Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Został skazany za zabójstwo, on sam nic nie pamięta. W tle tajemniczy gość na imprezie i kilka niewielkich plam krwi

Proces miał charakter poszlakowy, mężczyzna nigdy się nie przyznał do winy, gdyż nic nie pamięta. Został skazany za zabójstwo. Jego najbliżsi wskazali tak dużo błędów, że wina Andrzeja R. zaczyna budzić coraz większe wątpliwości. Sąd po raz kolejny zajmuje się tą sprawą.

Przed Sądem Apelacyjnym w Lublinie trwa proces 57-letniego Andrzeja R., który został skazany na 13 lat pozbawienia wolności za zabójstwo byłego starosty świdnickiego Wiesława Jaworskiego. Wszystko wydarzyło się w nocy z 17 na 18 czerwca 2017 roku na jednej z działek nad Jeziorem Głębokie w powiecie lubartowskim.

Andrzejowi R., przedsiębiorcy z Mełgwi koło Świdnika urodziła się wnuczka. Z tej okazji zorganizował imprezę, na którą zaprosił trzech znajomych. Mężczyźni udali się na jego działkę i wspólnie spożywali alkohol. Wypili trzy butelki wódki o pojemności 0,7 l. Po pewnym czasie dwóch z nich postanowiło zakończyć biesiadowanie. Na działce został Andrzej R. oraz były starosta.

Następnego dnia w godzinach porannych policjanci otrzymali informację, że nad jeziorem znaleziono zwłoki. Od początku było jasne, że ofiara nie zmarła śmiercią naturalną. Oględziny wykazały bowiem, że na ciele denata znajdowały się liczne rany. Andrzej R., właściciel działki, na której znajdowało się ciało wyjaśniał, że kiedy się obudził, wyszedł na dwór i zobaczył leżącego koło ściany mężczyznę.

Następnie podszedł do niego, szturchnął go i kazał mu spieprzać. Ten jednak nie zareagował. Wtedy zaczął go szarpać za ubranie, aby się obudził. Chwycił go również za odzież i przeciągnął około dwóch metrów. Wtedy zorientował się, że on nie żyje. Wyciągnął telefon i próbował się dodzwonić do Wiesława Jaworskiego, a następnie do drugiego z towarzyszy imprezy. Ci jednak nie odbierali. Udało mu się dopiero skontaktować z ostatnim uczestnikiem, któremu wyjaśnił, że znalazł przed domem zwłoki nieznajomego mężczyzny.

Gospodarz wyjaśniał również, że nie poznał, iż denatem jest jego przyjaciel Wiesław Jaworski. Mężczyzna został doprowadzony do lubartowskiej prokuratury. W trakcie przeprowadzonych z nim czynności nie przyznał się do winy. Jak tłumaczył w trakcie przesłuchania, był tak pijany, że nie pamięta, co się wydarzyło. Przesłuchanie pozostałych uczestników imprezy również nie wniosło wiele do śledztwa, gdyż obaj opuścili działkę, zanim doszło do morderstwa.

Śledczy uznali, że gospodarz imprezy znajdował się pod tak silnym działaniem alkoholu, że przestał poznawać swoich kolegów. Ostatecznie pomiędzy nim a Wiesławem Jaworskim miała wywiązać się kłótnia. W jej trakcie doszło do rękoczynów. Przedsiębiorca miał tępym narzędziem zakatować byłego starostę, zadając mu liczne rany. Jak wykazała sekcja zwłok, 70-latek doznał licznych ran m.in. ciętych, jak też złamania żeber, był również duszony.

W trakcie śledztwa nie udało się wyjaśnić, co było powodem zabójstwa. Proces miał charakter poszlakowy, na początku grudnia 2018 roku przed Sądem Okręgowym w Lublinie zapadł wyrok. Andrzej R. został skazany na karę 13 lat bezwzględnego pozbawienia wolności oraz 100 tys. złotych nawiązki na rzecz rodziny Wiesława Jaworskiego.

Zarówno skazany, jak też jego rodzina, nie zgodzili się z orzeczeniem sądu. Cały czas zapewniają, że Andrzej R. jest niewinny. Od razu złożona została apelacja. Jak nam wyjaśniano, sąd miał oprzeć orzeczenie na przypuszczeniach, że feralnej nocy na działce znajdowały się jedynie dwie osoby, Andrzej R. i Wiesław Jaworski, więc sprawcą zabójstwa nie może być nikt inny. Tymczasem udowodniono, że pojawił się tam również jeszcze jeden, tajemniczy mężczyzna.

W aktach sprawy znajdują się zeznania Andrzeja R., który już w pierwszych wyjaśnieniach wspominał o nieproszonym gościu. W jednej z notatek policyjnych znajduje się opis: „Około godziny 24:00 na posesję miał wejść nieznany mężczyzna, którego twarz miała być posiniaczona. Andrzej R. miał go odepchnąć i kazać mu opuścić posesję. Dalszych okoliczności, z uwagi na stan nietrzeźwości, nie pamiętał”. Z kolei podczas przesłuchania w prokuraturze Andrzej R. zeznał, że: „kiedy został na działce sam z Wiesławem Jaworskim, na posesję przyszedł jakiś nieznany mu mężczyzna, który był pijany. Andrzej R. chwycił go za koszulę i wyprowadził do bramy, następnie poszedł do domu, aby położyć się spać, zostawiając Wiesława Jaworskiego na zewnątrz, gdyż ten miał się później położyć spać w drugim pokoju”.

Jednak to nie wszystko. Najbliżsi skazanego wskazują na wiele błędów i nieścisłości w trakcie procesu oraz śledztwa. Biegły miał wydać opinię nie na podstawie całego materiału, lecz przeprowadzić selekcję śladów i przedmiotów. Miał też błędnie wskazać, że ślady zabezpieczone na umywalce są śladami krwi, tymczasem opinia genetyczna jednoznacznie wskazuje, że ten ślad zawiera materiał genetyczny, jednak dał ujemny wynik przy badaniu na obecność krwi.

Co więcej, miał stwierdzić, że „rozkład plam ujawnionych na powierzchni umywalki w łazience wskazuje na zmywanie krwi Wiesława Jaworskiego”, pomimo że specjaliści z Laboratorium Kryminalistycznego wyraźnie zaznaczyli, że nie jest to krew. Jak podkreślono, przyjmowanie przez biegłego, że Andrzej R. zmył krew ofiary w umywalce ze swoich dłoni, zostawiając jedynie swoje ślady genetyczne jest niemożliwe i wbrew wszelkim zasadom logiki.

Z opinii biegłego ma również wynikać, że plamy na odzieży Andrzeja R. powstały w trakcie bójki, do jakiej miało dojść pomiędzy nim a Wiesławem Jaworskim. Tymczasem jest to kilka niewielkich, gdyż kilkumilimetrowych kropel. Andrzej R. od początku wskazywał, że dotykał ciało, przewracał je, a nawet szarpał, stąd też ślady krwi na jego ubraniu. Podkreślono również, że gdyby rzeczywiście miał zabić Wiesława Jaworskiego, zwłaszcza zadawać mu ciosy nożem, jego odzież byłaby cała zakrwawiona.

Biegły uznał jednak, że rano, a więc kilka godzin po śmierci, krew była już „skrzepnięta” a więc nie mogła w trakcie dotykania zwłok dostać się na odzież Andrzeja R. Tymczasem na zdjęciach wykonanych w trakcie oględzin zwłok widać, że krew na ofierze jest jeszcze płynna. Biegłemu zarzucono więc opieranie wniosków jedynie na domysłach, zamiast na realnym materiale dowodowym oraz nadinterpretację śladów. Ostatecznie biegły wycofał się z wcześniejszego stanowiska.

Wyjaśniano nam również, że nie zostały przesłuchane osoby mieszkające w pobliżu. Dopiero po pół roku przypomniano sobie o sąsiedzie, który z samego rana, jeszcze przed wezwaniem policji, był na miejscu zdarzenia przy ujawnionych zwłokach. Dodatkowo na nożu, który ma być narzędziem zbrodni, nie znaleziono DNA skazanego. Ma być na nim za to krew ofiary i DNA innych osób, których nie było na feralnej imprezie. Na podobne ślady natrafiono też w łazience.

Sąd wkrótce ponownie zajmie się sprawą.

(fot. Archiwum)

13 komentarzy

  1. Więc całkiem pamięci nie stracił….

  2. Mój znajomy mecenas powiedział kiedyś takie zdanie ”prokurator też kanalia”.

  3. „Zarówno skazany, jak też jego rodzina, nie zgodzili się z orzeczeniem sądu.” – to chyba pierwszy taki przypadek w historii.

  4. Nic nie pamięta ale to pamięta .Zapijaczona kanalia z pieniędzmi broni się i tyle a rodzinka degenerata nie lepsza .Sam opis wystarczy by stwierdzić nastawienie do ofiary 'kopał leżącego ’ by spier.. tak się nie zachowuje normalna osoba nawet pijana .

    • Znam Andrzeja R. od 30 lat i jestem pewien że nie był by w stanie zrobić komuś krzywdy. Nawet pod wpływem alkoholu tylko sie smiał i bawił a co ciekawe zawsze godził bijących się. To wszystko jest dziwne.

    • Policja niech sprawdzi dokładnie tego x. Za dużo wię. Może to morderca.

  5. Skarlenie obyczajów.

    Dobry kolega -szturchnal go i kazał mu spieprzać….. Widać dobrych ma adwokatów.

    • Też znam Andrzeja i ostatnie czego bym się po nim spodziewała to jakakolwiek agresja. Dla mnie też cała ta sprawa jest bardzo dziwna.

  6. Skarlenie obyczajów.

    Dzis ktoś kto ma pieniadze , broni się ma adwokatów, którzy stosują przerozne metody obrony. Gdyby to był normalny człowiek sprawa już by się zakończyła i by byl wyrok. Tutaj też niema sensu tego przeciągać w nieskończoność.

    • Radzę trzymać się takiej linii orzeczniczej że roztargnienie mu muzg wyłączyło. W końcu wszyscy są równi wobec prawa.

  7. A wnuczka jak się ma?? Juź dyla dała w siną dal????

  8. Sądowi trzeba dokładnie patrzyć na ręce, samemu dokładnie analizować sprawę i za każdym razem głośno nagłaśniać wszystko bo oni w ogóle się nie przykładają, Najwygodniej klepnąć sprawę . Tym samym oprawcy czy oszuści są górą, a pokrzywdzony ,,,, Co z nim

Z kraju