Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Al. Warszawska: Wpadł w poślizg, ściął słup i uderzył w zaparkowane auta. Jedna osoba trafiła do szpitala

We wtorek wieczorem na al. Warszawskiej doszło do groźnego wypadku. Auto wpadło w poślizg, ścięło słup i uderzyło w zaparkowane auta.

Do zdarzenia doszło we wtorek około godziny 22:30 na al. Warszawskiej w Lublinie. Kierujący toyotą jadąc od strony Ronda Honorowych Krwiodawców na łuku drogi wpadł w poślizg i zjechał na pas zieleni. Tam auto uderzyło w słup latarni a następnie w jedno z zaparkowanych w pobliżu aut, po czym pojazd odbił się, ściął znaki i zderzył się z kolejnym pojazdem.


Na miejscu interweniowała straż pożarna, pogotowie ratunkowe i policja. Kierujący toyotą trafił do szpitala. Na miejscu pracują funkcjonariusze lubelskiej drogówki, którzy ustalają wszystkie okoliczności zdarzenia. Wstępnie wiadomo, że kierowca nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze.

2016-01-13 00:10:43
(fot. wideo lublin112.pl)

21 komentarzy

  1. Mimo panującej pogody mnóstwo kierowców jeździ na łysych zimówkach a nawet na letnich!
    Nic do betonów nie dociera! Później jest napisane że wpadł w poślizg albo nie dostosował prędkości do panujących warunków…..!

    • Chyba przez wrodzoną skromność Szanowny Citroen nie dodał dwóch innych, ważnych przyczyn wypadkowych, często publikowanych komentarzami: zasłabnięcia i zaśnięcia ( z różnych przyczyn).
      Zdecydowanie należało też dodać, że kazdemu sie może przydarzyć. 🙂

  2. Hehe, opór gaz Panie i Panowie. Czas oddzielić chłopców od mężczyzn 😀

  3. Co na chodniku robił ten samochód ?

    • Jak to co ? Stał . A co , chciałabyś żeby chodził ?

    • Niemota z pod Płota

      Irasiado – tak naprawdę nie wiem co tam na chodniku robił ten samochód, ale po głębokim kilkugodzinnym zastanawianiu się nad tym ważkim problemem, doszedłem do wniosku, że stał se tak poprostu.

    • Ano właśnie – zaraz za skrzyżowaniem z Żołnierską jest B-36 a i tak zawsze tam całe tabuny palantów parkują. Opel stoi do tego już na przystanku (obszar przystanku według PoRD wyznacza cała długość zatoki przystankowej) co jest dodatkowo zabronione przez przepisy.
      Mam nadzieję, że interweniująca drogówka „nagrodziła” odpowiednio (stówa i jeden punkt) także poszkodowanych.

      • Tu jest pas do skrętu w prawo, a nie przystanek. Przystanek jest teraz za skrzyżowaniem z Bukietową. Jak przystanek był w tym miejscu, to też zawsze stało tu kilka samochodów. Teraz stoi jakby więcej, zwłaszcza wzdłuż trawnika, którym to właśnie przejechał się pechowy kierujący toyotą.

        • Możliwe. Od 4 lat nie mieszkam na Wieniawie już, więc jakoś rzadziej w tamtych okolicach też bywam 🙂 Ale B-36 z całą pewnością nadal tam stoi (i to bez tabliczki dopuszczającej parkowanie na chodniku).

          • „Znak obowiązuje do najbliższego skrzyżowania…..” Z tego co wiem, to po drodze jest jeszcze 2 skrzyżowania… z Leszczynową i z Wiązową.

          • A Leszczynowa nie jest „drogą wewnętrzną” przypadkiem?
            Wiązowa jest gruntowa.

            Artykuł 2 Ustawy „Prawo o Ruchu Drogowym”:
            „skrzyżowanie – przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; [u] określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową, z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub z drogą wewnętrzną [/u]”

  4. Szkoda, wielka szkoda, aż łza się w oku kręci, że ten biedny słup został ustawiony w miejscu gdzie najczęściej jeżdżą samochody. A taki prosty był, smukły… mógł se jeszcze kilka lat postać.
    A tu, agentka towarzyska mać, zasłabł, albo zasnął. 😉

  5. Rybkę miał, a po chrześcijańsku nie jechał.

  6. Drifto. Tokyo Drifto

  7. Dziwnym trafem 80% zdarzeń drogowych prezentowanych na tym portalu jest spowodowanych przez kierowców w autach w cenie do kilku tysięcy złotych. Przypadek???????
    Stan tech tych aut delikatnie pisząc pozostawia wiele do życzenia! Robię około 45 tys km rocznie od 20 lat i jakoś nigdy nie wpadłem w poślizg. Tylko dla mnie stan opon, zawieszenia to rzecz święta! Tym wszystkim co bronią oszczędnych kierowców nie życzę żeby na własnej skórze lub najbliższej rodziny przekonali się co to znaczy być ofiarą wypadku spowodowanego przez idiotę który woli wydać kasę na głośniki czy felgi niż na opony i zawieszenie!

    • Niesfornik domowy

      Coś w tym jest Alf’ie – m pasierb jako prezent ślubny dostał od nas, samochód z zastrzeżeniem, że z mojego podwórka będzie miał prawo nim odjechać dopiero wtedy jak zrobi i okaże prawko.
      I co najpierw zrobił? – kupił tubę i stu watowy wzmacniacz audio. 🙂

  8. A może kierowca miał po prostu pecha, jechał prawidłowo i przez nieodpowiedzialnych ludzi zajmujących się posypywaniem solą drogi doszło do tego zdarzenia? O tym nikt z Was nie pomyślał? Szedłem tamtędy wczoraj i naprawdę droga wydawała się śliska. Także dużo jeżdżę autem i wpadłem kilka razy w poślizg, na szczęście nie z tak przykrym skutkiem, ale ja osobiście kierowcy bardzo współczuję bo rozumiem co może czuć, jakie są tego konsekwencje, a także zwróćmy uwagę na to, że sam kierowca wylądował w szpitalu. Wątpię żeby robił to ” dla szpanu” zwłaszcza, że takim samochodem nie ma co szarżować i kierowca na pewno też to wie.

    • Niedorzecznik prasowy służb niespecjalnych

      Michciu, zgadzam się ogólnie z Twoją oceną ludzi zajmujących się posypywaniem solą drogi, zwróciłbym jednak uwagę na dwie rzeczy: O 20:30 było powyżej zera, o 22:30 już była szklaneczka. Nie wiem, kiedy się szklanka zaczęła robić, bo miałem wtedy ciekawsze rozrywki pod dachem i nie włóczyłem się po dworze, jednak nawet, gdyby szklanka zaczęła się robić o 20:30 to „nasi drodzy drogowcy” ten odcinek mogli posypać albo na początku akcji (co mogło skutkować obniżeniem stężenia soli w roztworze zalegającym na powierzchni drogi, czyli nieskutecznością prawidłowo przeprowadzonego zabiegu wraz z upływem czasu) albo na końcu akcji (przez co mogli jeszcze tam nie dojechać). W końcu mają około dwóch godzin na swój rewir, a potem od nowa. Akurat wczoraj tamtędy wieczorem nie szedłem (jechałem autobusem o 22:50) i widząc jak kierowca osiemnastki bał się podjechać na przystanek, zanim kierowca dwudziestki z niej nie odjedzie, domyślam się, że na jezdni szklaneczka była tak przednia, jak na Racławickich na chodniku (śliskość chodnika na Racławickich sprawdziłem organoleptycznie pięć minut wcześniej prawą kończyną górną i prawym mięśniem pośladkowym). Też jeżdżę dużo autem, w poślizg wpadałem i rozumiem, że można się wtedy nie zmieścić w swoim pasie ruchu (jeśli sąsiedni pas ruchu jest zajęty przez kogoś innego ma się wtedy poważny problem, delikatnie rzecz nazywając). Ale jeżeli ktoś przejeżdża przez krawężnik, pas zieleni, uderza w słup, odbija się od samochodu, ścina znak drogowy zamontowany na dwóch słupkach i uderza w drugi słup jadąc prawidłowo (tzn. stosując się do administracyjnych ograniczeń prędkości, nie mówiąc już o dostosowaniu prędkości do warunków atmosferycznych – jak się zgodziliśmy wyjątkowo podłych tamtego wieczora), to ja zaczynam rozumieć ludzi, którzy tam na zakazie stawiają samochody („panie władzo, to po to, żeby ktoś wjechał mi w brykę, a nie do chałupy”

Z kraju