Reakcja kierowcy wzorowa! Dobrze że odrazu zadzwonił do Straży Pożarnej na 998 a nie na 112 bo zanim by opowiedział swoją historię imię nazwisko adres nr buta markę samochodu producenta naczepy itp. To dojechałby już pewnie do węzła Czechów i nie było by już co gasić
cycu123
Nikomu źle nie życzę, ale niektórym przydałoby się żeby taki płonący farfocel oderwany od pędzącej ciężarówki chlapnął prosto w twarz. Ciekawe, czy oszpeceni do końca życia może z wypalonym okiem pozostaliby przy swojej argumentacji.
najemca
Zestaw cały czas stoi na łączniku starej 19 i w nocy ktoś dorobił graffiti na boku naczepy!
Maaariii
To jest normalna sprawa od tego jest kwalifikacja, nie wolno się zatrzymac jeśli zaczyna sie palić opona lub naczepa w przeciwnym razie można doprowadzić do spalenia zestawu
marianescu
Hmmm… Nie wiem czego uczą na kursach, ale nasuwa się kilka logicznych pytań (jeżeli się mylę proszę o wyjaśnienia):
1. Powszechnie wałkuje się temat: zły stan ogumienia = duże niebezpieczeństwo dla wszystkich użytkowników drogi. Jak ma się łysa opona do płonącej? Słusznie podniesiono argument, że uszkodzona opona (nie mówiąc już o płonącej) stanowi potężne zagrożenie dla innych użytkowników drogi. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że oderwany lub płonący (!) kawałek opony/plandeki uderzy/upadnie w kogoś czy też na taki płonący kawałek najedzie inny pojazd.
2. Pożar ma jakąś przyczynę – skąd kierowca wie jaką. Skoro prawdopodobnym jest, że blokada koła/łożyska/hamulce. Należy liczyć się z tym, że może w końcu (kontynuowanie jazdy) odpaść, być może masakrując innych użytkowników drogi.
3. Skoro to mogły być hamulce, to jazda takim składem z uszkodzonymi hamulcami jest skrajnie nieodpowiedzialna, również ze względu na różnice względne wysokości ulicy (pomiędzy Niedrzwicą a Strzeszowicami jest kilka mocnych zjazdów/podjazdów).
4. Argument o „zaleceniu jazdy” miałby rację bytu wyłącznie w sytuacji gdy należałoby wyjechać z zabudowanej miejscowości, skrzyżowania, gęstej zabudowy, parkingu – celem minimalizacji zagrożenia rozprzestrzenienia się pożaru. Kontynuowanie takiej jazdy poza terenem zabudowanym jest jak dla mnie wyłącznie chęcią ratowania osobistego majątku/ograniczenia strat własnych kosztem zdrowia i życia innych użytkowników drogi. Straty materialne zawsze można naprawić (nawet świadczeniem ubezpieczyciela), zdrowia już nie zawsze, a życia – nigdy. Moim zdaniem znacznie bezpieczniejszym byłoby się zatrzymać pomiędzy N-cą a Strzeszowicami albo za Strzeszowicami. Jeżeli kierowca chciałby ratować dobytek – to mógłby ewentualnie odpiąć naczepę (jeżeli nie narażałoby to jego życia) i odjechać ciągnikiem.
Cieszę się, że wszystko skończyło się na strachu i relatywnie niewielkich stratach materialnych, jednak – moim zdaniem – niewiele brakowało aby sytuacja zakończyła się o wiele poważniej. Osobiście wolałbym aby nie spotkać jadącej na mnie pochodni, jeżeli ma się palić to z dwojga złego wolę aby paliła sie stojąc w miejscu – widząć dym/ogień mógłbym zatrzymać się w bezpiecznej odległości…
bienio
Moim zdaniem autor tego artykułu powinien powrócić do tematu i napisać wyjaśnienie, kto ocenił tak pozytywnie zachowanie kierowcy ciężarówki… dyżurny straży pożarnej…sam autor… i czy dyżurny przyjmujący zgłoszenie zalecił kontynuowania jazdy w kierunku Lublina i wydłużanie czasu potrzebnego na dotarcie do płonącej ciężarówki.
To jest bardzo ważne, bo jeśli to był fatalny błąd dyżurnego oraz kierowcy i został on tu pochwalony, to możemy się spodziewać naśladowców – płonące ciężarówki na zatłoczonych trasach a za nimi wozy bojowe strazy pożarnej w pościgu. Toż to jakiś absurd… totalna głupota.
Panie Redaktorze niech Pan się wypowie 🙂
KRISS
Pęd powietrza, potrafi zgasić ognisko zapalne. Kierowca ciężarówki postąpił słusznie. Tak samo jest z samolotami, taż jak silnik się pali to potrafią ostro schodzić w dół, żeby zgasić zarzewie ognia i to nie są bujdy tylko fakty. Ale co tam ludzie wiedzą, najlepiej pierdaczyć kacapoły że źle zrobił i rozkręcać małysza. Tak samo jak kierowca cysterny z paliwem w Niemczech. Wyjechał poza tereny zamieszkałe i autostradę, straż też go ścigała, uniknięto wybuchu itd. Mimo to dostał 3k ojro kary. Poczytajcie na wy.op.pl „Kierowca bohater, który wyjechał płonącą cysterną z miasta, jednak ukarany” Helmuty to jednak dziwny kraj.
zuch
Bujdy kompletne! Miałoby to sens, gdyby nie fakt, że w naczepie jest trzy osie i z jednej strony mamy 6 kół, 6 opon i jeśli zapali się ta z przodu albo w środku to pęd powietrz podsyca palenie, więcej tlenu a dodatkowo zablokowane hamulce grzeją się coraz bardziej i zaczynają się szybciej palić sąsiednie opony.
Niemcy to normalny kraj. Ukarali kierowcę bo był niedoszkolony. W cysternie oprócz opon i wiązki instalacji powietrznej i elektrycznej nie ma nic łatwopalnego, a zbiornik cysterny, szczególnie pełnej, zniesie bez problemu temperaturę palącej się opony do czasu przyjazdu strażaków, którzy będą przy pożarze znacznie szybciej, gdy on nie będzie przed nimi uciekał.
Reakcja kierowcy wzorowa! Dobrze że odrazu zadzwonił do Straży Pożarnej na 998 a nie na 112 bo zanim by opowiedział swoją historię imię nazwisko adres nr buta markę samochodu producenta naczepy itp. To dojechałby już pewnie do węzła Czechów i nie było by już co gasić
Nikomu źle nie życzę, ale niektórym przydałoby się żeby taki płonący farfocel oderwany od pędzącej ciężarówki chlapnął prosto w twarz. Ciekawe, czy oszpeceni do końca życia może z wypalonym okiem pozostaliby przy swojej argumentacji.
Zestaw cały czas stoi na łączniku starej 19 i w nocy ktoś dorobił graffiti na boku naczepy!
To jest normalna sprawa od tego jest kwalifikacja, nie wolno się zatrzymac jeśli zaczyna sie palić opona lub naczepa w przeciwnym razie można doprowadzić do spalenia zestawu
Hmmm… Nie wiem czego uczą na kursach, ale nasuwa się kilka logicznych pytań (jeżeli się mylę proszę o wyjaśnienia):
1. Powszechnie wałkuje się temat: zły stan ogumienia = duże niebezpieczeństwo dla wszystkich użytkowników drogi. Jak ma się łysa opona do płonącej? Słusznie podniesiono argument, że uszkodzona opona (nie mówiąc już o płonącej) stanowi potężne zagrożenie dla innych użytkowników drogi. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że oderwany lub płonący (!) kawałek opony/plandeki uderzy/upadnie w kogoś czy też na taki płonący kawałek najedzie inny pojazd.
2. Pożar ma jakąś przyczynę – skąd kierowca wie jaką. Skoro prawdopodobnym jest, że blokada koła/łożyska/hamulce. Należy liczyć się z tym, że może w końcu (kontynuowanie jazdy) odpaść, być może masakrując innych użytkowników drogi.
3. Skoro to mogły być hamulce, to jazda takim składem z uszkodzonymi hamulcami jest skrajnie nieodpowiedzialna, również ze względu na różnice względne wysokości ulicy (pomiędzy Niedrzwicą a Strzeszowicami jest kilka mocnych zjazdów/podjazdów).
4. Argument o „zaleceniu jazdy” miałby rację bytu wyłącznie w sytuacji gdy należałoby wyjechać z zabudowanej miejscowości, skrzyżowania, gęstej zabudowy, parkingu – celem minimalizacji zagrożenia rozprzestrzenienia się pożaru. Kontynuowanie takiej jazdy poza terenem zabudowanym jest jak dla mnie wyłącznie chęcią ratowania osobistego majątku/ograniczenia strat własnych kosztem zdrowia i życia innych użytkowników drogi. Straty materialne zawsze można naprawić (nawet świadczeniem ubezpieczyciela), zdrowia już nie zawsze, a życia – nigdy. Moim zdaniem znacznie bezpieczniejszym byłoby się zatrzymać pomiędzy N-cą a Strzeszowicami albo za Strzeszowicami. Jeżeli kierowca chciałby ratować dobytek – to mógłby ewentualnie odpiąć naczepę (jeżeli nie narażałoby to jego życia) i odjechać ciągnikiem.
Cieszę się, że wszystko skończyło się na strachu i relatywnie niewielkich stratach materialnych, jednak – moim zdaniem – niewiele brakowało aby sytuacja zakończyła się o wiele poważniej. Osobiście wolałbym aby nie spotkać jadącej na mnie pochodni, jeżeli ma się palić to z dwojga złego wolę aby paliła sie stojąc w miejscu – widząć dym/ogień mógłbym zatrzymać się w bezpiecznej odległości…
Moim zdaniem autor tego artykułu powinien powrócić do tematu i napisać wyjaśnienie, kto ocenił tak pozytywnie zachowanie kierowcy ciężarówki… dyżurny straży pożarnej…sam autor… i czy dyżurny przyjmujący zgłoszenie zalecił kontynuowania jazdy w kierunku Lublina i wydłużanie czasu potrzebnego na dotarcie do płonącej ciężarówki.
To jest bardzo ważne, bo jeśli to był fatalny błąd dyżurnego oraz kierowcy i został on tu pochwalony, to możemy się spodziewać naśladowców – płonące ciężarówki na zatłoczonych trasach a za nimi wozy bojowe strazy pożarnej w pościgu. Toż to jakiś absurd… totalna głupota.
Panie Redaktorze niech Pan się wypowie 🙂
Pęd powietrza, potrafi zgasić ognisko zapalne. Kierowca ciężarówki postąpił słusznie. Tak samo jest z samolotami, taż jak silnik się pali to potrafią ostro schodzić w dół, żeby zgasić zarzewie ognia i to nie są bujdy tylko fakty. Ale co tam ludzie wiedzą, najlepiej pierdaczyć kacapoły że źle zrobił i rozkręcać małysza. Tak samo jak kierowca cysterny z paliwem w Niemczech. Wyjechał poza tereny zamieszkałe i autostradę, straż też go ścigała, uniknięto wybuchu itd. Mimo to dostał 3k ojro kary. Poczytajcie na wy.op.pl „Kierowca bohater, który wyjechał płonącą cysterną z miasta, jednak ukarany” Helmuty to jednak dziwny kraj.
Bujdy kompletne! Miałoby to sens, gdyby nie fakt, że w naczepie jest trzy osie i z jednej strony mamy 6 kół, 6 opon i jeśli zapali się ta z przodu albo w środku to pęd powietrz podsyca palenie, więcej tlenu a dodatkowo zablokowane hamulce grzeją się coraz bardziej i zaczynają się szybciej palić sąsiednie opony.
Niemcy to normalny kraj. Ukarali kierowcę bo był niedoszkolony. W cysternie oprócz opon i wiązki instalacji powietrznej i elektrycznej nie ma nic łatwopalnego, a zbiornik cysterny, szczególnie pełnej, zniesie bez problemu temperaturę palącej się opony do czasu przyjazdu strażaków, którzy będą przy pożarze znacznie szybciej, gdy on nie będzie przed nimi uciekał.