Piątek, 19 kwietnia 202419/04/2024
690 680 960
690 680 960

Leśnicy o akcji Nie oddamy Bieszczad piłom. „Zarzuty wobec gospodarki leśnej są coraz bardziej kuriozalne”

Leśnicy zapewniają, że zarzuty organizacji ekologicznych są krzywdzące. Dodają, że lasy zarządzane przez nadleśnictwa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie należą do najbardziej zasobnych, mających najwyższy średni wiek, największy udział drzewostanów ponadstuletnich oraz gatunków liściastych, najwięcej martwego drewna, przodujących też pod względem mnogości i liczebności cennych gatunków roślin, grzybów i zwierząt.

Po wtorkowych pikietach, jakie odbywały się przed Regionalnymi Dyrekcjami Lasów Państwowych pod hasłem „Nie oddamy Bieszczad piłom”, leśnicy odnieśli się do zarzutów społeczników. Organizacje ekologiczne zarzucają Lasom Państwowym, że niewłaściwie traktują najcenniejszy górski las w Polsce, jakim jest Puszcza Karpacka. Chodzi o to, że stare lasy Bieszczad i Pogórza Przemyskiego wciąż nie są odpowiednio chronione, a co roku pod piłami padają tysiące wiekowych drzew, nie sadzonych ręką ludzką. Do tego powstają kolejne kilometry dróg służących do zwózki drewna, przez co niszczone są górskie zbocza.

Leśnicy przyznają, że wschodnia część polskich Karpat i ich pogórza to jeden z najgęściej pokrytych lasami i najbogatszych przyrodniczo obszarów Unii Europejskiej. Zapewniają jednak, że ani Puszcza Karpacka, nieistniejąca od wieków jako konkretny byt, ani lasy bieszczadzkie, ani lasy na obszarze „projektowanego Turnickiego Parku Narodowego” w żaden sposób nie są zagrożone. Dodają, że urzekający wielu mit „dzikich Bieszczadów” jest całkiem świeży, i w dużej mierze zawdzięczać go należy pracy leśników. Wskazano tu fakt, iż w połowie XIX wieku lesistość tego regionu wynosiła niecałe 32 proc., lecz od 75 lat szybko rośnie i obecnie przekracza 60 proc. i to nie wliczając parków narodowych. W wypadku południowej części powierzchnia zajmowana przez lasy zwiększyła się w tym okresie jeszcze bardziej, bo z ok. 40 proc. do ponad 90 proc.

-Tereny te nie potrzebują „obrony”, jaką proponują działacze Inicjatywy Dzikie Karpaty, bazującej na manipulacji, przeinaczaniu faktów, obrażaniu ludzi należycie i przepisowo wykonujących swą pracę, ignorowaniu lokalnej społeczności, konfrontacji. Nie potrafimy dostrzec sensu w ataku wymierzonym w gospodarkę leśną w regionie, który stał się przykładem bezprecedensowej w skali, postępującej zarówno spontanicznie, jak i planowo, renaturyzacji – powrotu lasu i dzikiej natury na tereny niegdyś intensywnie użytkowane rolniczo i przemysłowo, a potem opuszczone przez ludzi w następstwie tragicznych wydarzeń, jakimi były II wojna światowa, działalność UPA czy też „akcja „Wisła”. Nie możemy przystać na to, by dyskusja o przyszłości karpackich lasów była oparta wyłącznie na irracjonalnych emocjach, szafowaniu skrajnie niesprawiedliwymi i udramatyzowanymi ocenami, lekceważeniu obiektywnych danych, zdjęciach pojedynczych wyciętych drzew przy pomijaniu ogromu lasu wokół – wyjaśnia Ewa Pożarowszczyk z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Lublinie.

Leśnicy dodają, że lasy zarządzane przez nadleśnictwa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie należą do najbardziej zasobnych, mających najwyższy średni wiek, największy udział drzewostanów ponadstuletnich oraz gatunków liściastych, najwięcej martwego drewna, przodujących też pod względem mnogości i liczebności cennych gatunków roślin, grzybów i zwierząt, w tym tak spektakularnych jak niedźwiedź, ryś, żbik, żubr lub wilk. Wszystkie te wskaźniki rosną od wielu dekad, co potwierdzają naukowe badania i inwentaryzacje, historyczne dokumenty, relacje, fotografie.

– Jeśli niektórzy odmawiają leśnikom zasług w doprowadzeniu do tego stanu rzeczy, trudno, choć to krzywdząca opinia. Ale skoro podkarpackie lasy są dostępne dla wszystkich, gospodarka regionu i kraju korzystają z tamtejszego drewna, a zarazem stan tych lasów i ich różnorodność biologiczna po dziesięcioleciach zarządzania nimi przez leśników są tak unikalne, że zdaniem aktywistów uzasadniają objęcie ich najwyższymi formami ochrony przyrody, to czy nie jest to najlepsza recenzja działalności Lasów Państwowych? Właśnie na tym, czyli możliwie najlepszym godzeniu funkcji przyrodniczych, społecznych i gospodarczych w zarządzaniu lasami, opiera się praca leśników. Jesteśmy przekonani, że zarówno podkarpackich leśników, jak i wszystkich miłośników Bieszczadów i Gór Sanocko-Turczańskich łączy autentyczna troska o ochronę tamtejszych lasów, pomyślność regionu i jego mieszkańców. Jesteśmy otwarci na różne pomysły i dyskusję. Prosimy tylko o jedno: nie ulegajcie emocjom, weryfikujcie zasłyszane slogany. Patrzcie na drzewa i poszczególne wątki, lecz dostrzegajcie również las i całość zagadnienia – kontynuuje Ewa Pożarowszczyk.

Przedstawiciele Lasów Państwowych wskazują, że pojęcia: Puszcza Karpacka, lasy bieszczadzkie, „projektowany Turnicki Park Narodowy”, którymi posługują się aktywiści, nie są tożsame. Pradawna Puszcza Karpacka rozciągała się od Beskidu Żywieckiego aż po rumuński region Bacău. Od wieków nie istnieje jako realny, zwarty lub choćby fragmentaryczny, kompleks leśny. Jeżeli zaś chodzi o „projektowany Turnicki Park Narodowy” jest on częścią obecnego Nadleśnictwa Bircza w Górach Sanocko- Turczańskich a nie w Bieszczadach. Podkreślono również, że lasy karpackie są dobrze chronione. Najbardziej naturalne partie lasów stanowiące pozostałość Puszczy Karpackiej są od dawna objęte ochroną w formie parków narodowych: Gorczańskiego, Tatrzańskiego, Pienińskiego, Babiogórskiego, Magurskiego i Bieszczadzkiego, jak też rezerwatów.

– To nie znaczy, że na całym pozostałym obszarze prowadzona jest zwykła gospodarka leśna. W podkarpackich nadleśnictwach oprócz rezerwatów znajdują się liczne całoroczne strefy ochrony wybranych gatunków, ostoje ksylobiontów, strefy przypotokowe i inne powierzchnie całkowicie wyłączone z użytkowania. Łącznie to dziś 36,4 tys. ha, czyli 9,1 proc. lasów w zarządzie RDLP Krosno. Z tego 15 tys. ha, w tym ponad 2100 ha rezerwatów, jest wyłączonych z użytkowania we wspomnianych 6 nadleśnictwach bieszczadzkich, a 3,1 tys. ha w Nadleśnictwie Bircza w tym 1553 ha w rezerwatach. Dla porównania, powierzchnia Bieszczadzkiego Parku Narodowego to blisko 30 tys. ha – wylicza Ewa Pożarowszczyk.

Jeżeli zaś chodzi o gospodarkę leśną, która prowadzona jest na pozostałym obszarze, dostosowano ją do warunków i wymagań gór i pogórza, jest też bardzo odmienna od tej na nizinach. Wskazano tutaj udział zrębowy sposobu zagospodarowania w lasach całej Polski, który wynosi średnio 47 proc., w Lasach Państwowych 45 proc., a w RDLP Krosno tylko 11,8 proc. i dotyczy to niżu podkarpackiego i kotlin. W Bieszczadach w ogóle leśnicy mają nie stosować zrębów zupełnych, jeśli pozyskują drewno, to wycinają tylko wybrane drzewa spośród wielu rosnących na danej powierzchni. Średni wiek drzewostanów, który dla Polski wynosi 59 lat, a dla Lasów Państwowych 60 lat, w RDLP Krosno sięga 67 lat, przy czym w samych lasach bieszczadzkich i birczańskich znacznie przekracza 80 lat. Powierzchniowy udział drzewostanów ponadstuletnich w lasach RDLP Krosno to aż 26 proc. – jest dwukrotnie większy niż krajowa średnia. Podkarpackie lasy mają się również wyróżniać dużym udziałem gatunków liściastych, który wynosi 44,1 proc. oraz ilością drewna martwego, przeciętnie 24 m 3 na hektarze co stanowi trzykrotnie więcej niż średnia krajowa.

– Korzystamy z bogactwa karpackich lasów oszczędnie i w sposób zrównoważony. Średnia zasobność lasów RDLP Krosno sięga dziś blisko 340 m3 drewna na hektarze, przy średniej krajowej na poziomie 286 m 3 /ha, i tylko w ciągu ostatnich 10 lat wzrosła o 13 proc. W tym okresie podkarpaccy leśnicy pozyskiwali średnio 5,95 m3 drewna z hektara rocznie, czyli niecałe 58 proc. tego, co w ciągu roku przyrastało w lesie. Cała reszta co roku powiększała zasoby. By to zobrazować, wyobraźcie sobie pełnowymiarowe boisko piłkarskie w całości pokryte drzewami. Spośród nich leśnicy wycinali średnio tylko 4-5 drzew przez cały rok. Dlatego ze smutkiem przyjmujemy, że formułowane przez aktywistów i niektórych publicystów zarzuty wobec gospodarki leśnej są coraz bardziej kuriozalne. Do niedawna nie przyszłoby nam do głowy, że ktokolwiek mógłby porównywać sytuację lasów w Bieszczadach do trwałych wylesień na Borneo albo obwinić leśników… o czerwcową powódź błyskawiczną na Podkarpaciu, mimo że meteorolodzy wskazali na obiektywne przyczyny: burzę wielokomórkową i dobowe sumy opadów bijące w wielu miejscach kilkunastoletnie rekordy. Przypomnijmy, od lat międzywojennych powierzchnia lasów na Podkarpaciu wzrosła dwukrotnie, w samych Bieszczadach nawet więcej. Czy potencjał pochłaniania CO2 lub zatrzymywania wody w regionie wzrósł, czy zmalał? Odpowiedź jest oczywista, niestety nie dla wszystkich – odpierają zarzuty ekologów leśnicy.

Przedstawiciele Lasów Państwowych dodają, że są za otwartym dialogiem na temat ochrony i zarządzania lasami karpackimi, z udziałem wszystkich zainteresowanych. Punktem wyjścia musi być jednak poszanowanie każdej strony i podstawowych faktów. Chodzi o konkretne, merytoryczne propozycje, a nie ogólne hasła.

(fot. Pixabay- zdjęcie ilustracyjne)

17 komentarzy

  1. ciekawe ilu z tych ” eko ” terorrystow wgl bylo kiedykolwiek w bieszczadach…. paradoksalnie gowna w wiśle nie przeszkadzaja….

  2. Leśnicy będą atakowani dopóty dopóki nie sprywatyzują lasów. Ot, cała tajemnica.

Z kraju