Seat wypadł z drogi i dachował. W ciągu roku w tym miejscu doszło do siedmiu wypadków
20:00 20-01-2020
Do zdarzenia doszło w poniedziałek po godzinie 14 w miejscowości Nowe Zadybie w gminie Kłoczew w powiecie ryckim. Służby ratunkowe otrzymały zgłoszenie o dachowaniu pojazdu osobowego.
Na miejscu interweniowała straż pożarna, zespół ratownictwa medycznego i policja. Jak się okazało w zdarzeniu nikt poważnie nie ucierpiał. Ze wstępnych ustaleń wynika, że osoba kierująca pojazdem marki Seat, na łuku drogi straciła panowanie nad pojazdem. Samochód zjechał na przeciwległy pas ruchu, a następnie dachował poza drogą.
Na zakręcie, na którym doszło do zdarzenia, w ubiegłym roku miało miejsce siedem zdarzeń drogowych informuje serwis turyki.pl. Jedno z nich zakończyło się tragicznie. Pisaliśmy o nim tutaj – Kolejny tragiczny wypadek z udziałem młodych osób. 18-latek nie żyje, jego rówieśniczka walczy o życie
(fot. turyki.pl)
Oczywiscie winny jest zakręt ,a nie kierowcy .Jakby nie bylo zakrętów to by nie było wypadków proste i logiczne
Czyli wprowadzamy Tempo 30 na tym odcinku i wszyscy miszczowie z 140 km/h zwolnią do 110 km/h.
A w Lublinie na rondzie pod Makro jakie są ilości. Liczył ktoś ? Postawić znak z ograniczeniem prędkości do trzydziestu w tym miejscu i wystarczy, niech robią co chcą. Jak jechałem gdzieś na południu Europy jakieś dwadzieścia lat temu to przed zakrętem był tylko znak do trzydziestu. Nikt nie przekraczał i barierek nie było. Za zakrętem była przepaść kilkudziesięciometrowa. Nikt nie przekraczał prędkości … Aż mi serce weszło do gardła, bo chciałem wtedy pojechać szybciej.
Bo na Zachodzie ograniczenia prędkości są stosowane tam, gdzie wynika to z jakiegoś ważnego powodu – niebezpieczny zakręt, dzika zwierzyna wychodząca z lasu, okresowa śliskość nawierzchni, bliskość szkoły, przedszkola, itp. U nas ograniczenia walą tam, gdzie policji jest wygodnie polować – i mamy bzdury typu 50 km/h na Mazowieckiego, gdzie spokojnie może być 70 km/h albo 60 km/h na wylocie z Lublina ba Warszawę, gdzie nawet policja chce podnieść a Żuk się nie zgadza.
Na Mazowieckiego jest ograniczenie z uwagi na zamieszkujących tam tubylców, którzy psioczą, że mimo ekranów jest in za głośno od ulicy.
a srajfon nie ucierpiał w zdarzeniu???
7 w ciągu roku?? U mnie, jak mieszkałem jeszcze koło Wąwolnicy – dziennie czasem dwudziestu mistrzów kiery wpadało na łąkę… także siedem to pikuś.
Wszyscy co jeżdżą do Kazimierza, znają słynny zakręt w Łąkach, „za końmi”…. właśnie tam.
Jeśli to kolejne zdarzenie drogowe w tym samym miejscu, to może by pomyśleć o budowie obwodnicy tego miejsca