W Dzień Strażaka wikary z jednej z parafii w naszym regionie pod wpływam alkoholu postanowił odprawić mszę świętą. Skończyło się to skandalem.
Zakończył się proces głośnej sprawy lubelskiego księdza, który kierując samochodem po pijanemu, o mało nie doprowadził do wypadku. Później konsekwentnie nie przyznawał się do winy, co rusz zmieniając wersję wydarzeń.
Jest sadowy finał przejażdżki pod wpływem alkoholu oraz spowodowania kolizji przez bialskiego księdza Grzegorza K. Sąd był łagodny i uznał, że kara finansowa będzie dla duchownego odpowiednia.
Policjanci zakończyli już czynności związane ze zdarzeniem drogowym, którego sprawcą był ksiądz z parafii Wniebowzięcia NMP w Białej Podlaskiej. Sprawą zajęła się teraz prokuratura.
Nie odbyła się kolejna rozprawa księdza Leszka Sz., proboszcza parafii przy ul. Skierki w Lublinie, który miał kierować samochodem po pijanemu. Okazuje się bowiem, że proces będzie musiał ruszyć od nowa.
Dzisiaj w lubelskim sądzie ruszył proces Leszka S., proboszcza parafii przy ul. Skierki w Lublinie. Jest on oskarżony o kierowanie samochodem po pijanemu. Duchowny nie przyznaje się do winy.
Dzisiaj przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód miał się rozpocząć proces księdza Leszka Sz., oskarżonego za kierowanie samochodem po pijanemu. Duchowny jednak nie stawił się w sądzie.
Spore wzburzenie wśród mieszkańców Izbicy wywołało wtorkowe zdarzenie. Ksiądz jadąc po pijanemu staranował ogrodzenie pobliskiej posesji. Niektórzy mieszkańcy mają także w pamięci poprzedni wypadek z jego udziałem.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Leszkowi S. proboszczowi jednej z lubelskich parafii. Ksiądz będzie odpowiadał za jazdę po pijanemu, za co grozi mu do dwóch lat pozbawienia wolności. Świadkami jest młode małżeństwo, które o mało nie zostało staranowane przez pojazd księdza na jednej z ulic.
Proboszcz parafii przy ulicy Skierki w Lublinie usłyszał już zarzuty. Wcześniej usiłował wpływać na naszych reporterów, by usunęli materiał opisujący jego jazdę po pijanemu. Nie zgłosiła się również osoba, która miała kierować jego autem.
O mało nie staranował auta, w którym jechała rodzina z dziećmi, później uciekł na plebanię. Nie chciał otworzyć drzwi, gdy w końcu wyszedł, stwierdził, że nie wie kto kierował samochodem.