Burza w lubelskim pogotowiu ratunkowym. Ratownicy stracili zaufanie do dyrektora, żądają jego odwołania
20:08 25-03-2020 | Autor: redakcja
Od początku tygodnia otrzymujemy sygnały dotyczące napiętej sytuacji, jaka zapanowała w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Lublinie. Ratownicy medyczni, którzy na co dzień obsługują teren Lublina, a także powiatów lubelskiego, świdnickiego, łęczyńskiego i kraśnickiego tłumaczą, że całkowicie stracili zaufanie do swojego dyrektora.
Chodzi o rządzącego pogotowiem od kilkunastu lat Zdzisława Kuleszę. Do mniejszych lub większych spięć pomiędzy załogą a dyrektorem dochodzi od lat, jednak sytuacja z ostatnich dni, jak twierdzą ratownicy, przelała czarę goryczy. Chodzi o jego wyjazd na zagraniczny urlop, a po jego powrocie brak przestrzegania kwarantanny.
W połowie marca załoga pogotowia zaczęła alarmować, że ich szef w czasie, kiedy sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa obejmuje coraz większy obszar Europy i świata, wypoczywa na zagranicznych wczasach. Przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego wyjaśniali wtedy, że Zdzisław Kulesza złożył wniosek o urlop 24 lutego, kiedy to w Polsce nie było jeszcze przypadków zachorowań na COVID-19. Co więcej, w momencie, gdy sytuacja zaczęła robić się niepokojąca, dyrektor przerwał swój wypoczynek i wrócił do kraju. Z uwagi zaś, że przebywał za granicą, swoją pracę wykonuje zdalnie z domu.
Sam Zdzisław Kulesza zapewniał, że jest lekarzem i wie o zagrożeniu. Dlatego też poddał się izolacji domowej pomimo tego, że jej obowiązek został wprowadzony dwa dni po jego przyjeździe do Polski. Zapewnił również, że podczas swojej nieobecności cały czas pogotowie funkcjonowało normalnie, on zaś był dostępny dla pracowników pod telefonem.
W poniedziałek portal Wirtualna Polska ujawnił, że po czterech dniach od powrotu do Polski dyrektor pogotowia był widziany na zakupach w jednym z marketów. W ten sposób miał złamać zasady kwarantanny oraz narazić przypadkowe osoby na ewentualne zakażenie. Kiedy sprawa wyszła na jaw, Urząd Marszałkowski w Lublinie stwierdził, że do złamania kwarantanny nie doszło. Wszystko dlatego, że dyrektor wyszedł do sklepu dwie godziny przed tym, zanim otrzymał z Sanepidu informację o objęciu go domową kwarantanną.
Z kolei Zdzisław Kulesza tłumaczył Wirtualnej Polsce, że jego pobyt w sklepie miał miejsce ok. godz. 9. i trwał 3-4 minuty, co zgodnie z prezentowanymi opiniami autorytetów medycznych miało nie stanowić zagrożenia epidemicznego. Później dodał, że formalnie w ogóle nie miał kwarantanny i jego nazwisko nie widnieje w wykazie osób, które zostały nią objęte. Po powrocie z zagranicy pozostał w domu z własnej woli, zaś informacja o jego kwarantannie miała być nieporozumieniem.
Tłumaczenia te, jak też cała sytuacja rozwścieczyła załogę pogotowia, która każdego dnia naraża swoje życie i zdrowie walcząc z rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
– Tymczasem dyrektor, który powinien świecić przykładem, pokazuje na własnym przykładzie jak nie powinno się postępować. Do tego jeszcze w pokrętny sposób się tłumaczy zaprzeczając sam sobie tłumacząc to nieporozumieniem. Wszystko po to, aby po raz kolejny wybrnąć z niezręcznej sytuacji – piszą w mailu do naszej redakcji ratownicy.
Odpierają też słowa dyrektora dotyczące sprawnego zarządzania pogotowiem w czasie jego nieobecności. Chodzi o niewystarczające ilości środków ochrony osobistej i płynów dezynfekcyjnych, czy też brak klarownych procedur zabezpieczających pracowników w obecnie występującej sytuacji.
Związki zawodowe złożyły do Marszałka Województwa Lubelskiego Jarosława Stawiarskiego, jako organu nadzorującego pracę Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego, wniosek o odwołanie Zdzisława Kuleszy z funkcji dyrektora. Ostrzegają, że jeżeli marszałek nie podejmie żadnych kroków w tej sprawie, ratownicy medyczni będą protestować i przechodzić na zwolnienia lekarskie.
(fot. lublin112.pl)
Wstyd!!!!!!Opluwacie samych siebie..zenujace
Zastanówcie się co piszecie, bo Realista napisał:
„Realista 25 marca 2020 o 20:59
Chyba poszukamy twojego IP
Nie będzie trudno”