Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Restauracje apelują do klientów o finansowe wsparcie, w zamian oferują sernik lub obiad. „To nasza ostatnia deska ratunku”

Znajdujące się w kiepskiej sytuacji lokale gastronomiczne zaczynają zwracać się do klientów o finansowe wsparcie. Ma to im pomóc przetrwać trudne czasy. Na portalu zrzutka pojawiają się kolejne apele restauratorów, którzy wyjaśniają, że bez tego nie dadzą rady dalej funkcjonować.

Pandemia koronawirusa, a dokładnie wprowadzone z jej powodu obostrzenia sprawiły, że branża restauracyjna znalazła się nad przepaścią. Zgodnie z przepisami lokale nie mogą przyjmować gości, dozwolona jest jedynie sprzedaż na wynos lub z dostawą.

Jak wyjaśniają właściciele restauracji, dochody z tego typu działalności często nie wystarczają nawet na pokrycie kosztów. Lokale żyły głównie z imprez okolicznościowych oraz klientów, którzy odwiedzali je na miejscu. Dania zaś sprzedawane na wynos były jedynie dodatkiem.

Restauracje starają się zachęcić klientów do zamawiania potraw oferując np. różnego rodzaju promocje, prowadzone są też akcje wspierające gastronomię, jednak często wciąż nie pozwala to na osiągnięcie dochodów pozwalających na normalne funkcjonowanie, a przede wszystkim na bieżące regulowanie ponoszonych kosztów. Dlatego też właściciele lokali zaczynają wychodzić z apelami do klientów o wsparcie finansowe.

Uruchomiona została m.in. zrzutka na pomoc dla staromiejskiej restauracji Sielsko Anielsko. Jak właściciel wyjaśnia, że lokal od blisko 20 lat cieszył się zawsze ogromną popularnością. Jednak obecnie, gdy nie może w normalny sposób funkcjonować, doprowadziło to do dużych problemów. Brakuje nie tylko na opłaty za wodę, prąd, gaz i czynsz, lecz przede wszystkim na wypłaty dla pracowników. Finansowe wsparcie mieszkańców miasta ma być jedyną szansą na przetrwanie. Restauracja liczy na zebranie 100 tys. zł, w zamian za wpłaty oferuje pyszny sernik i brazylijską kawę. Obecnie 35 osób wsparło lokal na łączną kwotę 1 756 zł.

Właścicielem Sielsko Anielsko jest Jacek Abramowski, o którym głośno było w grudniu, kiedy to ogłosił, że chce sprzedać swój ponad 300 metrowy dom z działką na przedmieściach Lublina, aby mieć na wypłaty dla swoich pracowników. Posiada on jeszcze jeden lokal, Jezuicka 16, który również znajduje się na Starym Mieście. Łącznie zatrudnia ok. 30 osób.

To nie jedyna restauracja, która za pomocą serwisu Zrzutka liczy na finansowe wsparcie. Właściciele wegańskiego lokalu Umeå zlokalizowanego w centrum Lublina wyjaśniają, że działają na rynku od 6 lat, jednak gdy przyszedł pierwszy lockdown, nad restauracją zawisły czarne chmury. Dodają, że choć są małą firmą bez zaplecza finansowego, to jednak zmobilizowali siły i postanowili walczyć robiąc to, co kochają najbardziej, czyli gotować. Kiedy wszystko zaczęło wracać do normy, nastał kolejny lockdown, który zrobił spustoszenie w finansach firmy.

Obecnie sytuacja ma już być fatalna, przed Bożym Narodzeniem firmie wypowiedziano najem lokalu i przysłano kilka wezwań do zapłaty zaległych płatności. Zbiórka finansowa ma być ostatnią deską ratunku dla restauracji. W tym przypadku odzew klientów jest spory, gdyż zebrano już 70% z zaplanowanej kwoty 20 tys. zł.

Tą samą drogą postanowiła pójść restauracja Zatar, działająca na gastronomicznej mapie Lublina ponad 2 lata. Lokal również znajduje się w centrum miasta i oferuje kuchnię bliskowschodnią. Jak wyjaśnia właściciel obiektu, obecnie gastronomia została rozłożona na łopatki, a lockdown i wiele wiele innych opłat stałych, zjadają ją dużymi kęsami.

Do tego „krwiopijcze korporacyjne firmy kurierskie nie mają skrupułów, co do narzucanej prowizji za swoje usługi”, przez co można liczyć tylko na namiastkę utargu. Zrzutka, w której zaplanowano zebrać 10 tys. zł ma być przeznaczona na pokrycie obecnych i zaległych kosztów stałych jak opłaty ZUS, VAT, BDO, wywóz śmieci, energię elektryczną, Zaiks, czynsz, czy też na pensje pracowników. Na razie zebrano 1 zł.

Próby zbierania funduszy w ten sposób nie są nowością. W czerwcu o pomoc zwrócił się właściciel restauracji Krasna Chata, położonej przy drodze krajowej nr 17 pomiędzy Krasnymstawem a Izbicą. Po decyzji rządu o wiosennym zamknięciu lokali gastronomicznych, wiele restauracji z powodów ekonomicznych nie było w stanie prowadzić działalności. Taki los spotkał również Krasną Chatę.

W zamian za wsparcie oferowano smaczne obiady lub produkty regionalne. Pomimo tego z planowanych 10 tys. zł zebrano jedynie 411 zł. Fundusze zbierali również właściciele lubelskiej Karczmy przy ul. Skowronkowej, która spłonęła w październiku ub. roku. Pomoc miała być przeznaczona na odbudowę lokalu będącego podstawowym źródłem dochodów gospodarzy. Wówczas z potrzebnych 250 tys. zł zadeklarowana pomoc opiewała na kwotę 42 tys. zł.

(fot. pixabay/zdjęcie ilustracyjne)

108 komentarzy

  1. Będą żebrać a pracy nie zmienią.

  2. Biznesmeny od siedmiu boleści zacznijcie sprzedawać swoje mercedesy.

  3. Sytuacja jest trudna, ale faktem jest, że część osób przyzwyczaiła się do życia „na poziomie” i teraz nie zaciśnie pasa tylko wystawi rękę. Część kosztów można zdecydowanie ograniczyć. Jak słyszę, że ktoś zarabiał 10tys i teraz państwo ma mu taką pensję płacić to normalnie szlak mnie trafia.

  4. Pracuje w gastro i mamy sporo zamówień szczególnie na weekend.Nikt nie żebrze o zbiórkę w necie chociaż jesteśmy lokalem na osiedlu.Dziwię się ze nie radzą sobie na Starówce?Latem były tam tłumy.Skoro były 2 lokale to gdzie są jakeś oszczędności.?Pieniądze z tarczy też są i były.Oraz z Urzędu Pracy dopłaty do wynagrodzeń.

Z kraju