Wczoraj po południu kilka zastępów straży pożarnej interweniowało w miejscowości Osiny, po tym jak wpłynęło zgłoszenie o pożarze. Jak się na miejscu okazało, nic się nie paliło.
Lubelscy policjanci ustalili, kto stoi za dwoma fałszywymi alarmami bombowymi na terenie miasta. Autorem telefonów okazał się 11-latek, który zrobił to dla żartów, a połączenia wykonał z telefonu matki. Wkrótce sprawa młodego "żartownisia" znajdzie swój finał w sądzie rodzinnym i nieletnich.
W poniedziałek rano do przedszkola w Radzyniu Podlaskim wpłynął mail z informacją o podłożonym ładunku wybuchowym. Na miejscu interweniowała straż pożarna oraz policja. Ewakuowano dzieci z budynku, a następnie umieszczono je w specjalnym, ogrzewanym namiocie.
Strażacy zostali zaalarmowani o płonącym mieszkaniu na Felinie. Jak się okazało, kobieta ustawiła na stole ozdobę generującą niewielki płomień. Ten odbijając się od szyb z daleka wyglądał jak pożar.
Dzisiaj w całym kraju pojawiły się kaskadowe alarmy bombowe. Na miejscach zgłoszeń interweniują strażacy i policjanci. Do takich zdarzeń doszło również w Lublinie i regionie.
Strażacy zostali zaalarmowani o pożarze mieszkania w kamienicy. Okazało się, że jeden z mieszkańców rozpalił w piecu, zaś jego sąsiadka poczuła dym.
We dwóch pili alkohol i w pewnym momencie wpadli na pomysł, że powiadomią służby ratunkowe o pożarze. Wkrótce autor fałszywego alarmu stanie przed sądem, grozi mu nawet kara pozbawienia wolności.
Na dachu jednego z wieżowców przy al. Kompozytorów Polskich znajdował się mężczyzna. Miał on, co chwila podchodzić na skraj dachu. Na miejscu interweniowały służby ratunkowe.
Kłęby dymu widoczne w okolicach lasu sprawiły, że mieszkające w pobliżu osoby zaalarmowały strażaków. Okazało się, że na jednej z posesji paliło się ognisko.
Przechodzący ulicą mężczyzna dostrzegł odbijające się w szybie mieszkania płomienie. Podejrzewając pożar, powiadomił o wszystkim strażaków. Jak się okazało, lokatorzy rozpalali w piecu.