Puste półki, koszyki pełne produktów i parkingi przed sklepami wypełnione po brzegi samochodami - tak wyglądała środa w woj. lubelskim. Podobnie zresztą było w innych regionach kraju.
Coraz słabsze zaopatrzenie, wiele regałów i lad chłodniczych pustych, a pracownicy pytani o przyszłość sklepu tłumaczą, że sami nic nie wiedzą i obawiają się zwolnień. Centrala sieci również nie chce informować o przyszłości lubelskiego marketu.
Wchodząc do sklepu możemy poczuć się jak w czasach PRL-u. Straszą puste półki, a za ladą stoją znudzeni pracownicy. Choć firma zapewnia, że to przejściowe problemy, mało kto w to wierzy.