Wtorek, 23 kwietnia 202423/04/2024
690 680 960
690 680 960

Biała Podlaska: Motocykl pokonał strażników miejskich. Sprzedali go więc … strażnikowi miejskiemu

Najpierw radość z prezentu, potem trudności z doborem kierowców. Po pierwszym wypadku problemy a następnie kłopot z nieużywanym sprzętem. W końcu zadowolenie po jego sprzedaży a teraz podejrzenia o ustawiony przetarg. To w skrócie historia motocykla, przy którym polegli bialscy strażnicy miejscy.

Historia motocykla crossowego KTM rozpoczyna się dokładnie w październiku 2013 roku. Wtedy spółka Wod-Kan z Białej Podlaskiej prezentowała się na Międzynarodowych Targach Ochrony Środowiska Poleko w Poznaniu. To właśnie tam, otrzymała nagrodę za najlepiej wykonaną kompostownię odpadów w Polsce. Był to motocykl crossowy KTM 450 EXC, wysokiej klasy jednoślad dla doświadczonych użytkowników. Choć zadowolenie z nagrody było spore, to później przyszła refleksja, gdyż po co motocykl firmie zajmującej się miejskimi wodociągami oraz siecią kanalizacji. Przez kilka miesięcy zastanawiano się jak go wykorzystać, w końcu ktoś wpadł na pomysł, żeby przekazać go strażnikom miejskim.

Pod koniec lutego 2014 roku, wciąż lśniący nowością jednoślad trafił do Straży Miejskiej. W tym przypadku radość była jeszcze większa, gdyż od początku wiedziano, że sprzęt będzie bardzo przydatny i uda się go wykorzystać, a co więcej miał on przynieść korzyści miastu i jego mieszkańcom. Strażnicy zadecydowali, że nowy pojazd będzie służył do patrolowania trudno dostępnych terenów. W okolicy Białej Podlaskiej są duże skupiska leśne, gdzie niejednokrotnie wjazd samochodem jest znacznie utrudniony bądź niemożliwy. Motocykl miał także przydać się na obszarze byłego lotniska, który należało kontrolować i chronić przed amatorami wszystkiego co da się jeszcze wymontować i sprzedać na złom. Funkcjonariusze zapowiadali, że będą nim patrolować tereny w poszukiwaniu osób podrzucających śmieci czy też przyglądać się działaniom kłusowników. Miał pomóc dotrzeć w miejsca gdzie do tej pory strażnicy jeździli rowerami.

Zaraz po przyjęciu sprzętu do służby pojawił się pierwszy problem. Mianowicie, żeby jeździć motocyklem trzeba mieć doświadczenie w prowadzeniu tego typu pojazdu. Udało się znaleźć kilku strażników, którzy takie umiejętności posiadali i motocykl ruszył w teren. Okazało się, że kierowanie motocyklem crossowym różni się od prowadzenia motocykla na ulicy. Nie trzeba było długo czekać, a jeden ze strażników boleśnie się o tym przekonał na własnej skórze. Nie opanował on jednośladu i upadek zakończył się dla niego przejażdżką karetką pogotowia ratunkowego do szpitala. Tam lekarze zdiagnozowali oprócz ogólnych potłuczeń, złamaną nogę. Został na nią założony gips a strażnik przez blisko sto dni dochodził do siebie, przebywając na zwolnieniu lekarskim.

Jak nam wyjaśniają doświadczeni motocykliści używanie sprzętu tej klasy wymaga odpowiedniego przeszkolenia oraz przygotowania fizycznego. Bez tego jazda na wyczynowym enduro nie mogła się inaczej zakończyć jak w przypadku pechowego strażnika. Wypadek spowodował, że strażnicy miejscy już nie cieszyli się tak bardzo z nowego sprzętu. Praktycznie z dnia na dzień przestał on wyjeżdżać na patrole. Przez te kilka dni służby, przejechano nim zaledwie 130 kilometrów. Jednoślad trafił więc znów do garażu.

Przez wiele miesięcy zastanawiano się jak wykorzystać maszynę, z którą strażnicy nie mogli sobie poradzić. Wśród miejskich spółek nie było takiej, która mogłaby wykorzystać sprzęt dla swoich potrzeb. Dlatego w końcu zapadła decyzja o jego sprzedaży w formie przetargu, w tym przypadku ograniczonego. Startować w nim mogli tylko pracownicy Urzędu Miasta. Cenę wywoławczą motocykla z 2010 r. z przebiegiem 130 km oszacowano na 12,8 tys. zł. Do przetargu stanęły cztery osoby a wygranym okazał się…strażnik miejski, który zaproponował cenę 14 490 zł.

Od razu pojawiły się problemy. Mianowicie rzeczywista wartość rynkowa tego typu motocykla wynosi ponad 20 tys. zł a miłośnikom jednośladów nie spodobało się, że nie mogli skorzystać z tak wyjątkowej okazji i przystąpić do przetargu. Co więcej nielogiczne wydało się to, że strażnik, który w pracy nie potrafił bezpiecznie użytkować motocykla, kupił go by jeździć nim w czasie wolnym od służby. Miejscy urzędnicy odpowiadają, że przetarg był…likwidacją zbędnego majątku a jego wartość ustaliła komisja likwidacyjna.

(fot. archiwum)
2015-03-07 21:11:40

8 komentarzy

  1. Ale wałek.. haaaa,haaa,haaaa

  2. przetarg byl oszustwem, a nie likwidacja zbednego majatku

  3. Wiklinowy nocnik

    taa dał 14 i sprzeda teraz za 20 i zarobi 6k 😉 niezły przekret

  4. []! Monty Python, normalnie! Bareja!

  5. Nie no państwo dba o interes, co warte jest 20 oddamy za 15. A może by tak trzech strażników przeszkolił w zakresie jazdy motocyklem w terenie? Na pewno by się kilku z prawkiem na A znalazło.

  6. Niezłe przekręty, wszystko zgodnie z prawem. Jak nauczy się jeździć koło domu to mu kupią nowy do pracy. Dziwna sprawa że nie znaleźli ogarniętego strażnika bez brzucha na ten motor. Przecież nikt nie kazał im wyczynowo jeździć. Nie rozumiem…

  7. a czemu nie zwrócono go firmie na przetarg od której go dostali ??
    to jest dopiero oblicze straży miejskiej. sprzedać na licytacji prezent który dostali

  8. Kwintesencja polskiej administracji

Z kraju