Chcieli odwołać burmistrza Bełżyc ze stanowiska. Plany się nie powiodły

W niedzielę w Bełżycach odbyło się referendum w sprawie odwołania burmistrza. Po podliczeniu głosów okazało się, że za jego odwołaniem było 1529 osób, z kolei przeciwko zaledwie 72 osoby. Jednak Ireneusz Łucka utrzymał stanowisko. Wszystko dlatego, że frekwencja wyniosła zaledwie nieco ponad 15 proc. Tymczasem aby referendum było ważne, swój głos musiałoby oddać 3132 mieszkańców. Tymczasem do urn udało się zaledwie 1616 osób.

Próba odwołania burmistrza ze stanowiska to skutek niezadowolenia niektórych mieszkańców z dotychczasowych działań burmistrza. Jak wyjaśniał przedstawiciel inicjatorów referendum, chodzi głównie o jego „butę i arogancję”, do tego dochodzi „brak troski o przyszłość gminy”.

Burmistrzowi zarzucono m.in., iż nie słucha mieszkańców, nie przyjeżdża na zebrania sołeckie, zaś decyzje podejmuje bez jakiegokolwiek udziału czy konsultacji z mieszkańcami. Za złe mieli również likwidację szkoły w Chmielniku, zrezygnowanie z dotacji na instalacje solarne, podwyżki opłat za gospodarowanie odpadami. Wytknęli mu również, że gmina nie miała pieniędzy na urządzenie siłowni plenerowej, zaś znalazła środki na kosztowny remont swojej siedziby.

Sam burmistrz od początku zapewniał, że zarzuty mieszkańców są nieuzasadnione, podkreślał iż wiele decyzji nie zależy od niego, lecz od Rady Miasta. Dodatkowo wskazywał, że realizowanych jest dużo inwestycji, które wpłyną na jakość życia w mieście. Samo zaś referendum określił grą polityczną, za którą mają stać osoby związane z PSL, a także Ci, którzy ponieśli w wyborach porażkę i chcą wrócić do władzy.

(fot. UG Bełżyce)