła w dach ratusza, przebiła strop i wpadła do wewnątrz, ale nie wybuchła. Właśnie wtedy Jan Gilas, nie bacząc na śmiertelne niebezpieczeństwo, rzucił się na bombę, chwycił ją i wyniósł z budynku. Niestety, będąc już na schodach przed ratuszem, na skutek ogromnego wysiłku doznał zawału serca i zmarł na miejscu.

Znajdujące się w archiwum Urzędu Miasta znane zdjęcie leżącego przed magistratem mężczyzny przedstawia właśnie bohaterskiego woźnego Jana Gilasa, który trzyma bombę w objęciach. Swoim czynem starał się on ocalić wiele ludzkich istnień, gdyż właśnie 9 września 1939 roku – jak pisze Wanda Śliwina, autorka wydanego w 1947 roku zbioru „Legendy i opowiadania lubelskie” – przypadał dzień wypłaty i w magistracie znajdowało się wiele osób, zwłaszcza w pomieszczeniu kasy. Autorka twierdzi, iż woźny złapał bombę w ręce po przebiciu przez nią stropu II i I piętra, a dopiero potem ją wyniósł. Inny świadek relacjonuje, że bomba wręcz spadła na pana Jana, ale na szczęście nie eksplodowała. Obydwie wersje nie wydają się jednak prawdopodobne, zważając na wysokość z jakiej spadał pocisk, na jego wagę oraz na miejsce, w którym śmierć zastała ofiarnego woźnego.

Sprawę tę poruszył także swego czasu „Kurier Lubelski” (21.03.2011 r.), przybliżając ją słowami Haliny Danczowskiej, autorki książek i artykułów poświęconych przeszłości Lublina: „Jedną z najbardziej dramatycznych historii tego dnia są losy woźnego magistratu Jana Gilasa. Jedna z bomb, które spadły na ratusz, nie wybuchła. Gilas próbował ją usunąć z budynku. Zmarł na serce wynosząc tę bombę. W archiwach udało się odnaleźć dokładną datę jego śmierci. Akt zgonu mówi o godzinie 10, dnia 9 września 1939 roku”.

A wszystko to rozegrało się w dwa dni po 38. rocznicy urodzin Jana Gilasa, który świętował tę uroczystość 7 września (w dokumencie wydanym przez władze carskie guberni lubelskiej widnieje data zgodna z obowiązującym wówczas kalendarzem juliańskim: 25 sierpnia 1901 roku).

We wrześniu 2013 r., na forum dyskusyjnym „Gazety w Lublinie”, były lubelski dziennikarz Janusz Malinowski zgłosił inicjatywę nadania jednej z lubelskich ulic imienia Jana Gilasa – człowieka, dla którego poczucie obowiązku wobec miasta i zaangażowanie w wypełnienie tego obowiązku były ważniejsze niż ryzyko utraty życia. Niestety, pomimo wielokrotnych apeli w tej sprawie, kierowanych z łamów forum pod adresem władz miasta – zarządu i radnych oraz prośby o pomoc do redakcji „Gazety w Lublinie”, nikt z adresatów apeli nie odpowiedział na nią.

Ale inicjatywa ta odżyła pod koniec listopada 2016 roku, kiedy to zawiązał się społeczny komitet, który po zebraniu ponad półtora tysiąca podpisów lublinian popierających pomysł upamiętnienia bohaterskiego woźnego przedwojennego lubelskiego magistratu, wniósł pod obrady Rady Miasta projekt uchwały w sprawie uhonorowania jego pamięci. W skład dziesięcioosobowego Społecznego Komitetu na rzecz ulicy Jana Gilasa weszli przedstawiciele świata kultury, nauki i mediów oraz działacze społeczni. Przewodniczącym został inicjator przedsięwzięcia, znany lubelski publicysta Janusz Malinowski.

Członkowie komitetu, uwzględniając fakt, iż bohaterski czyn woźnego miał miejsce w ratuszu, postulowali, aby imię Jana Gilas nadać fragmentowi ulicy Bernardyńskiej, a konkretnie odcinkowi pomiędzy Krakowskim Przedmieściem, a placem Wolności, który był wyraziście oddzielony od reszty ulicy Bernardyńskiej i nie znajdowało się przy nim zbyt wielu obiektów wymagających zmiany adresu.

Po wielu perturbacjach związanych z lokalizacją ulicy z nową nazwą dopiero zdecydowane poparcie dla starań komitetu wyrażone przez Prezydenta Miasta Lublin dr Krzysztofa Żuka, który publicznie zadeklarował, iż Jan Gilas będzie mieć w Lublinie swoją ulicę, sfinalizowało wielomiesięczne starania społeczników.

24 maja 2018 roku ówczesny fragment ulicy Bernardyńskiej – od deptaka Krakowskiego Przedmieścia do ul. Koziej – przemianowany został na ulicę Jana Gilasa. Legendarny woźny z ratusza w Lublinie ma zatem od tego czasu swoją ulicę. Tabliczkę z nazwą odsłoniła wzruszona rodzina patrona – która na tę uroczystość przyjechała z Francji i z Krakowa.

– Pomimo wielu trudności, a czasami nawet kłód rzucanych pod nogi – wspominał wówczas Janusz Malinowski – Społeczny Komitet na rzecz ulicy Jana Gilasa dopiął swego i wspólnie z Prezydentem Lublina Krzysztofem Żukiem oraz dwoma wnukami Jana Gilasa odsłoniliśmy tabliczkę z nazwą ulicy, noszącą od tego dnia imię bohaterskiego woźnego lubelskiego magistratu, który poświęcając swoje życie ocalił – być może – wiele istnień ludzkich. Uważamy, że jakkolwiek fragment maleńkiej uliczki w centrum Lublina honoruje już w pewien sposób Jana Gilasa, to postać ta zasługuje na znaczniejsze upamiętnienie.

Jak się okazuje, przedmiotowa działalność lubelskich społeczników nie została definitywnie zakończona wraz z przywieszeniem tabliczki z nazwą ulicy, która władze miasta obiecały wzbogacić pamiątkową tablicą.

– Chcielibyśmy – kontynuuje dziś Janusz Malinowski – aby w przyszłości stanął w Lublinie pomnik tego autentycznego bohatera, którego czyn nie ma precedensu w skali kraju. Dzięki upamiętnieniu Jana Gilasa nazwą uliczki postać ta jest coraz bardziej znana, bo popularyzowana m.in. przez przewodników turystycznych, którzy relacjonują tę niezwykłą historię uczestnikom oprowadzanych po mieście wycieczek. W ten sposób wyróżnia się całe nasze miasto, którego dzieje (oprócz słynnej „czarciej łapy”, będącej wszakże tylko legendą) zawierają tak niesłychane zdarzenie jak spontaniczny bohaterski czyn prostego człowieka, który – można rzec, parafrazując znany tytuł literacki – bombie się nie kłaniał. Uważamy, że czyn Jana Gilasa powinien znaleźć swoje odbicie na pomniku, który byłby odzwierciedleniem słynnego zdjęcia Ludwika Hartwiga i przedstawiał leżącego człowieka trzymającego w objęciach bombą lotniczą – dodaje.

Bohaterska śmierć Jana Gilasa. Dziś rocznica największego niemieckiego nalotu na Lublin

(fot. Archiwum Lubelskie\tekst Leszek Mikrut)

7 komentarzy

  1. Bohater. Ale taki prawdziwy, a nie jakieś dziady zbowidowskie.

  2. Oby więcej takich materiałów na lublin112.

  3. Niesamowity wyczyn „zwykłego” człowieka. Dobrze, że piszecie o tym a także o dziadostwie i ubóstwie umysłowym władzy.

  4. Jeden bohater, którego udało się ocalić od zapomnienia.
    Ilu pozostaje anonimowych?
    Teraz moda na promowanie leśnej bandyterki, a nie takich bohaterów.

  5. wymazać kaczyńskiego wpisać Gilasa

  6. Dzięki dr Żukowi ,no, no drugi bohater opowiadania

  7. To był gościu. Co niektórzy „ważni” powinni się kłaniać.

Z kraju