Przejedzie 3,7 tysiąca kilometrów dla chorej Bianki. Pan Janusz dotarł na Śląsk
10:03 15-07-2018
Większość czasu pan Janusz spędza na pedałowaniu, szybko fotografuje swój rower na tle tablic z nazwami miejscowości, przez które przejeżdża. Liczy się dla niego cel, czyli pomoc małej Biance.
– Jego wyczyn robi się już ogólnopolski – mówi Halina Żeromska z lubartowskiego Klubu Aktywnych Art-Fit, do którego należy pan Janusz. – Jedzie przez miasta, spotyka się z dużym zainteresowaniem. Rowerzysta pomaga Biance, ale nie przyjmuje pieniędzy. – Są osoby, które chcą pomóc, wtedy Janusz wręcza im ulotki na temat chorej dziewczynki oraz gotowe druki wpłaty na konto fundacji „Słoneczko”, której podopieczną jest Bianka Zosia Dzięcioł.
Z Lubartowa dojechał najpierw do Włodawy i trafił prosto na festyn z okazji dni miasta.
– Zostałem zaproszony na scenę. Zaprezentowałem Biankę i miasto Lubartów. Pan Janusz nie skorzystał jednak z zaproszenia na wieczór. – Mój cel to zdrowie i życie Bianki, więc już odpoczywam, jutro jazda – napisał na profilu Facebook na początku swojej drogi.
W niedzielę 1 lipca zrobił 120 kilometrów. Dotarł do Hrubieszowa. W Dołhobyczowie czekała na niego niespodzianka – otrzymał pyszny obiad. Ruszył dalej w trasę na Hrebenne. Następnie Horyniec – Zdrój i Korczowa. Dotarł w Bieszczady.
– Żarty się skończyły, jestem w Bieszczadach, podjazdy kilometrowe trenowałem, ale bez wiatru z przodu, dziś tylko 84 km. Jutro robię sobie wolne przed górami i wzmacniam się duchowo – pisał na swoim profilu fb. – Z Łapanowa do Wieliczki i Kraków. Zrobiło się burzowo, gonił mnie deszcz, dopadł w Babicach – kontynuował relację pan Janusz. W Katowicach spotkał ludzi, którzy obiecali mu wsparcie jego rajdu w mediach.
– Wyjeżdżam z Zabrza, zatrzymuję się w Gliwicach, żeby kupić śniadanie, wchodzę do piekarni Pana Franciszka Kleszcza, przedstawiam się – gdzie jadę i dla kogo. Pan Franciszek bierze torbę i wkłada bułki, wędliny, napój. Pyta – co jeszcze potrzebuję, aby mieć siły do jechania. Odpowiadam: brak już miejsca w sakwach. Uśmiecha się. Powiedzcie, jak dziękować takiemu człowiekowi. Prowiant, którym obdarzył mnie, starczy jeszcze na jutro. Stokrotnie dziękuję – pisze pan Janusz na swoim profilu Fb.
Pana Janusza poruszyła historia chorej, dwuletniej Bianki Zosi Dzięcioł. Dziewczynka urodziła się z bardzo rzadką wadą, zespołem wrodzonej hipowentylacji. Ma problem z oddychaniem, zwłaszcza podczas snu. Specjalne urządzenia monitorują oddech dziewczynki w dzień i w nocy. Ratunkiem jest kosztowna operacja, na którą potrzebne są pieniądze, a jeszcze trochę ich brak. Każda kwota wpłacona na konto Bianki przybliża ją do zdrowia, a nawet życia.
Rajd charytatywny dla Bianki będzie liczył 3,7 tys. kilometrów. Potrwa łącznie 45 dni.
2018-07-15 10:00:01
(fot. nadesłane)
Piękny gest, każdy moze przyłączyć się do pomocy Biance
https://www.facebook.com/search/top/?q=licytacje%20dla%20bianki
Pięknie. Dużo sił Panu życzę.
Ten 9% podjazd to pewnie do Polańczyka, bo główne zdjęcie znad Jeziora Solińskiego. Ciekawe, gdzie nasz bohater trenował takie podjazdy w okolicach Lubartowa. Chyba że na platformie Zwift, bo chyba we wcześniejszym artykule była mowa o tym, że ktoś mu to sponsorował.
typowy Janusz z brzuchem i wasem 🙂 brakuje siatki z biedry
pokaż się nam ocenimy ciebie cwaniaku, co tak dużo gadasz i od czasu do czasu w internecie prawą ręką coś przelecisz i na tym się kończy twój mały świat.
Dlaczego ubezpieczenie nie pokrywa takich operacji!