Odwilż stanie się faktem. Wystąpią też groźne opady marznące powodujące gołoledź
19:30 19-01-2021 | Autor: redakcja

Utrzymuje się wyraźny podział na chłodniejszy wschód i cieplejszy zachód Polski. Wieczorem termometry w regionie pokazują od -10°C na wschodzie do -5°C na zachodzie woj. lubelskiego. Temperatura rośnie, ale występują w dalszym ciągu opady śniegu o słabym natężeniu na froncie okluzji cieplej.
Od godzin porannych w środę występować będą lokalnie w województwie lubelskim opady śniegu oraz deszczu ze śniegiem, okresami i miejscami spadnie marznący deszcz.
Prognozuje się lokalnie wystąpienie słabych opadów marznącego deszczu oraz mżawki powodujących gołoledź. Strefa opadów przemieszczać się będzie z zachodu na wschód regionu. Opady zaczną zanikać w drugiej części dnia wraz z odsuwaniem się dalej w kierunku wschodnim frontu ciepłego. Termometry w środę pokażą od 0°C do 1°C w najcieplejszym momencie dnia.
W czwartek temperatura wzrośnie maksymalnie do 2°C. Nie będzie padać, a zachmurzenie ma być na ogół małe. Jeszcze cieplej zrobi się w piątek, gdy temperatura wzrośnie nawet do 5°C. Ochłodzenie dopiero w weekend, ale dwucyfrowe mrozy nie grożą nam nocami do końca stycznia.
Najnowsze informacje pogodowe
Aktualna temperatura
(fot. lublin112.pl)
Szkoda moglo by mrozic tak do kwietnia9
Niestety, ale żyjemy w kraju szarzyzny :/ Jak już trochę mrozu i śniegu to nie dość, że zaraz wszystko będzie płynąć to w międzyczasie smród (smog), taki że lepiej zastanowić się nad wyjściem na dwór z dzieckiem…
Jak nie będziesz z domu wychodzić to we własnych smrodach sie udusisz – tylko i nie mów, że nie jadasz chleba naszego powszedniego z kminkiem, albo kapusty, czy wręcz grochówki, albo innej fasolki po bretońsku.
A co do smogu -powinno być lepiej, bo u siebie na „slamsowie” w tym roku palę w ekologicznym piecu, i drewnem, a nie śmierdzącym (i drogim) węglem z Bogdanki ( butelki i opony zostawiam na tzw. czarną godzinę) 😆
Interesujące zjawisko… węgiel z Bogdanki odległej o kilkadziesiąt kilometrów Bogdanki, jest nie tylko bardziej śmierdzący (i dużo droższy) niż ten przywleczony statkami z odległej o kilka tysięcy kilometrów Columbii, czy zza Uralu w „zaprzyjaźnionej” Rosji.
To prawie tak jak z mandarynkami z Madagaskaru, czy Hiszpanii (2,99) i polskimi jabłkami, „lubelskimi” (4,99)