Żołnierze opowiadają o służbie na granicy. Nigdy nie wiadomo, skąd nastąpi atak, stres wykańcza wielu mundurowych
18:45 03-01-2025 | Autor: redakcja
Sporo kontrowersji wzbudziły informacje na temat żołnierza, który w Nowy Rok w Mielniku ostrzelał po pijanemu cywilny samochód. Pojazdem podróżował ojciec z córką. To bulwersujące zdarzenie nie powinno się wydarzyć i znacząco wpłynęło na postrzeganie mundurowych pełniących służbę na granicy. Po naszej wczorajszej publikacji skontaktowali się z nami żołnierze, który od dwóch lat co pewien czas stacjonują przy polsko-białoruskiej granicy w celu ochrony jej przed napływem nielegalnych migrantów.
Wyjaśniają, że postanowili zabrać w tej sprawie głos, gdyż jak wskazują, społeczeństwo w większości nie ma pojęcia na temat tego, co się dzieje na granicy. O ile pracę policjantów czy strażaków każdy może obserwować na co dzień, tak żołnierzy czy straży granicznej już nie. I z tego powodu pojawiają się liczne niedomówienia czy kontrowersyjne teorie krążące w sieci.
– Chciałbym zacząć od tego, że zarówno ja, jak też wszyscy moi koledzy i koleżanki, którzy służą na „pasku” (tak wśród mundurowych określana jest granica) stanowczo potępiamy zachowanie zatrzymanego żołnierza. To co zrobił było niedopuszczalne i nikt z pewnością nie będzie go bronił. Jednak chyba wszyscy z nas zdają sobie sprawę, co do tego doprowadziło. Co ważne, nie jest on pierwszy, któremu siadła psycha, jednak poprzednie przypadki nie miały aż tak drastycznego wymiaru – mówi nasz rozmówca.
Żołnierze wyjaśniają, że służbę na granicy można niejako porównać do wojny. Najbardziej narażeni są ci, którzy prowadzą patrol pieszy. Napięcie jest wówczas ogromne. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, gdyż nie wiadomo kiedy i z której strony nastąpi atak. A „przybysze” wykorzystują do tego celu szereg niebezpiecznych przedmiotów, które naprawdę mogą zrobić krzywdę. Wymieniono tu kamienie, metalowe kulki które lecą z bardzo dużą siłą po wystrzeleniu z procy, dzidy, były też ataki nożem.
– Kiedy policjant czy ratownik medyczny zostanie zaatakowany podczas służby trąbią o tym media w całym kraju. O nas nie mówi nikt. Owszem, jak w czerwcu zginął raniony nożem Mateusz, było o tym głośno. Ale żaden z rzeczników jakoś nie powie, że co kilka dni ktoś tu na pasku odnosi mniejsze czy większe obrażenia. W tym roku rannych na skutek ataków zostało z pewnością ponad 50 żołnierzy. A słyszałem też o poszkodowanych policjantach czy strażnikach granicznych. Atakują nas jak tylko mogą, na szczęście jeszcze do nas nie strzelają – dodaje jeden z żołnierzy.
Żołnierze wyjaśniają, że wielu osobom wydaje się, że w trakcie służby leży się w ciepłym pomieszczeniu i czeka na alarm. A tymczasem są to ciężkie warunki terenowe. Wielu z nich wskazuje, iż nawet na poligonie nie mieli takiej przeprawy, jak na granicy. Część odcinków jest niezwykle trudnych, znajdują się tam bagna czy liczne błotniste tereny, przez które trzeba się przedzierać. I to niezależnie od temperatury czy warunków atmosferycznych.
– Tak czytam teraz, że „służba w wojsku to bajka, jest dobre wynagrodzenie i wczesna emerytura„, czy też że „Podlasie byłoby dużo bezpieczniejsze, gdyby tych żołnierzy w ogóle tam nie było” to po prostu człowieka szlag trafia. Czasami po prostu tłumaczymy sobie, że tego typu komentarze są autorstwa osób niepełnosprawnych intelektualnie. Gdyż jak logicznie myśląca osoba może coś takiego napisać. Jednak trzeba powiedzieć sobie jasno. Gdyby taki jeden z drugim w przypadku wystąpienia konfliktu zbrojnego musiał wziąć w ręce karabin, to zes…ał by się w spodnie jeszcze w jednostce. Jeżeli oczywiście wcześniej nie uciekłby porzucając swoją ojczyznę na pastwę losu. Takie to chojraki – kontynuuje żołnierz.
Właśnie tego typu sytuacje służący na granicy wskazują jako kolejny bardzo dużym problem. Gdyż oprócz ataków ze strony uchodźców, na co dzień są atakowani przez… swoich rodaków. Dotyka do szczególnie młodych, niedoświadczonych żołnierzy. Chodzi zarówno o komentarze pojawiające się w przestrzeni publicznej pod adresem żołnierzy, jak też ataki ze strony „aktywistów”. W tym przypadku w ich kierunku rzucane są nie tylko liczne wyzwiska, lecz były nawet przypadki słoików z fekaliami co stanowi niemałe upokorzenie. Do tego dochodzi nieustanna presja ze strony dowódców, aby po broń sięgać w ostateczności. Nie wszyscy są w stanie poradzić w tak stresujących sytuacjach.
I tu pojawia się temat alkoholu. Nasi rozmówcy nie ukrywają, że różnego rodzaju trunki towarzyszą w służbie od początku działań na granicy. Zaznaczają jednak, że nie jest to zjawisko masowe. Początkowo występowało często, teraz z uwagi na liczne kontrole, piją już nieliczni. Jednak nie dla przyjemności, lecz ma to być forma walki ze stresem.
– Pięknie to wszystko wygląda, jak wszyscy wokół mówią, że mamy do dyspozycji psychologów, do których w każdej chwili możemy się udać. I społeczeństwo to łyka. Jednak w służbie jest już zupełnie inaczej. Grafik ustalony, posterunki wyznaczone i wyobraźcie sobie kiedy jeden z drugim wyskoczą z tekstem, że chcą do psychologa. Dowódca się wk…ia, bo trzeba znaleźć zastępstwo, koledzy się wk…ją, bo mieli mieć wolne a są ściągani na „pasek”. A potem wszyscy na ciebie krzywo patrzą, że psycholog to ściema aby wymigać się od patrolu. I kto w takiej sytuacji będzie o to wnioskował. A najbardziej wk…ia to, że nam non stop każdy patrzy na ręce, a migranci robią co chcą i są bezkarni – mówi.
„Starzy” służbą żołnierze, którzy na granicy bywają regularnie, najczęściej są już uodpornieni na występujące tu sytuacje i mało co potrafi nimi wstrząsnąć. Jednak panująca tam codzienność często stanowi spory wstrząs dla tych, co niedawno założyli mundur i na „pasek” przyjechali po raz pierwszy.
– Oni często są w szoku, nie mogą się zaadaptować do tej sytuacji. Służba w tym miejscu jest wyczerpująca nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Nieustanny stres, zmęczenie, wyczerpanie czy też niejednokrotnie brak odpowiednich warunków do odpoczynku. Są to wyzwania, jakich dotąd nie znali. Do tego rozłąka z rodziną. Więc co tu się dziwić, że niektórym psychika siada. Ale o tym głośno się nie mówi – wskazuje nasz rozmówca.
Dowiedzieliśmy się jednocześnie, że są też plusy służby w rejonie granicy polsko-białoruskiej. A mowa tu o wyżywieniu, na które raczej nikt nie narzeka. Logistycy dbają bowiem, aby nikt nie chodził głodny a potrawy były zróżnicowane a porcje duże. Choć wiele osób wskazuje, iż woleli by siedzieć w domu o suchym chlebie i wodzie, niż spędzać noce w chłodzie i błocie wypatrując, czy nikt nielegalnie nie wchodzi akurat doi naszego kraju.
Boże nie dopuść do wojny w naszym kraju. Nie będzie miał kto walczyć. Jedna połowa ucieknie za granice a druga bedzie po jednym dniu walki u psychologa. Przydali by się czterej pancerni i pies. Ci to mieli psychikę 😁
W Nanghar Ghel to jak było…
Niezłą propagandę zrobili komuniści tym serialem… Na niektórych działa do dziś.
A kto brał ten serial na poważnie. Ten kto był w wojsku to wiedział że ten film to kicz. Nawet się mówiło że trzy czołgi ,, Rudy,, z załogą mogły wygrać wojnę😂
Żołnierz powinien być odporny na stres i przygotowany na każdą sytuację. Do wojska przyjmują jak leci i biorą wszystkich po kolei jak w policji.
Skoro są tak słabi psychicznie to strach pomyśleć co nasze wojsko może znieść w przypadku prawdziwej wojny konfrontacji.Wszyscy u psychologa będą nie na linii frontu
W przypadku prawdziwej wojny to będą łapanki mięsa armatniego na ulicach.
W przypadku prawdziwej wojny to większość tych napinaczy, co obecnie tak tu się udzielają tekstami „jak nie pasuje to won”, czy też „kogo oni biorą do tej służby” porzuci swoją ojczyznę i będzie uciekało gdzie się da.
I spora część tego złapanego mięsa wykaże się dużo większą odpornością psychiczną niż te pizdeusze spod granicy.
To nie żołnierze to chłopaki w rurkach😅
… nie pasi służba wracać do cywila, nie narzekać … u janusza prywaciarza nie ma stresu, robota fajna, jest zawsze sucho i ciepło, i duża kasa na czas i na konto, pełny zus, urlopy, płatne zwolnienia, itd itp
Trzeba było się uczyć a nie iść na łatwiznę w życiu. Szkoły są za darmo . Praca szuka człowieka w wielu branżach bardzo dobrze wynagradzanych .
Ta a niby w jakich???
Na przykład w stomatologii 🙂. Startuj!
Programing
Cieśla, zbrojarz.
Jak są tacy podatni na stres to nie powinni być w wojsku. Powinna być selekcja tak jak w przypadku psów służących w służbach🤓
„Nigdy nie wiadomo, skąd nastąpi atak”
Jak stoją skierowani do granicy, to raczej nie zza pleców, od strony Polski…
Ale może być od frontu, z prawej lub z lewej, wiejski filozofie.
Gdyby tylko człowiek miał pole widzenia powyżej 180 stopni oraz ruchomą szyję…
Oto przykład ograniczenia umysłowego. Kolejny typu nie wiem, ale się wypowiem. Dla twojej wiedzy pacanku, nie atakują tylko z terenu Białorusi. Potrafią siedzieć w krzakach po naszej stronie i jak patrol się do nich zbliży zaatakować.
Jeśli ktoś siedzi w krzakach za ich plecami, to oznacza pacanku, że już spi3przyli swoją robotę.
Szacun dla wojska, ale to oddziały prewencji Policji w pierwszej linii stały podczas ataku na granicę, za nimi Straż Graniczna a wojsko gdzieś tam, gdzieś tam… Jeśli ktoś neguje moją wypowiedź proszę obejrzeć relację w TV czy internecie. Pozdrawiam serdecznie
artykuł na zamówienie, w celu ocieplenia wizerunku po ” wybryku” podchalańczyka ??????