Czwartek, 18 kwietnia 202418/04/2024
690 680 960
690 680 960

Autobusy nie przyjeżdżają, pasażerowie spóźniają się do pracy i piszą skargi (List od czytelniczki)

Autobus, który znajduje się w rozkładzie i nie przyjeżdża, jest dużym problemem, zwłaszcza dla śpieszących się do pracy. Taka sytuacja przydarza się nagminnie w przypadku linii nr 15.

Nasza czytelniczka każdego dnia dojeżdża z ulicy Nałkowskich w Lublinie, do pracy w centrum miasta. Korzysta z komunikacji miejskiej, jednak ta co rusz zawodzi. By zdążyć do pracy na czas, wyjeżdża przed godziną 7 autobusem linii nr 15, który jak wyjaśnia, często nie przyjeżdża na przystanek. Postanowiła napisać kolejną skargę na funkcjonowanie miejskiej komunikacji, gdyż w podobnej jak ona sytuacji, jest wiele osób mieszkających w tej części miasta.

To już trzeci przypadek w ciągu 21 dni kalendarzowych a 15 dni roboczych, kiedy ten właśnie autobus nie przyjeżdża. Podobnie było 19 stycznia, a także 20 stycznia. We wszystkich przypadkach MPK nie podstawiło autobusu zastępczego.

– Proszę znów mnie nie „pocieszać”, że w związku z tym MPK nie otrzyma pieniędzy za niezrealizowany kurs. Ten fakt nie cofnie czasu, a mi nie zwróci nerwów, zszarpanych z powodu spóźnienia się – nie z mojej winy – do pracy. Proszę to sobie wreszcie uświadomić, że ten kurs jest bardzo ważny dla mieszkańców Wrotkowa pracujących w centrum. Autobus linii nr 15 sprzed 7 rano jest ostatnim, którym można zdążyć na 7:30 do centrum miasta – pisze w skardze nasza czytelniczka.

Jak się okazuje, autobus nie dojechał, gdyż miał awarię. Co więcej, w tym samym czasie w posłuszeństwa odmówiło kilka pojazdów i nie było wolnego autobusu zastępczego.

– Płacimy więcej za bilety, mimo, że paliwo tańsze, a podstawowe warunki nie są zagwarantowane. Ja nie potrzebuję hot spotów czy innych bajerów w autobusie. Ja potrzebuję pewności, że na czas dojadę do pracy! A nie mam możliwości podjechania czymkolwiek na dalsze przystanki, bo z Żeglarskiej o tej porze nic nie jedzie. Chcę mieć pewność, że idąc na konkretny autobus, zobaczę go o czasie na przystanku – dodaje czytelniczka.

– Kolejny raz spóźniłam się do pracy, bo Państwo problemu nie widzą. Jak po wielu takich doświadczeniach można zamiatać wszystko pod dywan i nadal wysyłać stare, psujące się regularnie graty w godzinach szczytu na trasę? Kiedy ten problem zostanie rozwiązany? – pyta w skardze do Zarządu Transportu Miejskiego, mieszkanka jednego z bloków przy ul. Nałkowskich.

(fot. lublin112)
2016-02-09 19:10:28

101 komentarzy

  1. Pieszy pasażer

    Mówiąc szczerze, od pewnego czasu również i ja mam do MPK sporo pretensji i zastrzeżeń. Mieszkam w tym mieście od urodzenia i mam styczność z komunikacją od swoich najmłodszych lat. Niektórych zapewne to zszokuje, ale kiedy jeździło się właśnie tymi starymi gratami, to było dobrze. Pół życia przejeździłem Ikarusami i starymi Jelczami, i nigdy nie musiałem się zastanawiać gdzie jest ten autobus, a awaria zdarzyła się raptem raz i to prywatnemu. Śmierdziało ropą, było głośno, wszystko w tych autobusach latało, włącznie z szybami w oknach, ale było sprawnie i generalnie bezproblemowo. Za to po ostatnich zmianach wszystko jest nie tak jak być powinno. Jeżdżą jak chcą, a pasażerów mają w nosie. Linią 39 już nie jeżdżę od dobrych dwóch miesięcy, bo na początku jej kursowania z Lipniaka autobus, który miał być na moim przystanku o 8:10/8:12 przyjeżdżał prawie 8:25, a z osiedla Górki nie ma innego numeru o podobnej godzinie, którym da się dojechać na Politechnikę. Sytuacja powtarzała się kilkakrotnie, jak jest teraz nie wiem, bo już nie jeżdżę 39, zostałem zmuszony do jazdy wcześniejszym autobusem. Zresztą w ogóle osiedle Górki od zawsze jest zaniedbywane przez MPK, nowe linie porobili, trakcję trolejbusową położyli, ale osiedle Górki, a już zwłaszcza pętla na Widoku nic na tym nie zyskało. Dojazd spod wspomnianej już Politechniki to chwilami podobne kuriozum, bo na autobus zamiast pięciu minut przychodzi nieraz czekać nawet 40. W rozkładach zdaje się też miały być rewolucyjne zmiany, a rewolucyjne są jak dotąd tylko ceny biletów. Efekt? Dzięki Bogu, że jest ciepło, chodzę piechotą, bo szkoda na nich nerwów.
    Pragnę też przy okazji pozdrowić wszystkich tych, na których skargi i zażalenia nie mają żadnego wpływu – jeden z kierowców MPK w maju połamał mojej babci nogę, przycinając ją drzwiami, bo tak strasznie mu się spieszyło i to bynajmniej nie z powodu opóźnienia. Noga do tej pory jest złamana i nie chce się zrosnąć, że nie wspomnę ile przez to jest cierpienia. A więc tym samym serdecznie dziękuję całemu MPK, bo jeżdżę z wami już tylko wtedy, kiedy naprawdę nie mam innego wyjścia. Pozdrawiam też wszystkich tych, których oburzają podobne do mojego komentarze – nikt nie nakłania was do czytania i odpowiadania.

    • No właśnie, jak nie pasuje, to na piechotę! Wtedy bezpiecznie , bez czekania, bez problemów!

Z kraju