Czwartek, 28 marca 202428/03/2024
690 680 960
690 680 960

Ogromne kolejki ciężarówek przed granicą. Kierowcom puszczają nerwy, służby zapewniają, że robią co mogą

Ponad tydzień oczekują kierowcy ciężarówek na wjazd z Ukrainy do Polski. Nie ważne, czy jadą z ładunkiem, czy też na pusto. Nie mają też do dyspozycji żadnego zaplecza sanitarnego.

Nawet ponad tydzień muszą spędzić w kolejce kierowcy ciężarówek, którzy wjeżdżają do Polski z Ukrainy. Chodzi głównie o przejścia graniczne w Hrebennem i Dorohusku. Sytuacja taka trwa od dwóch tygodni, kiedy to zmienione zostały zasady i pojazdy z ładunkiem, jak też te, wracające na pusto, muszą oczekiwać w jednej kolejce. Jednak kierowcy zgodnie podkreślają, że główny powodem tak długich kolejek, to praca polskich służb. Nie chodzi o straż graniczną czy służbę celną, do których raczej nikt nie ma zastrzeżeń, lecz głównie kontrole fitosanitarne i weterynaryjne.

– W lipcu było już w miarę dobrze, trochę się to ruszyło. Po nagłośnieniu sprawy, problemem zainteresowało się szereg ministrów różnego szczebla. To wszystko sprawiło, że ruch na granicy został udrożniony. Jednak nie na długo, gdyż ostatnio sytuacja wróciła do niepisanej normy. Na wyjeździe z Polski w miarę wszystko się to odbywa sprawnie, jednak na powrocie jest już poważny problem. Cały zator spowodowany jest przez ciężarówki, które oczekują na kontrole fitosanitarną. Tam pracuje zbyt mało ludzi, aby ten znacznie zwiększony ruch obsłużyć. Kolejna sprawa to oczekiwanie w jednej kolejce ciężarówek pustych z załadowanymi. Przecież w Dorohusku wstrzymany został ruch osobówek, więc tym pasem można by puścić puste ciężarówki – wyjaśnia nam jeden z kierowców.

Oczekujący w kolejce wskazują, że po stronie ukraińskiej nie ma żadnego zaplecza socjalnego. W skrócie wygląda to tak, że kierowcy muszą załatwiać się w pobliskich zaroślach, myć się wodą z butelki, a jeść to, co uda im się samodzielnie przygotować. Nie mogą się również wyspać, gdyż muszą pilnować miejsca w kolejce. To wszystko sprawia, że niektórym puszczają nerwy. Dochodzi do spięć, a nawet poważniejszych awantur, zwłaszcza kiedy niektórzy starają się ominąć kolejkę. Obecnie z oczekiwania w niej zwolnione są tylko głównie cysterny.

Służby graniczne tymczasem wskazują, że jeżeli chodzi o przejście graniczne w Dorohusku, to pracuje ono na granicach możliwości przepustowych. Aby móc odprawiać jeszcze więcej ciężarówek, wyłączono obsługę pojazdów osobowych. Jednak nawet to nie pomaga przy tak znacznie zwiększonym ruchu na kierunku Ukraina – Polska. Jeżeli chodzi o odprawy fitosanitarne, to znaczna część ciężarówek przewozi właśnie towary rolno-spożywcze w tym głównie zboża, co sprawia, że zgodnie z przepisami, muszą one być poddawane szczegółowej kontroli. Często też ma dochodzić do sytuacji, że kierowcy nie posiadają kompletu wymaganych dokumentów, przez co odprawy się przedłużają.

Kierowcy podpowiadają, że zboże powinno być wożone koleją, dzięki temu ruch na przejściach granicznych by się unormował. Jednak nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie mogło to nastąpić. O ile na trasie Przemyśl – Malhowice – Niżankowice prowadzony jest remont infrastruktury tak między Hrebennem a Rawą Ruską się na to nie zanosi. Po polskiej stronie infrastruktura znajduje się w fatalnym stanie, zaś po stronie ukraińskiej całkowicie jej brakuje. Ministerstwo infrastruktury wskazuje, że z Rawy Ruskiej do Polski biegnie linia szerokotorowa, która jest w niewielkim stopniu wykorzystywana.

Do problemu na granicy odniósł się dziś również szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. Podkreślił, że w ciągu kilku tygodni udało się zwiększyć przepustowość przejścia granicznego Korczowa – Krakowiec. Podjęta została również decyzja o wcześniejszym otwarciu kolejnego przejścia granicznego Malhowice – Niżankowice w województwie podkarpackim. Nastąpi to jednak dopiero w przyszłym roku, choć i tak szybciej, niż pierwotne plany wskazujące na 2025 roku.

– Szukamy kolejnych rozwiązań, aby usprawnić ruch między Polską a Ukrainą. Mamy świadomość, że jest jeszcze sporo do zrobienia bo kolejki samochodów towarowych po stronie ukraińskiej są duże, ale dzisiaj będziemy mieli spotkanie pod przewodnictwem pana ministra Adamczyka, na którym będziemy dyskutować nad rozwiązaniami, które pomogą dalej usprawniać ruch między Polską a Ukrainą – dodał Michał Dworczyk.

(fot. archiwum/zdjęcie ilustracyjne)

17 komentarzy

  1. nic tylko współczuć

  2. Tosz to żąd zrobił. Jaki żąd takie granice. Konfederacja z PO by zaprowadził poządek.

  3. Tosz to żąd zrobił. Jaki żąd takie granice. Konfederacja z PO by zaprowadził poządek.

  4. A po co oni jadą? Aby wywozić z powrotem Polskę? I to za darmochę.

  5. a na lorach nówki luxusy i mesie

  6. „problemem zainteresowało się szereg ministrów różnego szczebla”
    A z ciekawości zapytam – ile my mamy w Polsce tych różnych szczebli ministrów? Ja kojarzę aż dwa.

  7. Nie mają zaplecza więc może i to Polska powinna im dać ? może tirówców mamy żywić i opierać ? Oni mają pracodawców którzy zarabiają na nich ,i oni powinni im to zapewnić .Postój na granicy to norma przy tak natężonej ilości aut.

Z kraju