Czwartek, 25 kwietnia 202425/04/2024
690 680 960
690 680 960

W Świdniku uruchomiono stałe lotnicze przejście graniczne

Dzisiaj na lotnisku w Świdniku uruchomiono stałe przejście graniczne. Funkcjonariusze Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej z Placówki w Lublinie od dzisiaj pełnią tam służbę przez całą dobę.

Stosowne rozporządzenie w sprawie utworzenia stałego przejścia granicznego na lotnisku w Świdniku wydała na początku listopada Rada Ministrów. Dotychczas funkcjonariusze Straży Granicznej dojeżdżali na odprawy na lotnisko z Lublina i o planowanych operacjach musieli wiedzieć przynajmniej z 48 godzinnym wyprzedzeniem.

Teraz funkcjonariusze SG będą obecni na lotnisku całą dobę, siedem dni w tygodniu.

W uroczystości uruchomienia stałego przejścia granicznego wzięli udział przedstawiciele władz centralnych i samorządowych oraz przedstawiciele służb mundurowych. W uroczystościach wziął również udział gen. bryg. SG Jacek Bajger – Zastępca Komendanta Głównego SG, któremu towarzyszył płk SG Waldemar Skarbek – Komendant Nadbużańskiego Oddziału SG.

2014-11-13 15:48:58
(fot. NOSG)

6 komentarzy

  1. No dobra fajnie a co z kontrolą lotów? Przecież kontrolerzyl też skądś dojeżdżali nie byli na miejscu.

  2. Cichobiorek cichodajek

    A tam, zaraz kontrolerzy lotów – na cito zadzwoni się do ZTM to naszych „kanarów” podeślą w try miga, albo jeszcze szybciej, może nawet Nadzór Ruchu ich swoimi nowymi „dyskotekami” podwiezie.

  3. a gdzie święcenie?

  4. Taa, brak jakiegoś arcy szamana z miotełką umoczoną w płynie i mamroczącego zaklęcia jest poważnym uchybieniem ceremoniałowi i nie wróży dobrego funkcjonowania owego przejścia

  5. złamas kutany - polski

    Poświęcenie jest bardzo ważnym elementem, ale nie zawsze się sprawdza. Znany jest przypadek z przed kilku lat „nazad” kiedy to ówczesny naczelny arcy szaman lubelski poświęcił dopiero co zamontowane kaloryfery na KUL.
    Po kilku dniach przestały grzać, bo albo Jego Wysokości podstawiono chińską podróbę wody święconej, albo po nadmiarze „mszalnego” wymamrotał niewłaściwe zaklęcia.
    Inny przypadek zdarzył się w Zamościu – mój zięć dał w łapę parafialnemu „dobrodziejowi”, żeby poświęcił mu „cienkusia”. „Dobrodziej” uzbrojony w spory wiórkowy pędzel, raczył wyjść z przybytku Pańskiego i przez ogrodzenie z siatki chlapnął na autko.
    Zięć do dziś się zastanawia, czy za mało dał, czy zaklęcia były nie te – bowiem już następnego dnia samochód mu ukradziono.

Z kraju