Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Oblał brata denaturatem i podpalił. Sąd zaostrzył karę dla mieszkańca Wandzina

Choć wyrok 15 lat więzienia za zabójstwo brata został utrzymany, to sprawca znacznie później będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Sąd zastrzegł, że nastąpi to nie po 7,5 lecz dopiero po 12 latach pobytu za kratkami.

Pod koniec ubiegłego tygodnia w Sądzie Okręgowym w Lublinie odbyła się kolejna rozprawa w głośnej sprawie podpalenia mężczyzny w Wandzinie. W lipcu ub. roku zapadł wyrok, gdzie sprawca otrzymał karę 15 lat pozbawienia wolności. Odwołanie złożyła zarówno prokuratura, jak też obrońca oskarżonego. Prokurator nie zgodził się z wyrokiem argumentując, że jest on zbyt niski i domagał się kary 25 lat pozbawienia wolności. Z kolei obrona chciała uchylenia wyroku, ze względu na brak wystarczających dowodów w sprawie.

Mariusz T. utrzymywał bowiem, że jest niewinny a jego brat podpalił się sam. Przyznał owszem, że oblał go niewielką ilością denaturatu, jednak ten trzymał w ręku papierosa i zapalniczkę, a zapłon nastąpił w wyniku wypadku. Sędzia po ponownym rozpatrzeniu sprawy uznał 37-latka za winnego zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Wyrok 15 lat pozbawienia wolności utrzymał w mocy, jednak sprawca będzie mógł wyjść na wolność nie po 7,5 lecz dopiero po 12 latach spędzonych za kratkami.

Przypomnijmy, bracia, 36-letni Mariusz T. i 38-letni Piotr T., mieszkali w niewielkim domu rodzinnym w Wandzinie w powiecie lubartowskim. Zajmowali jedno z pomieszczeń, w pozostałych mieszkała siostra obu mężczyzn wraz z mężem oraz dwójką dzieci. Bracia od wielu lat znani byli z nadużywania alkoholu. Żaden z nich nie pracował, bardzo często jednak wspólnie siadali do stołu i spożywali trunki. Wtedy najczęściej dochodziło pomiędzy nimi do kłótni. Nie miały one żadnych poważniejszych powodów, awantury zaczynała zarówno jedna jak i druga strona. Niekiedy dochodziło również do rękoczynów, w tym przypadku najczęściej agresorem był młodszy z braci. Kilka lat temu w wyniku takiej awantury, Mariusz T. rzucił się na brata z nożem. Ranny Piotr T. trafił do szpitala, zaś napastnik do policyjnego aresztu. Sprawa ta zakończyła się w sądzie, za co mężczyzna odsiedział kilkanaście miesięcy w Zakładzie Karnym.

Wyrok jednak niewiele zmienił w zachowaniu obu braci. Dalej wspólnie pili, a potem się bili. W czwartek 24 września 2015 roku było podobnie. Mariusz T. miał dać bratu pieniądze, by ten kupił alkohol, potem wspólnie go spożywali. Gdy już obaj byli pod jego wyraźnym wpływem, znów doszło pomiędzy nimi do sprzeczki. Najpierw powodem miało być nieposprzątane mieszkanie, później młodszy z mężczyzn zażądał od brata zwrotu reszty gotówki, jaka miała pozostać z zakupionego alkoholu. W pewnym momencie sięgnął po butelkę denaturatu, oblał nim Piotra T. i podpalił. Mężczyzna usiłował wyczołgać się z pomieszczenia na dwór, głośno wzywając pomocy. Wołania usłyszała siostra obu braci, która chwyciła za wiadro i wodą ugasiła 38-latka. Wezwała na miejsce również pogotowie ratunkowe.

Ratownicy medyczni widząc w jak ciężkim stanie jest poszkodowany, wezwali śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który przetransportował mężczyznę do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej. Piotr T. miał poparzenia 2 i 3 stopnia na 67 proc. powierzchni ciała, do tego poparzone drogi oddechowe. Policjanci zatrzymali Mariusza T., okazało się, że miał on 2,8 promila alkoholu w organizmie. Jeszcze na miejscu zdarzenia, przy policjantach groził swojemu rannemu bratu, m.in. że go jeszcze raz podpali, a jak to nie przyniesie skutku, to go powiesi. Później podczas przesłuchania, zaczął zmieniać wersję wydarzeń. Nie przyznawał się do winy, tłumaczył iż oblał brata denaturatem a potem wyszedł, a po chwili miał usłyszeć krzyk. Śledczy nie dali wiary jego słowom, zwłaszcza, że ranny Piotr T. zdołał powiedzieć co się stało. Tłumaczył, że to właśnie jego brat oblał go denaturatem i podpalił. Po kilku miesiącach 38-latek zmarł w szpitalu

Mężczyzna został oskarżony o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem za co grozi nawet dożywocie. Mariusz T. przez cały proces nie przyznawał się do winy. Jego obrońca usiłował nawet winą za śmierć jego brata obarczyć ratowników medycznych i lekarzy ze szpitala w Łęcznej. Sekcja zwłok wykazała bowiem, że bezpośrednią przyczyną śmierci Piotra T. było zapalenie płuc. Adwokat sugerował, że podane znieczulenie jak też nieprawidłowe leczenie przyczyniło się do śmierci ofiary. Biegli uznali jednak bezsprzecznie, że zapalenie płuc było następstwem poparzenia bardzo dużej powierzchni ciała.

2017-01-24 11:50:51
(fot. ilustr. pixabay.com)

Jeden komentarz

  1. Szwagier Paderyszczyka siory Mańki brat rodzony

    We Wandzinie takije rzeczy hu hu.

Z kraju