Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

W eksplozji stracił dłoń, dalej zajmował się bronią i materiałami wybuchowymi. Rafał J. trafił do aresztu

Do 10 lat pozbawienia wolności grozi 33-letniemu Rafałowi J., który kilka dni temu postawił na nogi znaczną część lubelskich policjantów. Działania związane z przeszukiwaniem należących do niego pomieszczeń oraz zabezpieczaniem znalezionych tam przedmiotów trwały dwa dni.

Prokuratura przedstawiła zatrzymanemu w poniedziałek w Lublinie 33-letniemu Rafałowi J. zarzuty. Mężczyzna odpowie za posiadanie granatu, materiałów wybuchowych, broni i amunicji, do tego za usiłowanie wymuszenia pieniędzy oraz kierowanie gróźb karalnych, w tym przypadku pozbawienia życia innej osoby. Mężczyzna został przesłuchany, częściowo przyznał się również do winy. Śledczy skierowali do sądu wniosek o zastosowanie wobec 33-latka środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania, który został zaakceptowany. Najbliższe trzy miesiące Rafał J. spędzi więc za kratkami.

Z granatem po pieniądze

Wszystko zaczęło się w poniedziałek po godzinie 15.00, kiedy to policjanci zostali zaalarmowani, że do jednej z mieszkanek ul. Skrzatów w Lublinie przyszedł jej wnuk, który domaga się pieniędzy. Co więcej miał jej grozić pozbawieniem życia. Na miejsce natychmiast udali się funkcjonariusze,. którzy zatrzymali 33-latka. Przy nim zaś znaleźli granat i pistolet czarnoprochowy. Ponieważ 33-latek jest bardzo dobrze znany policjantom z powodu zamiłowania do niebezpiecznych przedmiotów, niewybuchów, a także posiadania materiałów wybuchowych, od razu zapadła decyzja o przeszukaniu należących do niego pomieszczeń.

Akcja antyterrorystów

Niebawem przed blok podjechali antyterroryści. Ich działania zabezpieczali policjanci, strażacy, a także ratownicy medyczni. Ze względów bezpieczeństwa z budynku ewakuowano część mieszkańców, zaś okoliczny teren zabezpieczono przed dostępem osób niepowołanych. Sprawdzane były należące do rodzin pomieszczenia, a także piwnica. Zabezpieczono granat, z którym przyszedł 33-latek.

Mieszkanie w Bełżycach

Następnie funkcjonariusze udali się do miejsca zamieszkania Rafała J. Podobnie jak w Lublinie, budynek przy ul. Bychawskiej w Bełżycach został przeszukany. Na czas działań zamknięte zostały okoliczne ulice. Policjanci znaleźli wiele substancji chemicznych, do tego zapalniki, granaty, a także amunicję. Jednak nie był to koniec działań. Ustalono bowiem, że mężczyzna posiada również działkę w powiecie łęczyńskim. Od razu przystąpiono do ustalania jej lokalizacji.

Działka nad jeziorem

We wtorek po południu przystąpiono do jej przeszukiwania. Altanka znajdowała się w miejscowości Rogóźno, w miejscu oddalonym od zabudowań wsi. Położona była na uboczu w lesie, dojechać do niej można było tylko gruntową drogą. O ile po wejściu do środka nic nie wskazywało, że cokolwiek może się tam znajdować, to jednak w trakcie przeszukania mundurowi znaleźli pod podłogą prawdziwy arsenał. Było to 35 sztuk broni długiej, w tym karabin snajperski, 10 sztuk broni krótkiej, blisko 200 sztuk istotnych elementów broni, a także zamki, komory zamkowe, lufy. Znaleziono również około 7 tys. sztuk amunicji różnego kalibru i 20 zapalników do granatów. Tam także znajdowały się substancje chemiczne niewiadomego pochodzenia.

Mieszkańcy są w szoku

Wieść o tym znalezisku błyskawicznie rozniosła się po Rogóźnie. Mieszkańcy są w szoku, że taki arsenał znajdował się w domku letniskowym. Jak nam wyjaśniali, Rafała J. widzieli wielokrotnie, gdyż przychodził po zakupy do znajdującego się we wsi sklepu. Zdarzało się również, że znajdował się on pod wpływem alkoholu.

– Przecież mógłby powystrzelać całą wieś. Dodatkowo słyszy się przecież tyle o podpaleniach altanek. Nie tak dawno płonęły działki w sąsiednich miejscowościach. Gdyby ta się zapaliła, to te naboje, czy granaty byłyby śmiertelnym zagrożeniem dla okolicznych mieszkańców o strażakach już nie wspominając – wyjaśniała nam jedna z mieszkanek.

Wybuchowe hobby.

O Rafale J. głośno było już nie raz. W październiku 2007 roku o mało nie doprowadził do tragedii. W mieszkaniu przy ul. Skrzatów, gdzie wówczas mieszkał, nastąpił wybuch. Na skutek eksplozji zniszczeniu uległy ściany, ewakuowano też 140 mieszkańców budynku. Antyterroryści wynieśli wtedy z mieszkania mężczyzny granat ręczny, 6 zapalników artyleryjskich, 4 pociski artyleryjskie, 2 bomby lotnicze, w tym jedną o wadze 10 kilogramów tzw. „grochówkę”, granat moździerzowy, 9 granatów przeciwpancernych, 11 napędów granatów przeciwpancernych i rakietowych, ładunek miotający prochowy, 2 wyrzutnie granatów przeciwpancernych, 4 granaty rakietowe, około 200 sztuk różnej amunicji karabinowej, pistoletowej i przeciwlotniczej

Stracił dłoń

Sam mężczyzna w bardzo ciężkim stanie, z licznymi poparzeniami twarzy i rąk trafił do szpitala. W wyniku eksplozji stracił on część palców dłoni i stopy. Konieczna była amputacja dłoni. Do tego doznał ciężkich poparzeń podudzi oraz dróg oddechowych. Przed długi czas utrzymywany był w śpiączce farmakologicznej. Początkowo lekarze nawet nie chcieli się wypowiadać na temat tego, czy uda się uratować życie mężczyzny. W końcu jednak jego stan się poprawił. Później Rafał J. przeszedł długie leczenie.

„On nie zajmuje się już tego typu rzeczami”

Policjanci odwiedzali mieszkanie mężczyzny jeszcze nie raz. Przed czterema laty przed blokiem przy ul. Skrzatów po raz kolejny pojawili się antyterroryści. Wówczas funkcjonariuszy o wszystkim powiadomili sąsiedzi mężczyzny, którzy obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Widząc, że zaczyna on znowu przynosić do domu podejrzane przedmioty zaczęli się obawiać kolejnej eksplozji. Wtedy to znaleziono drobne elementy będące częściami broni oraz substancje chemiczne. Jak nas wtedy zapewniała matka Rafała J., zdarzenie sprzed lat miało być już przeszłością i grzechem młodości za co jej syn odpokutował. Zapewniała również, że mężczyzna ma stałą pracę i nie zajmuje się już tego typu rzeczami.

Jak się okazało, nie miała racji. Rafałowi J. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

 

 

 

W eksplozji stracił dłoń, dalej zajmował się bronią i materiałami wybuchowymi. Rafał J. trafił do aresztu

W eksplozji stracił dłoń, dalej zajmował się bronią i materiałami wybuchowymi. Rafał J. trafił do aresztu

W eksplozji stracił dłoń, dalej zajmował się bronią i materiałami wybuchowymi. Rafał J. trafił do aresztu

(fot. lublin112.pl, Policja Lublin)

27 komentarzy

  1. Jak wyjdzie to będzie wrak człowieka. Będzie ludzi na Krakowskim o szluga albo o 5zl na jedzenie prosił. W więzieniu taki magisterek, wnuk prokurator (jeśli to prawda) nie będzie miał lekko. A co do babki. No cóż. Gdyby chciała to nie musiała tego zgłaszać na policję. Gdyby nie zgłosiła to by chłopak teraz pewnie nie siedział. Więc pewnie chciała żeby szedł siedzieć i ma według niej siedzieć.

    • Widać babcia po latach zrozumiała, że albo pójdzie siedzieć, albo leżeć w piachu i może z kupą postronnych osób. To nieuleczalny świr. No cóż, lepiej zrozumieć to późno, niż wcale.

  2. Mieć dziadków w Lublinie i wylądować w Bełżycach życiowa porażka.

    • Jakby wylądował w Lublinie nic by to nie zmieniło. Nadal byłaby to porażka jak całe województwo lubelskie 🙂

  3. Krzysztof,, Ochota,,

    Trzeba być idiotą, żeby zabierać człowiekowi pasję i karać za nic, którego nie zrobił. W normalnym kraju niczym USA przygareliby tego Pana i pozwolili rozwijać jego hobby na rzecz i dla dobra kraju.

    • Prawie każdy ma jakąś pasję. Są wspinacze górscy, są nurkowie, są grotołazi,są lotniarze, Francuz co się wspina na drapacze chmur, linoskoczkowie i wielu innych. Ale ich pasje zagrażają tylko im. Ten świr zagrażał otoczeniu i rzeczywiście swego czasu oderwał sobie nie tą część ciała.

  4. Gość potrafi wyszperać taki towar na „rynku” – Policja powinna go zatrudnić.

  5. Dziwna sprawa, bardzo dziwna. Gość nie pracujący, próbuje wymusić jakieś pieniądze, a pod podłogą arsenał warty legalnie parędziesiąt tysięcy, a na lewo może i więcej. I co ciekawe, wiele powtarzających się egzemplarzy. To co, lubił trzymać po 15 sztuk tego samego? Mało prawdopodobne. Raczej jakiś depozyt grupy przestępczej lub gość tym handlował w podziemiu. Dojścia też musiał mieć dobre, bo nie wierzę, że kupił tyle takich samych sztuk od przypadkowego dostawcy zza wschodniej granicy czy Bałkanów, chcącego zamienić pamiątkę po wojnie czy wyniesioną z pracy sztukę, na euraski.

  6. Krzysztof,, Ochota,,

    Tu Pan Jerzy ma rację, ja nie ogarnąłem tego do końca, że to bolkowisko i zagrożenie było duże dla mieszkańców. Po prostu jak już, to powinien mieć swój poligon itd. Ale pasja nadal ciekawa ?

Z kraju